wtorek, 17 listopada 2020

Richard Pinhas - L'Ethique (1982)

  1. L'Ethique (Part 1)
  2. Dedicated To K.C.
  3. Melodic Simple Transition
  4. Belfast
  5. L'Ethique (Part 2)
  6. The Western Wail (Part 1)
  7. L'Ethique (Part 3)
  8. The Western Wail (Part 2)
  9. L'Ethique (Part 4)


Z cyklu „Atrakcyjna osiemdziesiątka”
Dziś wracamy do tego znakomitego muzyka i kompozytora, którym niewątpliwie jest Richard Pinhas. L'Ethique jest piątym solowym dziełem Richarda, a jednocześnie ostatnim przed dłuższą przerwą. Po wydaniu tego albumu były zapowiedzi kolejnego, bardziej cyfrowego dzieła, które miało się ukazać w 1984 roku. Życie jednak zweryfikowało te plany. Pinhas popadł w depresję i pogrążył się w niej na niemal dziesięć lat. Lecz zanim nastąpił ten ciemny okres w jego życiu podzielił się ze światem naprawdę przyzwoitym L'Ethique…
Na omawianej płycie, prócz samego głównego bohatera, wystąpiło jeszcze kilku znakomitych muzyków. Byli to między innymi Clement Bailly (perkusja), Bernard Paganotti (gitara basowa) oraz Patrick Gauthier (minimoog) – wszyscy to muzycy jakże znakomitego zespołu Magma. Ale prócz nich na L'Ethique wystąpili również Jean Philippe Goude (minimoog, perkusjonalia), Georges Grunblatt (minimoog) oraz Gilles Deleuze (głos). Jak widzimy, obsada jest niczego sobie.
A muzyka? Arcyciekawa. Album otwiera utwór tytułowy. To jego pierwsza odsłona, w dalszej części albumu będą kolejne trzy. Ale wracamy do części pierwszej. Ta trochę nas zaskakuje. Otóż naszym uszom ukazują się niby delikatne rytmy w stylu techno. Jednak ten beat kapitalnie uzupełniają inne dźwięki generowane przy pomocy instrumentów klawiszowych. Gdy mija około dwie i pół minuty, dochodzi gitara Pinhasa i robi się naprawdę fantastycznie. W głowie malują mi się obrazy melancholijno-apokaliptyczne. I choć te wizje są sprzeczne, to tak to widzę. Znakomity początek. Pinhas będzie rozwijał te pomysły w kolejnych częściach, które jak wspomniałem pojawiają się później.
Po fantastycznym wejściu, w kolejnym utworze, mamy coś jeszcze lepszego. Kompozycja zatytułowana jest Dedicated To K.C. Jak pewnie nie trudno się domyśleć Richard miał na myśli King Crimson. I rzeczywiście w ich stylu jest ten utwór. Gitarowy, perkusyjny, gęsty, ze zmianami tempa i nastrojów. Kapitalny. Początek to gitarowe wprowadzenie, do którego dołącza szybka, konkretna perkusja. Po niecałych dwóch minutach mamy zmianę i King Crimson pełną gębą. Ależ ja kocham ten utwór. Kolejne dwie minuty muzycznej pogoni do utraty tchu i znowu zmiana nastroju, a przede wszystkim tempa, które robi się łagodne i delikatniejsze. Drodzy Państwo, ten utwór to siedem minut muzycznej ekstazy. Dla mnie chyba faworyt tego albumu.
Utwór numer trzy Melodic Simple Transition. To kompletnie co innego od tego co mogliśmy usłyszeć w poprzedniku. To kompozycja mocno osadzona w elektronice. Gdy tego słucham widzę podobieństwa do twórczości Manuela Gottschinga z zespołu Ashra i jego albumu New Age Of Earth. Opisywałem go zresztą na blogu. Proszę poszukać i poczytać.
Belfast to chyba najbardziej odjechany utwór na tym albumie. Brzmi mocno futurystycznie. Znakomita sekcja w pewnym momencie wzmocniona gitarą.
The Western Wail. To dwuczęściowa kompozycja. Plotki głoszą, że ten utwór nosi tytuł The Western Wall i tylko na skutek błędu w druku pozostało Wail. Ale tu przyznam, że nie znam dokładnie tej historii, to jedynie zasłyszana plotka. Jeśli ktoś z Państwa wie jak było naprawdę proszę o komentarz. A sam utwór? Żywiołowy, z perkusją i grubym basem. No i znakomita gitara Pinhasa jaką znamy z jego występów w zespole Heldon, co w połączeniu ze znakomitą elektroniką daje kapitalny efekt. Część druga tego utworu osadzona jest bardziej w galaktycznych klimatach, wolniejsza, krocząca, z dużą ilością minimoogów.
Wszystko zamyka króciutka miniatura, będąca czwartą częścią utworu tytułowego.
Na wydaniu kompaktowym znalazła się jeszcze jedna pozycja zatytułowana Southbound. To nagranie live wykonane w trio Pinhas – Auger – Gauthier. Dodam, znakomite wykonanie.


Dla mnie osobiście to naprawdę świetny album, który przez lata wysłuchałem dziesiątki, jeśli nie setki razy. Zawsze trafia w mój nastrój. I jeśli nawet nie zachwyca w danym dniu w całości, to te kilka utworów powoduje szybsze bicie mojego serca. Jak zaznaczyłem na wstępie L’Ethique to ostatni solowy album Pinhasa przed dziesięcioletnią przerwą. Jak sam powiedział „Przerwałem wszystko i nie sądziłem, że kiedykolwiek wrócę do muzyki. Zdecydowałem, że muzyka nie jest już dla mnie. Wyraziłem w niej wszystko to co chciałem”. Na szczęście miłość do muzyki oraz wena powróciły i Pinhas w 1992 roku wydał kolejny album zatytułowany DWW. Ale to już opowieść na przyszłość.

1 komentarz:

  1. "Dedicated to K.C." kojarzy się przede wszystkim z ostatnimi płytami Heldon ;) Oczywiście, Pinhas już wtedy inspirował się King Crimson, więc wszystko się zgadza.

    Tego albumu nie znałem wcześniej, więc dzięki za rekomendację. Co prawda w drugiej połowie odczuwałem już pewne znużenie, jednak warto było posłuchać dla kilku początkowych nagrań.

    OdpowiedzUsuń