No, ostatni dzień tego roku. Roku, który na długo zapisze się w historii ludzkości. Nie będę się wdawał w szczegóły wszak wszystkich z nas mijający rok doświadczył, w taki lub inny sposób. Krótko mówiąc, nie zaliczymy 2020 do panteonu tych udanych. A że u mnie wszystkie ważne wydarzenia od zawsze łączą się z muzyką to i do tego okresu musiałem dobrać jakiś utwór. Długo się zastanawiałem i w końcu mnie olśniło. Muzycznym opisem roku 2020 będzie Kosmogonia genialnego Krzysztofa Pendereckiego…
Jak powstał ten utwór? W 1970 Organizacja Narodów Zjednoczonych obchodziła swoje dwudziestopięciolecie. Z tej okazji ówczesny sekretarz generalny ONZ U Thant poprosił (a właściwie zamówił) Pendereckiego o skomponowanie utworu na tę okazję. 24 października 1970 roku pod batutą indyjskiego dyrygenta Zubina Mehta po raz pierwszy wybrzmiał ten utwór. Orkiestra, chór mieszany oraz trzy głosy solowe. Głównym tematem tamtego wieczoru była IX Symfonia Beethovena, ale goście zgromadzeni w sali jak i słuchacze przy radioodbiornikach mogli wysłuchać także Kosmogonii. Jestem arcyciekawy ich reakcji.
Kosmogonia to opowieść o powstaniu i historii świata. Penderecki w swoim dziele wykorzystał wiele cytatów pochodzących z przeróżnych okresów w dziejach naszej planety. Przykładowo możemy tu usłyszeć cytaty z O oświeconej niewiedzy Mikołaja z Kuzy, O obrotach sfer niebieskich Mikołaja Kopernika, O naturze rzeczy Lukrecjusza, Księgi Genesis, Metamorfoz Owidiusza, Żywiołu powietrza Leonarda da Vinci, O przyczynie, początku i jedności oraz O nieskończoności, wszechświecie i światach Giordana Bruna, a także słowa Jurija Gagarina, Johna Glenna i fragment Antygony Sofoklesa. Jak Państwo widzą wachlarz jest ogromny.
Ale dla mnie dramaturgię tego utworu buduje oczywiście muzyka. A ta robi ogromne wrażenie. Dramatyzm kompozycji słychać już od pierwszych sekund kiedy w całość wprowadza nas jednostajny lecz ponury dźwięk. Ta dramaturgia nie opuszcza nas praktycznie przez cały czas trwania kompozycji. Dla mnie osobiście pierwsze cztery minuty to wycieczka w nieznane otchłanie. Znakomite bębny, kotły i perkusjonalia, które w połączeniu z instrumentami dętymi i smykami dają obraz przerażenia. Dosłownie. Nie dziwota, że w samych początkach Magazynu Kryminalnego 997 jego autorzy wybrali te fragmenty Kosmogonii jako tło muzyczne do zilustrowania zabójstw i obrazów z odnalezienia zwłok. Kto w drugiej połowie lat 80-ych oglądał ten pogram, ten wie o czym tu piszę.
No ale jedźmy dalej. Kakofonia dźwięków, sonorystyka, notabene zapoczątkowana w muzyce właśnie przez Pendereckiego, chóry, podniosłość i swego rodzaju kulminacyjny moment w okolicach siódmej minuty. Dalej na pierwszy plan wysuwają się soliści, a w tle muzyczna dramaturgia. Okolice dziesiątej minuty dają nam nieco wytchnienia i uspokojenia. Jednak nutka niepokoju ciągle wisi gdzieś w powietrzu. Po kolejnych trzech minutach wraca przerażenie, demony i okrucieństwo (przynajmniej ja to tak odbieram), które prowadzi nas do końca.
Gdy pierwszy raz usłyszałem ten utwór w całości, a było to w czasach smarkatych, byłem przerażony. Od tego czasu minęło kilka dekad, a podczas słuchania nadal mam ciarki na plecach i oglądam się za siebie czy aby do salonu nie weszło jakoweś licho. Moja Żona gdy słucha tego utworu robi się dosłownie blada. Jeśli chcesz trafić w najgorsze czeluści ludzkiego zła włącz sobie tę kompozycję. Tak mniej więcej brzmiało zdanie, które gdzieś kiedyś przeczytałem. I zgadzam się z nim w całej rozciągłości. Proszę wysłuchać i przekonać się osobiście.
Kosmogonia przeraża do cna, ale jednocześnie wciąga, nie sposób oderwać się od słuchania. I dla mnie jest utworem roku 2020, a raczej ilustracją tego roku. Oby przyszły, dał nam oddech i więcej radości, czego tak sobie jak i Państwu życzę z całego serca.
PS. Swoją drogą jestem ciekaw jaki utwór według drogiego Czytelnika idealnie przedstawiłby ten mijający rok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz