piątek, 22 listopada 2019

Lipali - Mosty Rzeki Ludzie (2019)


1. Będzie dobrze; 2. Kim jestem?; 3. Od brudu; 4. Pa; 5. Trzy serca; 6. Ocalimy nas; 7. Stoimy na ramionach skał; 8. Zapasy w błocie; 9. Świat upada; 10. Przed siebie, od siebie, za siebie


Dziś premiera tej płyty. Albumu słucham od kilku dni. Zakupiona w przedsprzedaży, z autografami grupy, dotarła już w poniedziałek. Przed jej wydaniem Lipa mówił, że można się zdziwić słuchając tego krążka. I tak w rzeczywistości jest. Zespół wyraźnie łagodzi swoje dotychczasowe oblicze, ale nie brakuje tu także mocniejszych akcentów. A o czym opowiada ten album? O nas, o podziałach, swarach, gniewie, ale i o nadziei, że można to naprawić…
Nie jestem jakimś wielkim fanem Lipali, nie mam całej ich dyskografii na półce. Co kilka lat nachodzi mnie jednak na ich twórczość. Sam nie wiem dlaczego tak mam. Wcześniej kupiłem ich album Trio, a to było dziesięć lat temu. W międzyczasie wydali ze dwa albumy, ale jakoś tak wyszło, że ich nie kupiłem. Nie potrafię tego wyjaśnić. Dla mnie głównym magnesem jest Lipa i jego fenomenalny głos, który uwielbiam od pierwszej połowy lat dziewięćdziesiątych (ach ten Nóż). Pisałem na blogu o trzeciej płycie Illusion, która powaliła mnie niemal dwadzieścia pięć lat temu. Genialna płyta. A teraz mamy 2019 i nowy album Lipali.

Na krążku znalazło się jedenaście utworów. Całość otwiera fajna, lekka piosenka zatytułowana Będzie dobrze. Fajny bas i naprawdę ładne klawiszowe tła. No i ten głos Tomasza, kapitalny. Utwór pięknie płynie, uspokaja. Ostatnie miesiące to nerwówka w mym życiu i gdy słyszę taki utwór, w którym wokalista śpiewa „Wiem, będzie dobrze...” to jest właśnie to czego mi teraz trzeba. Świetny początek.
Zaraz po nim piosenka promująca płytę, a mianowicie Kim jestem? Przyznam, że gdy pierwszy raz usłyszałem ją kilka tygodni temu byłem przynajmniej zdziwiony. Prosta piosenka, typowo radiowa, taka jakaś… Ale im dłużej jej słucham tym bardziej mnie kołysze. Bardzo mocną stroną tego utworu jest z pewnością tekst z pierwszymi wersami na czele.
Po dość spokojnym początku przychodzi pora na więcej werwy. Dostajemy ją w utworze Od brudu. Niby zaczyna się pitu pitu by za chwilę zarzucić nas ciężkim, brudnym riffem do jakiego Lipa nas przyzwyczaił przez te lata. I ten ryk - krzyk w refrenach. Jest moc.
Po mocnych wrażeniach ponownie schodzimy na ziemię i mamy jedną z mych faworytek na tej płycie. Chodzi o utwór Pa. Piękna ballada z nieco mocniejszymi refrenami. Tu fantastyczne solo trąbki, na której zagrał Robert Jakubiec plus ponownie ten głęboki głos Lipy. Uwielbiam go w takim repertuarze. Wcale, ale to wcale nie przeszkadza mi to łagodne oblicze zespołu.
Co jeszcze mamy na płycie? Fenomenalny, galopujący Ocalimy nas. Ależ to gra fantastycznie. Stoimy na ramionach skał, które w pierwszym kontakcie zabrzmiało mi troszkę niczym Deszcze niespokojne. Sporo klawiszowych wstawek, które nie psują odbioru, a dodają smaczku. Moc przeplata się z łagodnością.
Zapasy w błocie to w partii basu jakby nieco wolniejsza wersja Vendetty z płyty Illusion 3. Fajny ostry kawałek.
Świat upada to zastanowienie nad losem naszej planety. Opowieść o tym jak ją eksploatujemy i przez to niszczymy. Znikają kolejne gatunki zwierząt i roślin. Lipa zastanawia się czy sami doprowadzimy się do zagłady. Niestety wszystko ku temu idzie. I te wymowne głosy dziecięce. Pomyślmy o przyszłych pokoleniach.
Ostatni utwór to dla mnie kapitalne zwrotki. To niby koniec, ale tak naprawdę mamy ukryty jeszcze jeden numer, a właściwie miniaturkę, co Lipa też nie pierwszy raz robi na swych płytach.

Dodam jeszcze tylko, że płyta jest przepięknie wydana. Gustowny digibook, wysokiej jakości, a w środku teksty piosenek, zdjęcia i w moim przypadku autografy. Przyznam, że ten Lipy jest arcyciekawy.


Nie wiem, może Lipali idealnie trafili tą muzyką w mój nastrój ostatnich tygodni, ale Lipa robi to już nie pierwszy raz. W połowie lat dziewięćdziesiątych też to zrobił z zespołem Illusion. I właśnie słuchając Mostów Rzek Ludzi odnoszę wrażenie, że sporo z tych lat dziewięćdziesiątych jest tu przemycone. Przyznam, że kupuję coraz mniej nowości bo w przeważającej mierze raczej mnie rozczarowują, ale nie w tym przypadku. Płyta kupiona całkiem w ciemno (czego praktycznie już nie robię) i takie miłe zaskoczenie. Ortodoksi mogą narzekać, że zbyt dużo tu Damianków, a za mało Żużelków, ale proszę dać jej szansę. Naprawdę świetnie gra ta płyta w całości, a obok łagodnych piosenek jest trochę tego błota, w którym można się fantastycznie upaćkać. Zdecydowanie jedna z moich faworytek tego roku. Dzięki chłopaki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz