2. Jutro także będzie dzień; 4. Chcę miłości; 6. Plan Zagospodarowania Przestrzennego dla Białołęki; 8. Wiara; 10. Polityk zawsze będzie moim wrogiem; 12. Umarłem aby żyć; 14. Opowieść o pandemii; 16. Prawo się wali; 18. Na każde stopy do Europy; 20. Szok szok disco pop; 22. Zabiorę ciebie w podróż naszą; 24. Donos do boga; 26. Zulus Czaka czeka na Bura; 28. Rafi; 30. Wyłącz komputer; 31. Ziemia obiecana
Czytający regularnie mojego bloga wiedzą, że z zespołem Kult wziąłem rozbrat lata temu. Ostatnia płyta jest pierwszym od szesnastu lat albumem Kultu, który kupiłem. Dlaczego to zrobiłem? Dla podpisów członków zespołu, a właściwie tylko dla dwóch autografów. Pierwszym z nich jest autograf Kazika, drugim Irka Wereńskiego. Panowie podpisali 1000 płyt, które rozeszły się bodaj w 10 minut. Tak, Kult to marka, Kult to wierni fani, Kult to jeden z najważniejszych polskich zespołów. Dla mnie też kiedyś takim był i zdania nie zmieniam. To jest jeden z najważniejszych polskich zespołów, ale fanem już dawno nie jestem. Nieważne. Przejdźmy do zawartości Ostatniej płyty, która jest następcą studyjnego albumu Wstyd z 2016 roku…
Na początku nadmienię tylko, że jakiś czas temu z zespołu odeszli Tomasz Glazik (instrumenty dęte) oraz klawiszowiec i twórca wielu przebojów Kultu Janusz Grudziński. Do zespołu dołączyło zatem dwóch nowych członków: Mariusz Godzina (saksofon) oraz Konrad Wantrych (klawisze). Tytuł albumu jest oczywiście przewrotny, nie oznacza, że to rzeczywiście ostatnia płyta Kultu. Po prostu na tę chwilę jest ostatnia. Okładka bardzo prosta. Zamysł był taki, że ma imitować tablicę jaką możemy zobaczyć u okulisty. Dla mnie osobiście to takie malutkie nawiązanie do ich pierwszego albumu, białe tło i czerwony napis Kult. Kazik zastosował ciekawą budowę albumu. Otóż pomiędzy piosenkami umieścił wspomnienia z początków swojej kariery muzycznej i powstawania zespołu Poland. Ciekawa sprawa, ale gdyby tego nie było, to nic by się nie stało.
Przesłuchałem najnowszą płytę zespołu kilkanaście razy. I co mogę powiedzieć? Szału nie ma. Owszem jest lepiej niż na ostatnich albumach, ale nadal muzycznie ten materiał nie porywa. Zresztą podsumuję wszystko na koniec. Przejdźmy zatem do kilku z szesnastu utworów, które znalazły się na nowym albumie.
Całość rozpoczyna Jutro także będzie dzień. Gra to nawet, nawet (pachnie mi tu delikatnie Doorsami). Tekstowo dodaje otuchy aby patrzeć do przodu i nie załamywać rąk.
Chcę miłości to, jak sam tytuł wskazuje, opowieść o tęsknocie za uczuciem. Powolny numer z ciekawie wtrącającym się saksofonem. Ogólnie dość smętnie.
Dalej? Dalej to problemy dnia codziennego. W rytmach reggae Kazik lamentuje nad bałaganem przestrzennym dla dzielnicy Białołęka w Warszawie. W utworach Wiara (pierwszy singiel promujący album) oraz Donos do boga chwilami dość ostro i dosadnie uderza w księży pedofilów.
Lata mijają, a w utworze Polityk zawsze będzie moim wrogiem Kazik wciąż żali się na polityków . Wcale mu się nie dziwię bo to najgorsza banda.
Umarłem aby żyć to jakaś porażka w stylu Marysi Peszek. Koszmar!
Opowieść o pandemii w westernowskim stylu bardziej śmieszy niż bawi. Co dalej? Właściwie nic ciekawego bo im dalej tym tak samo nijako.
Szok szok disco pop. Naprawdę? Gdyby kręcili nowe przygody Pana Kleksa to mamy już utwór promujący film.
Rafi. Spokojna piosenka. Łudziłem się, że w końcu coś, ten kultowy klimat mnie zaintrygował, a to raczej antyreklama palacza papierosów, o których notabene w tekście jest mowa. Muzycznie bardzo fajnie i to wszystko.
Wszystko kończy Ziemia obiecana, która jest smutnym obrazem dnia dzisiejszego i Polski w jakiej żyjemy, że jak zwykle wszystko zaprzepaściliśmy. Bardzo dobry utwór, tak muzycznie jak i tekstowo. To ten numer w moim mniemaniu powinien promować ten album.
Ktoś powie „To po jakiego groma piszesz o tej płycie skoro ci się nie podoba?” To prawda, bo na mym blogu istnieje zasada, że piszę tylko o płytach, które lubię. Szkoda mi tracić czas na coś co mi nie podchodzi. Więc dlaczego? Jak wspomniałem, magnesem do zakupu były autografy, ale i dziwne przekonanie, że może tym razem będzie lepiej. I nie jest źle, bo gdyby było inaczej ani słóweczka bym nie skrobnął. Chwilami me ucho łechcą dawne echa Kultu, jednak nie widzę w tym wszystkim czegoś nowego, czegoś świeżego. Opinię moją napisałem i dzięki temu utwierdziłem się tylko w przekonaniu, że to już nie jest mój zespół. Może to co teraz napiszę będzie dla wielu bluźnierstwem, ale ta okładka płyty niech kojarzy się bardziej z nekrologiem niż czymś co ma być kontynuowane.
Lata mijają, a w utworze Polityk zawsze będzie moim wrogiem Kazik wciąż żali się na polityków . "Wcale mu się nie dziwię bo to najgorsza banda."
OdpowiedzUsuńMyślę, że księża pedofile są gorsi...
Zgoda, ale to politycy na wszystkie możliwe sposoby blokują osądzenie i ściganie tych zwyrodnialców w sutannach.
Usuń