poniedziałek, 13 lipca 2020

Renaissance - Prologue (1972)


  1. Prologue
  2. Kiev
  3. Sounds Of The Sea
  4. Spare Some Love
  5. Boud For Infinity
  6. Rajah Khan
Zanim ten album powstał przez zespół przeszedł sztorm. Odchodzili kolejni jego założyciele oraz poszczególni członkowie. Jednak nad zespołem czuwała jakaś opatrzność. Pojawili się nowi muzycy, którzy za zgodą założycieli zespołu, mogli zachować nazwę grupy. Mało, na przesłuchaniach, które miały na celu znalezienie nowej wokalistki doszło do kolejnego objawienia. Otóż na ogłoszenie zamieszczone w piśmie Melody Maker odpowiedziała obdarzona niezwykłym głosem Annie Haslam. Angaż był natychmiastowy. Nic już nie stało na drodze do nagrania nowej płyty i wtedy w wypadku samochodowym zginął gitarzysta Mick Parsons…
To właśnie zmarłemu tragicznie Parsonsowi zespół zadedykował ten album, a ostateczny skład, który zagrał na tym albumie prezentuje się następująco: John Tout (klawisze, śpiew), Annie Haslam (śpiew), Rob Hendry (gitary, mandolina, śpiew), John Camp (gitara basowa, śpiew) oraz Terry Sullivan (perkusja). Dodać należy jeszcze, ze dobrym i jednocześnie cichym duchem zespołu był Mick Dunford. To on stał za sukcesem zespołu, on wszystko trzymał w ręku, dopracowywał aranżacyjnie no i chyba co najważniejsze był kompozytorem czterech z sześciu utworów zawartych na płycie. Pozostałe dwa są autorstwa byłego członka Renaissance, którym był Jim McCarty. Ciekawe prawda? Twórcami muzyki na ten album nie są członkowie zespołu (Dunford dołączył do niego oficjalnie dopiero w przyszłości). Nie zmienia to faktu, że powstała świetna muzyka, zagrana na mistrzowskim poziomie przez świeży kwintet grający pod szyldem Renaissance.
Album zawiera, jak wspomniałem, sześć utworów. Całość rozpoczyna żywiołowy Prologue. I tu od pierwszych sekund wprowadza nas w całość kapitalny fortepian, który jest głównym instrumentem nadającym ton całości. A utwór zaczyna się od znanych naszym sercom dźwięków. Ot jest to ładne zapożyczenie z Chopina i jego Etiudy rewolucyjnej. Tu możemy również posłuchać znakomitych wokaliz Annie Haslam. Kompozycja posiada kilka zmian tempa jednak jako całość zachowuje dynamizm. Świetny otwieracz.
Następny Kiev to od samego początku kolejny fortepianowy popis Touta, który po około minucie przechodzi w dość delikatną pieśń. Tu głównym wokalistą jest basista zespołu John Camp, którego znakomicie wspiera Haslam tworząc piękne harmonie wokalne. Utwór ma raczej spokojny charakter, marzycielski z elementami folku. Jednak w pewnym momencie, za sprawą fortepianu, zrywa się do biegu. Tu, tak samo jak w utworze poprzednim, umiejętnie wpleciono cytat z muzyki klasycznej i jest to fragment jednej z kompozycji Rachmaninowa.
Sound Of The Sea. Ten tytuł mówi sam za siebie. Bardzo ładnie wykorzystano tu odgłosy szumu fal i te charakterystyczne śpiewy mew. Do tego melancholijny, niezwykle stonowany fortepian i taki sam śpiew Annie Haslam. Nic tylko usiąść i odpłynąć we wspomnienia. Spare Some Love to dość prosta piosenka (choć w okolicach trzeciej minuty mamy krótkie acz ładne przełamanie), ale bardzo sympatyczna, nośna, melodyjna, powoduje, że kiwamy się od lewa do prawa, a w głowie wyświetlane są letnie łąki i polany.
Bound For Infinity to, podobnie jak poprzedniczka, spokojna, prosta piosenka, która ma w sobie całe pokłady delikatności i subtelności. Przede wszystkim fortepian robi tu robotę.
Album zamyka najdłuższy utwór bo trwający jedenaście i pół minuty Rajah Khan. Ten nieco orientalny tytuł zdradza jego zawartość. Początek to wyraźna gitara poruszająca się w psychodeliczno-orientalnych oparach. W okolicach trzeciej minuty utwór zaczyna płynąć powolnie, a za sprawą tanpury i fantastycznych wokaliz Haslam odbywamy bliskowschodnią podróż. Dalej mamy też popisy instrumentów klawiszowych (gościnny występ Francisa Monkmana). Świetny utwór, narkotyczny, w pewnym momencie zrywający się do galopu by ostatecznie zatonąć w oparach opium.


Prologue to album, który jest pierwszym rozdziałem nowego składu Renaissance. Mym zdaniem może muzycznie nie zawsze porywa, ale jako całość gra naprawdę przyjemnie. W szczególności swój egzamin zdali członkowie zespołu, którzy udowodnili, że są sprawnymi technikami z dużą wyobraźnią. Skład swe skrzydła rozwinął na kolejnych albumach, ale i ten można polecić i z przyjemnością wysłuchać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz