środa, 25 września 2019

5 LAT


Właściwie to nie mam pojęcia zielonego co napisać. Po pierwsze, jestem w wielkim szoku, że oto mija pięć lat od powstania i pierwszego wpisu w mym muzycznym pamiętniku. Kiedy to zleciało? Również pojęcia nie mam. Szczerze mówiąc, to nie przypuszczałem, że wytrwam aż tak długo. A tu pyk i piątka zleciała…

Co prawda, po ilości publikacji wyraźnie widać, że z każdym rokiem zapał coraz mniejszy. Jednak po dwóch intensywnych latach stwierdziłem, że to nie mają być wyścigi. Ja przecież nie zarabiam na tym blogu, nikt mi żadnej płyty za darmo nie dał oczekując na rewanż w postaci przychylnej recenzji (choć podjęto takie próby). To ma być przyjemność i od pewnego czasu jest. Piszę wtedy kiedy chcę, kiedy czuję, że warto, że można, że powinienem.
Przepraszam Czytelnika, że tak stawiam sprawę, ale taka jest prawda. Wy jesteście bardzo ważnym elementem tej strony jednak ta pisanina nie jest pod dyktando, nie jest na wyścigi. To wyłącznie moja chęć podzielenia się z Państwem albumami, które co najmniej lubię. Nie piszę tu o płytach, za którymi nie przepadam lub które moim zdaniem są nieciekawe. Szkoda mi na to czasu. 

Obserwując inne blogi zauważyłem, że w takich podsumowaniach pojawiają się statystyki. Ile wejść, który wpis był najpopularniejszy i ile zgromadził odsłon. Ja tego nie zrobię, bo jak wspomniałem, ten blog to nie są wyścigi. Nadmienię tylko, że odwiedzono mnie do tej pory niemal pół miliona razy za co bardzo, bardzo dziękuję. Szkoda, że nie przekłada się to na ilość komentarzy, ale biorę tę winę na siebie. A za wszystkie komentarze, które się pojawiły serdecznie dziękuję.
Zdradzę tylko Państwu szanownym, że na początku lat dwutysięcznych też miałem muzycznego bloga i wtedy sytuacja wyglądała zgoła odmiennie. Liczba odwiedzających rosła współmiernie do rozpowszechniającego się w naszych domach Internetu. Komentarzy cała masa, fajne dyskusje, moc kłótni, piękne wspomnienia oraz sporo wpisów nic nie wnoszących. Ale wtedy jeszcze chciało się o muzyce rozmawiać. Dziś przy takim dostępie do tejże wszyscy ogłaszają się mianem znawcy. Ale zostawmy to, jestem za stary na jałowe kłótnie. Blog szybko powstał i równie szybko przestał istnieć. Nie pytajcie Państwo jak, gdzie, kiedy, po co i dlaczego? Było minęło.
Wróćmy do współczesności. Od dłuższego czasu na stronie jest cisza. Dlaczego? Brak czasu, permanentny brak czasu. Nie mam go nawet na słuchanie płyt, że o pisaniu nawet nie wspomnę. Takie przerwy nie są dobre bo wytrącają człowieka z pewnego obowiązku i systematyczności, przez to trudno się później zebrać. Jednak nic nie mogę na to poradzić. Czy to zrobię? To znaczy czy się zbiorę? Nie wiem. Myślę, że najwcześniej wrócę koło grudnia. Może wcześniej coś się pojawi, ale będą to sporadyczne wpisy. Za to wszystko serdecznie Państwa przepraszam. I jeszcze raz dziękuję za odwiedziny chociażby na chwilę.
Co jeszcze? Właściwie wszystko i parafrazując Dyzmę mogę dodać, że „Co miałem powiedzieć – napisałem” więc lecę „Gdyż mam spotkanie z panem etranżerem”.

4 komentarze:

  1. No cóż, nic tylko pogratulować.
    Aby ta przygoda trwała jak najdłużej.
    Marcin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie. Wciąż mam ochotę i wiele płyt do zaprezentowania, ale proszę o cierpliwość.
      Dziękuję i pozdrawiam

      Usuń
  2. Przyłączam się do gratulacji. 5 lat dla bloga to zacny jubileusz. Cieszę się, że planujesz kontynuację. Będę zaglądał.
    Pozdrawiam serdecznie
    Arek

    OdpowiedzUsuń