sobota, 8 maja 2021

Crash i Grażyna Łobaszewska - Senna opowieść Jana B. (1979)


  1. Chociaż niewiele, ale zawsze
  2. Senna opowieść Jana B.
  3. Niespokojny duszek
  4. Rysopis na wszelki wypadek
  5. W jednej chwili
  6. W najprostszych gestach

Warto być cierpliwym. Na kompaktowe wydanie tego albumu czekałem niemal trzydzieści lat. I w końcu jest, mam. Pierwszy raz zetknąłem się z nagraniami z tej płyty gdzieś pod koniec lat osiemdziesiątych. Pamiętam jak dziś, że była to piosenka tytułowa, którą mieliśmy nagraną na magnetofonie szpulowym. Bardzo lubiłem jej słuchać. Dopiero kilka lat później, w domu pojawił się pożyczony winyl i w końcu mogłem posłuchać w całości, choć słowo posłuchać chyba nie jest tu na miejscu…
Płyta była zjechana do granic możliwości i przyjemności z tego nie było żadnej. Ale znowu kilka lat później dorwałem kasetę ze zgranym materiałem z tego albumu. I tak lata mijały. Aż w końcu w 2021 roku dzięki GADom mogę zasiąść uczciwie w fotelu i posłuchać w znakomitej jakości tego zacnego albumu.
Twórczość Grażyny Łobaszewskiej poznałem dużo wcześniej. Crash był mi nie znany, natomiast Łobaszewska grana była w radio i bodaj kilka razy słuchałem jej  piosenek w Koncercie Życzeń. Pamiętam jak bardzo lubiłem utwór Lubię smutek pustych plaż. Ale zanim Pani Grażyna nagrała album z zespołem Crash, który założyli byli członkowie grupy Spisek Sześciu, śpiewała solo oraz współpracowała z zespołem Ergo Band.
Senna opowieść Jana B. to drugi album w dorobku grupy. Został nagrany w składzie Andrzej Pluszcz (gitara basowa), Juliusz Mazur (fortepian elektryczny, syntezator), Władysław Kwaśnicki (saksofony), Stanisław Zybowski (gitara), Zbigniew Lewandowski (perkusja) i oczywiście Grażyna Łobaszewska (śpiew).
Na płycie znalazło się sześć utworów i w równych proporcjach dzielą się one na utwory instrumentalne oraz piosenki z tekstami Jacka Cygana. Wszystko rozpoczyna instrumental zatytułowany Chociaż niewiele, ale zawsze, którego autorem jest Pluszcz. I to słuchać. Bas fenomenalnie napędza tę kompozycję, a wtórują mu znakomicie fortepian elektryczny (partia Mazura naprawdę robi dobre wrażenie) oraz saksofony. Znakomity jazz-rock na otwarcie całości. No i to chwilowe zwolnienie w okolicach czwartej minuty.
Następny w kolejności jest utwór tytułowy, którego autorem jest Mazur, zadedykowany Janowi Budziaszkowi, perkusiście Skaldów. Tu mamy zmianę nastroju. Robi się tajemniczo wręcz bajkowo. Piękny głos Łobaszewskiej kołysze słuchacza. Człowiek zamyka oczy i odpływa. Gdy słucham tego utworu wiem, że to robota naszych muzyków, brzmi tak jakoś po naszemu. Trudno mi to wyjaśnić, ale ta sielanka jest taka swojska, w dobrym tego słowa znaczeniu. Fajne solo saksofonu i znowu ten basik. Niby gdzieś tam schowany, ale pięknie pulsuje i wraz z perkusją tworzy znakomitą sekcję. Przeskoczę od razu do kolejnej piosenki zatytułowanej Rysopis na wszelki wypadek, a to dlatego, że ta jest logiczną i spójną kontynuacją Sennej opowieści Jana B. Utrzymana jest w nieco szybszym tempie, z ciekawymi solówkami (saksofon i gitara). Dość dramatyczny klawiszowy początek przeradza się w dynamiczniejszą wersję poprzedniczki.
Wróćmy do pominiętego wcześniej utworu noszącego tytuł Niespokojny duszek. Coś jest w tym tytule. Szybki, dynamiczny od samego początku ponownie przenoszący nas w jazz-rockowe klimaty. I na dzień dobry grube basiko Pluszcza, dalej kapitalny saksofon Kwaśnickiego i chwila oddechu po dwóch i pół minuty jazdy. Później znowu przyspieszenie i solo fortepianu elektrycznego. Znakomity utwór.
W jednej chwili to trzecia i ostatnia kompozycja instrumentalna na tym albumie. Spokojny, kroczący, w którym wszystkie instrumenty dochodzą do głosu, z basem na czele.
Wszystko zamyka W najprostszych gestach, skomponowany przez Bożenę Bruszewską, z którą Łobaszewska współpracowała w Ergo Band. To utwór utrzymany w latynoskich rytmach, fantastycznie napędzany wielokrotnie chwalonym tu basem. Nogi same rwą się do tańca. No i tekst Jacka Cygana – znakomity. Ależ cudowne zamknięcie tej pięknej płyty.
Dodam jeszcze tylko, że na tym kompaktowym wznowieniu znalazł się jeszcze jeden numer bonusowy zatytułowany Lovers.


Chciałoby się powiedzieć cudze chwalicie swego nie znacie. Coś w tym jest bo płyta Senna opowieść Jana B. jest przykładem tego, że w naszym kraju, w siermiężnej i szarej rzeczywistości, powstawała kapitalna muzyka na światowym poziomie. Oczywiście prochu nikt tu nie odkrył, ale wtedy musiało to robić wrażenie. Zresztą co ja gadam, na mnie do dziś robi ta muzyka wrażenie. Bo te fantastyczne instrumentale są na najwyższym poziomie, ale i piosenki z tym onirycznym utworem tytułowym na czele kołyszą, uspokajają, pachną pięknem i swojskością. Zasługa tu nie tylko muzyków, ale i tekstów Cygana tak fenomenalnie zaśpiewanych przez Panią Grażynę, którą notabene miałem okazję poznać osobiście. Album, który musi znaleźć się na półce każdego miłośnika świetnego grania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz