środa, 22 lipca 2020

Battiato - Sulle Corde Di Aries (1972)


  1. Sequenze e frequenze
  2. Aries
  3. Aria di rivoluzione
  4. Da Oriente ad Occidente
Jak Państwo wiedzą, cenię sobie włoskich wykonawców i sporo płyt z tego podwórka opisałem już u siebie na blogu. Dziś kolejny album, który bardzo lubię, wprowadza mnie w pewnego rodzaju trans, uspokaja. Zobaczmy zatem co Franco Battiato zamieścił na swoim trzecim albumie. Muzyka zawarta na tej płycie to mieszanka wielogatunkowa. Mamy tu połączenie elektroniki z folkiem, progresją, minimalizmem, muzyką eksperymentalną, psychodelią i łykiem awangardy. Ciekawie prawda?…
Moja pierwsza styczność z tym albumem? Chyba koniec lat dziewięćdziesiątych. Pamiętam imprezę (to chyba za duże słowo) na jednym z łódzkich osiedli, na której dominowała muzyka taneczna. Ale nie, impreza nie polegała na włączeniu muzyki na przysłowiowy full, ot grała w tle. W pewnym momencie, przechodząc obok jednego z pokoi me małżowiny uszne wychwyciły inne dźwięki dochodzące z jego środka. Zapukałem, zaglądam, a tam dwóch kolegów (w tym gospodarz) siedzą przy gramofonie z papierosami w dłoniach, a na talerzu kręci się ten właśnie album Franco Battiato. Ależ tam była atmosfera. Zadymiony pokoik i ta muzyka. Odlot. Tak poznałem tego wykonawcę i sam album. Fajne wspomnienia.
Na płycie znalazły się cztery utwory. Franco użycza tu swojego głosu, gra na gitarze, kalimbie, przetworzonym fortepianie, ale przede wszystkim używa syntezatora VCS3. Na albumie znalazło się też spore grono muzyków, którzy grają od instrumentów dętych przez perkusje na głosach sopranowych kończąc.

Wszystko rozpoczyna utwór zatytułowany Sequenze e frequenze. To najdłuższa propozycja na tym krążku, trwa bowiem ponad szesnaście minut i zajmuje całą pierwszą stronę winylowego wydania. Rozpoczyna się sekwencją instrumentów dętych, ale w delikatnej konwencji free, dołączają wspomniane wyżej soprany budując dość przerażający obraz. Chwilę później dochodzi do głosu elektronika i śpiew, który po niedługim czasie cichnie, a na jego miejscu pojawia się gitara. Battiato małymi krokami buduje atmosferę wprowadzając słuchacza w narkotyczny trans. Dźwięki potrafią zahipnotyzować i sam wiele razy się na tym złapałem.
Druga strona to trzy krótsze propozycje. Pierwsza z nich (Aries), a raczej jej elektroniczny początek jako żywo przypomina mi muzykę z płyty New Age Of Earth projektu Ashra, który zresztą opisywałem na blogu. To początek utworu, a co dalej? Ponownie sekwencje wprowadzające nas w swego rodzaju trans, który w pewnej chwili przerwany jest ciekawym solo saksofonu. Ten prowadzi nas do samego końca utworu.
Aria di rivoluzione oparte jest bardziej na melodii. Ładna wiolonczela, w późniejszej fazie saksofon, śpiew Battiato plus melorecytacje w języku niemieckim. Piękny utwór.
Wszystko zamyka nam Da Oriente ad Occidente. Jak sam tytuł może sugerować mamy tu sporo orientalnych odniesień. Świetne połączenie wielu instrumentów z obojem na czele. 


Płyta Sulle Corde Di Aries jest bardzo ciekawą pozycją, którą przynajmniej powinno się wysłuchać. I trzeba jej dać szansę kilkukrotną. Z doświadczenia wiem, że nie u wszystkich „zażarło” po pierwszym razie. U wielu kolejne odsłuchy spowodowały dozgonną miłość. Mnie za każdym razem wciąga ta muzyczna podróż, która trwa już ponad dwadzieścia lat. Włączam ją zwłaszcza gdy chcę odlecieć, kompletnie się wyłączyć. Staram się nie zwracać uwagi na teksty zawarte na płycie gdyż te mogą zdołować bo w rzeczy samej dotyczą spraw smutnych. Cóż, śpiew (którego nie jest dużo) traktuję jako dodatkowe instrumenty. No i od zawsze podobała mi się ta okładka.

1 komentarz: