wtorek, 18 lutego 2020

Out Of Focus - Not Too Late (1999)

  1. That's Very Easy
  2. X
  3. The Way I Know Her
  4. Y
  5. Spanish Lines


Zastanawiałem się jaka ma być kolejna płyta, którą mam Państwu przedstawić. Czasem nadmiar powoduje chaos i człowiek nie wie na co się zdecydować. Wziąłem się więc za przeglądnie starych zdjęć, które robiłem na potrzeby mojego bloga (a jest tego trochę) i w pewnym momencie patrzy na mnie ta twarz i to bielmo na oku. Pomyślałem - dlaczego nie? Datowanie płyty, a konkretniej jej wydania to 1999, ale tak naprawdę album został nagrany wiosną roku 1974 i zapomniany na ćwierć wieku… 
Out Of Focus to zespół pochodzący z Niemiec, a konkretniej z Monachium. Powstał w 1968 roku by dwa lata później wydać swój debiut. Opisywany tu album jest czwartym w dorobku grupy, który w epoce trafił na półki archiwum i nie ujrzał światła dziennego. A to za sprawą tarć i nieporozumień w zespole, które były na tyle silne, że grupa się po prostu rozleciała. Ale jeszcze zanim do tego doszło, po nagraniu trzeciej płyty Four Leter Monday Afternoon z Out Of Focus odszedł klawiszowiec Hennes Hering. Przeszedł do zespołu Sahara, o którym pisałem już na blogu.
Lider w osobie Remgiusa Dreschlera (gitara) nie zastanawiał się długo i natychmiast zatrudnił nowego muzyka, którym okazał się Wolfgang Göhringer. Nie był to jednak klawiszowiec (jak jego poprzednik), a gitarzysta. W zespole znalazło się więc dwóch gitarzystów przez co materiał na Not Too Late zyskał nieco inny odcień.
A kto znalazł się jeszcze w składzie nagrywającym ten album prócz dwóch wspomnianych panów? Moran Neumüller (śpiew, saksofon sopranowy, saksofon tenorowy, flet), Ingo Schmid-Neuhaus (saksofon barytonowy, saksofon altowy), Stefan Wiesheu (gitara basowa) oraz Klaus Spöri (perkusja).

Na stronie pierwszej znalazły się dwa utwory. Pierwszy z nich trwa nieco ponad dziewięć minut i zatytułowany jest That’s Very Easy. Sekcja, delikatna gitarka i melodyjny saksofon przywodzący przez moment te z polskich dancingów. Słuchacz może być nieco zdziwiony i zdegustowany, w szczególności gdy zna poprzednie płyty zespołu. Jednak im dalej w utwór tym ciekawiej. Pojawia się piękny flet. Wszystko utrzymane w nastrojowych klimatach, dopiero w finale panowie pozwalają sobie na odrobinę kapitalnego szaleństwa, a to za sprawą gitary, która daje tu niezły popis.
Drugi utwór nosi tytuł X. Od samego początku sekcja i dęciaki przejmują tu główną rolę. Tutaj muzycy również budują swego rodzaju nastrój, ale nie boją się w pewnych momentach podkręcać tempa. Podobnie jak wcześniej mamy tu też solo fletu, który zdaje się być nieco bardziej odważny. W końcu jest i gitara o delikatnie bluesowym zabarwieniu. Na sam koniec solo na perkusji, ale czy potrzebne? Tak czy inaczej dobra pozycja.

Strona druga to trzy kompozycje. Pierwszą z nich jest najkrótsza pozycja na tym albumie The Way I Know Her. To ballada, śpiewa Neumüller. Bardzo ładna gitara akustyczna, do której po pewnym czasie dołącza równie subtelny flet.
Trwający niespełna osiem minut Y również jak poprzedniczka rozpoczyna się łagodnie. Tu od samego początku usłyszymy niezwykle klimatyczny duet gitara-saksofon okraszony pyknięciami talerzy perkusyjnych. W okolicach drugiej minuty utwór wyraźnie przyspiesza (ciekawe solo saksofonu). Po upływie półtorej minuty pałeczkę od saksofonu przejmuje gitara by w dalszej części połączyć siły. Jeden z moich ulubieńców z tego albumu.
Całą płytę zamyka Spanish Lines. Sam początek jest dość skoczny i rzekłbym nawet radosny. Sympatyczne dęciaki i gitary. Dopiero po dwóch minutach zmienia się charakter utworu i też za sprawą dęciaków, tyle że teraz robi się przygnębiająco, a zespół skręca bardziej w stronę jazz rocka. Mimo, że jak we wcześniejszych utworach na tym albumie i tu pojawia się solo gitary, to Spanish Lines w mym odczuciu należy do saksofonów. Kapitalny, dynamiczny utwór.


Not Too Late to bardzo ciekawie podany jazz rock z domieszką fusion, rocka progresywnego oraz kapką psychodelii. Ciekawa pozycja na scenie krautrocka lat siedemdziesiątych. Wspaniale, że ten album w końcu się ukazał bo jest kolejną świetną pozycją w dyskografii tego zespołu i szkoda by było gdyby album przepadł w czeluściach jakiegoś archiwum. Jak sugeruje sam tytuł płyty nigdy nie jest za późno na wydawanie takich albumów. Warto przynajmniej posłuchać, a najlepiej mieć w kolekcji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz