- Masquerade
- Sunset And Evening Star
- Preview
- Questions And Answers
- Critique (With Exceptions)
- Duet
- Song
- Children
Dziś płyta z serii tych nieco zapomnianych. Zapomnianych przez słuchaczy, ale i zapomniana przeze mnie. Porządkując kolekcję, która nadal jest w nieładzie i w większości wciąż zapudłowana, trafiłem na ten album. Zwróciło moją uwagę tak zwane obi. Album miałem przedstawić na blogu już wiele miesięcy temu, zrobiłem zdjęcie, po czym wrzuciłem do pudła i zapomniałem o nim. Jonesy to zespół angielski, grający muzykę zaliczaną do rocka progresywnego z domieszką delikatnych ilości jazzu, psychodelii i popu. Całość brzmi naprawdę fajnie…
Keeping Up… to druga
płyta w ich dorobku. Po nagraniu i wydaniu debiutu, w zespole doszło do tarć
przez co nastąpiła roszada w składzie grupy. Finalnie do nagrań tego
konkretnego albumu przystąpili: Gypsy Jones (bas, główny głos), John Evan Jones
(gitary, śpiew), Jamie Kaleth (klawisze, Mellotron, śpiew), Plug Thomas
(perkusja, śpiew) oraz Alan Bown (trąbka, skrzydłówka, perkusjonalia).
Za co lubię tę płytę?
Za ładne melodie i wszechobecny Mellotron. Już pierwszy utwór to potwierdza i
choć zaczyna się niespokojnie, to klimat jaki wprowadza rzeczony Mellotron w
dalszej części trwania sprawia, że słucha się tego znakomicie. Świetne wokale,
dobra linia basu, ładna trąbka i baśniowe mellotronowe tła. Do tego zmiany
tempa oraz nastroju i już się coś dzieje, nie jest nudno. Świetne sześć minut z
wąsem.
Chwilę później mamy
kolejny znakomity utwór zatytułowany Sunset And Evening Star. Rozpoczyna go (a
jakże) partia Mellotronu. Następnie dołącza sekcja i delikatna gitara oraz
śpiew. Całość błogo płynie i koi nasze nerwy mimo, że tekst jest raczej smutny.
W dalszej kolejności mamy
Preview. Dwuminutowa kompozycja, która od pierwszych nut czaruje nas przepięknym
duetem trąbka – fortepian. No i jeszcze te smyki w tle. Jak nic muzyczna
ilustracja do filmu, a dla mnie jako słuchacza kolejna chwila relaksu i
zamyślenia.
Questions And Answers
zdecydowanie przyspiesza i wyrywa nas z wcześniejszego błogostanu. Fajny
fortepian, Mellotron i gitara z efektem wah wah. Tak kończy się pierwsza strona
oryginalnego wydania.
Stronę drugą rozpoczyna
mocno wyłamujący się z całej konwencji płyty utwór Critique. Zespół popłynął tu
w improwizacjach kierując się bardziej w stronę jazzu i teatralnego prowadzenia
głosu. Bardzo ciekawa gra trąbki. Cały utwór jest warty uwagi, ale jak już
wspomniałem, mocno odstaje od reszty materiału na tym albumie.
Duet to niespełna
minutowa miniaturka, w której dominuje trąbka. Po niej klimatyczny Song, który
rozpoczynają partie fortepianu do którego dołącza Mellotron. Ale mamy tu też
fajne smyki oraz ładne solo zagrane na gitarze.
Na sam koniec utwór
Children. Świetny dziewięciominutowiec z fantastycznymi zmianami nastrojów. Piękny,
baśniowy początek, ostrzejszy środek, ale jest i melancholijny fragment z
trąbką na czele, a także część bardziej
niespokojna. Kapitalnie zespół tu brzmi i fantastycznie kończy się ta płyta.
Powtórzę się. Lubię
wracać do takich albumów. Nie są to może jakieś wyżyny muzyczne, ale sporo
pomysłów, fajne melodie, dobre wykonanie i ogólny klimat powodują, że z wielką
atencją zasiadam w fotelu i słucham. Uwielbiam po latach odkrywać na nowo takie
albumy. Pokazują jak różnorodna jest moja kolekcja, jak odbieram poszczególne
gatunki muzyczne poczynając od nastroju, przez pogodę na nastawieniu kończąc.
Ten album gra znakomicie, łącząc w sobie kilka gatunków, ale ostatecznie będąc materiałem arcyprzyjemnym i nieprzekombinowanym. Fajny prog-rock z
epoki. Osobiście polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz