- Peccato D'Orgoglio
- Dopo L'Uragano
- Croma
- La Mente Vola
- Ombra Muta
Kilka lat temu
zaprosiłem do siebie mojego kolegę. Ten zapytał mnie czy może przyprowadzić swojego
znajomego, który jak my, jest wielkim miłośnikiem muzyki. Powiedziałem, że nie
mam nic przeciwko. Przyszli, właśnie leciał Alphataurus. Nieznajomy (pozdrawiam
Krzysiu) wziął okładkę w swoje ręce i powiedział „Dam ci za to 400 złotych”.
Jak nietrudno się domyśleć wyszedł z niczym, ale ten album przesłuchaliśmy
wtedy kilkukrotnie. Tak, to znakomity debiut włoskiej formacji poruszającej się na poletku rocka progresywnego…
Grupa pochodzi z
Mediolanu i jak już wspomniałem ten album jest ich debiutem. Kolejna płyta
ukazała się dopiero dwadzieścia lat później i niestety był to słaby materiał. Wracając
do debiutu, w nagraniu tego krążka wzięli udział Michele Bavaro (śpiew), Guido
Wasserman (gitara), Pietro Pellegrini (fortepian, Hammondy, Moog, wibrafon,
szpinet), Alfonso Oliva (gitara basowa) oraz Giorgio Santandrea (perkusja, kotły).
Muzycznie jest co
najmniej bardzo dobrze (moim zdaniem znakomicie). Otwierający całość Peccato D´Orgoglio
robi naprawdę wyśmienite wrażenie i jest najdłuższą propozycją na tym albumie.
Sam początek złowieszczy, niespokojny, wyczarowany przy pomocy kapitalnej sekcji
oraz gitary. Dalej do akompaniamentu gitary klasycznej śpiewa Bavaro. Trzeba
przyznać, że chłop ma naprawdę dobry głos i jeżeli komuś nie przeszkadza język
włoski, można czerpać przyjemność ze słuchania. No ale w tym ponad
dwunastominutowym kawałku dzieje się więcej ciekawych rzeczy. Poczynając od
fantastycznych popisów klawiszowych przez ostrzejszą gitarę na zmianach tempa i
nastrojów kończąc. Nieziemsko brzmiące organy i galopująca gitara przeplatają
się z ciemnymi fragmentami. Bezbłędny otwieracz.
Po szybkim i niespokojnym początku Dopo L´uragano uspokaja
nieco atmosferę. Ładna gitara akustyczna,
głos Michele i fortepianowe wtręty. Jednak pojawiają się tu także fragmenty z mocną
gitarą, która z Hammondami tworzą mocny duet. Druga część utworu zapędza się w
jazzowe rejony. Brawa dla gitary i fortepianu.
Stronę pierwszą zamyka
krótka, instrumentalna kompozycja zatytułowana Croma. To popis gry na wszelkiego
rodzaju klawiszach dzięki którym słuchacz przeżywa symfoniczną progową ucztę. Niezwykle
smutna, ale zarazem piękna to muzyka. I te kotły, ach…
Na stronie drugiej
znajdziemy dwa utwory z których każdy trwa ponad dziewięć minut. Pierwszy z
nich La Mente Vola to z początku
kontynuacja symfonicznego brzmienia (kapitalna robota Pietro Pellegriniego,
który wykorzystuje tu cały wachlarz instrumentów klawiszowych). Ten utwór to
mój zdecydowany faworyt na tym albumie. Wraz z pojawieniem się śpiewu Bavaro
utwór staje się łagodniejszy. No i to kapitalne brzmienie wibrafonu, który
również obsługiwany jest przez Pellegriniego (szkoda jedynie, że tak krótko).
Ombra
Muta kończy przyjemność obcowania z tym jakże ciekawym albumem. Niezwykle
mocne gitarowe granie, silny wokal i ponownie rewelacyjna praca wszędobylskich instrumentów
klawiszowych. Mocny akcent na zakończenie i kawał dobrego progresywnego klimatu.
Po
wysłuchaniu tej płyty ma się ogromny żal, że właściwie niedługo po jej nagraniu
zespół się rozpadł. Wielka szkoda, bo panowie pokazali tu, że mieli naprawdę
świetne pomysły, a ich muzyka stała na bardzo wysokim poziomie. W świecie
włoskiego podwórka progresywnego jedna z najważniejszych płyt. Mocne gitary,
szalejące klawisze i świetna sekcja. Czego chcieć więcej? Do tego ostre granie
miesza się z ładnymi melodiami, a pokręcone rytmy i zmiany klimatów dostarczają
cudownych wrażeń. Dla mnie absolutny mus w kolekcji. I jeszcze ta wymowna
okładka. Gołąb będący symbolem pokoju zrzuca bomby. Rewelacja.
Kolejna grupa z Włoch, którą proponujesz na blogu i kolejny strzał w 10. Przyznam, że słabo znam zespoły grające proga z tej części Europy. Super blog. Mam nadzieję, że odkryję u Ciebie całą masę świetnej muzyki.
OdpowiedzUsuńZapraszam. Po to między innymi jest ten blog aby muzykę odkrywać. Pozdrawiam
Usuń