piątek, 3 stycznia 2020

Jean-Luc Ponty - Cosmic Messenger (1978)

  1. Cosmic Messenger
  2. The Art. Of Happiness
  3. Don't Let The World Pass You By
  4. I Only Feel Good With You
  5. Puppet's Dance 
  6. Fake Paradise
  7. Ethereal Mood
  8. Egocentric Molecules

W noc sylwestrową, chwilę przed północą, stanąłem w oknie aby popatrzeć na fajerwerki. A że mieszkam wysoko i mam widok na całe miasto jest na co popatrzeć. Od wielu lat przesypiam tę noc bo co może być ekscytującego w tym, że człowiek jest starszy o kolejny rok? Tym razem spać się nie chciało i postanowiliśmy popatrzeć na ten teatr, w którym główną rolę grają fajerwerki. I tak patrząc w tę czarną tablicę nad naszą planetą, w głowie wyświetliła mi się okładka tej właśnie płyty ze świetlistą postacią spadającą z nieba. Musiałem natychmiast odpalić choć utwór tytułowy, który od zawsze zwala mnie z nóg...
Na płycie prócz samego Jean-Luca Ponty, który gra oczywiście na skrzypcach, ale i syntezatorze oraz organach, pojawili się też inni muzycy. Joaquin Liovano (gitara akustyczna i elektryczna), Peter Maunu (gitary elektryczna, akustyczna), Allan Zawod (instrumenty klawiszowe), Ralphe Armstrong (gitary basowe) oraz Casey Scheuerell (perkusja). Na tym albumie zabrakło znakomitego gitarzysty Daryla Stuermera, znanego nam tak dobrze z koncertowego składu Genesis. Ale następcy spisali się równie znakomicie dając kapitalne popisy w trakcie trwania całego albumu.
No właśnie, ten otwiera utwór tytułowy. Pamiętam doskonale gdy po raz pierwszy usłyszałem tę kompozycję. Dosłownie zwaliło mnie z nóg. Klimat tego utworu jest niesamowity. Wszystko zaczyna się od delikatnych dźwięków gitary i złowrogich organów, które z każdą sekundą wychodzą naprzód do słuchacza. Ale gdy po kilkudziesięciu sekundach pojawia się sekcja człowiek czuje się jakby znienacka dostał w twarz. Gitara robi swoje, a Ponty czaruje kosmiczny świat za pomocą skrzypiec i robi to znakomicie. Dla takich kompozycji stworzono dobry sprzęt grający. Pierdzące głośniczki laptopa (nie wspominając o telefonach) w życiu nie oddadzą piękna i wszystkich smaczków utworów takich jak ten. 
Następny numer to żywiołowy The Art Of Happiness. I tu ponownie fantastyczna sekcja, świetne solo gitary, a później skrzypiec Jean-Luca.
W Don’t Let The World Pass You By mamy delikatną powtórkę z utworu otwierającego całość. Syntezatory wyłaniające się z nicości, którym towarzyszy gitara plus perkusja. Wszystko płynie niespiesznie i dopiero w okolicach drugiej minuty utwór za sprawą wspomnianej sekcji zdecydowanie przyspiesza dając miejsce na popisy klawiszowe. Nie zabrakło tu również wspaniałej solowej partii skrzypiec naszego bohatera. Ależ ten numer daje kopa, pozytywnie nastraja i daje siłę do działania.

Kolejna kompozycja przynosi nam wytchnienie. To najkrótsza propozycja na tym albumie i jest przepiękną balladą zatytułowaną I Only Feel Good With You. Tak, wiele lat temu zadedykowałem ten utwór swojej Żonie bo tylko przy niej czuję się dobrze. I muzyka w pełni to oddaje. Ponty stworzył tu ogromne pokłady ciepła, miłości, a nawet wzruszenia. Często gram ten utwór gdy obok nie ma mojej Żony i natychmiast robi się lepiej na sercu. Cudowna kompozycja.
W Puppet’s Dance i Fake Paradise wracamy do bardziej żywiołowego grania. Ethereal Mood to powrót do spokojnego, balladowego nastroju. To równie piękna propozycja co I Only Feel Good With You. Zamykamy oczy i odpływamy w nieznane krainy. Całość zamyka szybki, chyba najbardziej żywiołowy na całej płycie (ach to solo gitarowe) Egocentric Molecules, który jest świetnym zwieńczeniem albumu.
Cosmic Messenger to wspaniałe melodie, sporo ciekawych solówek gitarowych, klawiszowych i oczywiście tych zagranych na skrzypcach. No i ta sekcja, która robi tu dużą i dobrą robotę. To mój ulubiony album francuskiego skrzypka, oczywiście z tych co znam (a znam kilkanaście). Uwielbiam takie płyty, które zaskakują za pierwszym razem i przez lata nadal trzymają. Wracam często i zawsze z wielką chęcią. Dla mnie bomba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz