czwartek, 20 listopada 2014

Genesis – Wind & Wuthering (1976)

  1. Eleventh Earl of Mar
  2. One for the Vine
  3. Your Own Special Way
  4. Wot Gorilla?  
  5. All in a Mouse's Night
  6. Blood on the Rooftops
  7. Unquiet Slumbers for the Sleepers...
  8. ...In That Quiet Earth  
  9. Afterglow
 
Jest jesień. Wystarczy spojrzeć na okładkę  by dojść do wniosku, że teraz jest fantastyczna pora do słuchania tej wyjątkowej płyty. Album który należy do ścisłej czołówki w mojej kolekcji. To moja ulubiona płyta w dorobku tej formacji.

Album został nagrany w holenderskich Relight  Studios. Dlaczego nie nagrywali u siebie w Anglii? Powodem były pieniądze. W tamtym czasie wynajęcie dobrego studia na Wyspach wiązało się z ogromnymi kosztami. Niewielu artystów mogło sobie na to pozwolić. Panowie postanowili więc, że nagrań dokonają w Holandii. Zamieszkali w małym domku gdzie w całości poświęcili się pracy nad płytą.
Tytuł płyty pochodzi od książki Emily Brontë Wichrowe Wzgórza (Wuthering Heights). Z resztą na płycie jest jeszcze jedno odwołanie do tej powieści ale o tym później.
Autorem okładki jest Colin Elgie, który wykonał także projekt błękitnej wkładki z tekstami utworów. Ten sam, który zaprojektował okładkę poprzedniej ich płyty A Trick Of The Tail.
 


Podczas pracy nad materiałem do tego albumu powstało mnóstwo piosenek. Mogłyby one spokojnie zapełnić dwupłytowy album. Jednak po doświadczeniach z Barankiem, panowie zdecydowali, że będzie to album pojedynczy. Powstał więc problem które kompozycje wybrać. Jak zawsze to było w Genesis, o wyborze zdecydowała demokracja. Poprzez głosowanie panowie decydowali który utwór znajdzie się na płycie a który nie. Z takiego obrotu sprawy nie był zadowolony Steve Hackett (pisałem już o tym przy okazji recenzji płyty Voyage Of The Acolyte). To właśnie w tym okresie Steve aż kipiał pomysłami i chciał aby jak najwięcej jego kompozycji znalazło się na płycie. Niestety ten entuzjazm nie udzielał się pozostałym członkom zespołu. Weźmy chociażby taki utwór jak Please Don’t Touch nad którym zespół dość solidnie pracował. Jednak Collins pewnego dnia powiedział, że nie da rady tego zagrać i zespół zaprzestał dalszej pracy nad nim, z czego Steve był bardzo niezadowolony (ostatecznie utwór ten ukazał się na drugiej solowej płycie Hacketta). Aby udobruchać Steve’a  panowie postanowili podzielić jeden z utworów na dwa oddzielne, tylko po to, aby nazwisko Hacketta, jako współautora, widniało nie przy trzech a  przy czterech kompozycjach na płycie.

Przejdźmy jednak do samych utworów. 
Eleventh Earl of Mar – kompozycja rozpoczynająca album. To niemal ośmiominutowe imponujące dzieło z wręcz epickim tekstem. Utwór opowiada historię jednego z powstań jakobickich widzianych oczami uczestnika tych walk oraz jego małego syna. To jedna z bardziej  wielowarstwowych i dość skomplikowanych kompozycji zespołu. Zaczyna się od wspaniałego wstępu, który buduje Hackett za pomocą swojej gitary. Dość mroczny wstęp przechodzi płynnie w cieplejszą zwrotkę.  Świetne bębny Collinsa i fantastyczna praca melotronu  powodują, że utwór na długo zapada w pamięci. Do tego dochodzi jeszcze wspaniała praca gitary dwunastostrunowej.

One for the Vine – autorstwa Tony’ego Banksa to kolejny epos. Tekst opowiada o człowieku, którego uciemiężony naród przez pomyłkę bierze za swojego wybawcę. Ów naród oczekuje od niego, że ten poprowadzi ich do walki z tyranem. Bohater mimo iż sam nie wierzy w powodzenie tego zrywu, nie chce gasić tej wielkiej nadziei w narodzie i postanawia poprowadzić ich do walki o lepsze jutro. Utwór zdominowany jest przez instrumenty klawiszowe Banksa. To one wyraźnie wiodą prym w tym utworze. Jednak słyszymy tu także wyraźnie piękne partie gitary Hacketta. W szczególności jego solo na tle genialnych klawiszy robi wrażenie. Fantastyczne, zmieniające się nastroje. Utwór gra niezwykle spokojnie by za chwilę zerwać się do galopu. Pierwotnie było to kilka odrębnych kompozycji. Banks zdecydował się jednak na połączenie ich w jedną całość co dało genialny efekt.

Your Own Special Way. Najsłabszy utwór na płycie. Autorem tej miłosnej opowieści jest Mike Rutherford. Zwrotki muzycznie są dość ciekawe, natomiast refren jest strasznie banalny i dość mocno razi (te naleciałości w stylu country). Jednak to właśnie ten utwór jako jedyny (o zgrozo!) został wydany na singlu promującym ten album. Doczłapał się do czterdziestego trzeciego miejsca, co w porównaniu z pozycją samej płyty było po prostu klapą. Osobiście żałuję, że na albumie zamiast tej sympatycznej ale dość nudnej i ckliwej piosenki, nie znalazł się  na przykład Inside And Out.

Wot Gorilla? – Utwór zamykający stronę A autorstwa duetu Banks/Collins. To szybki (niestety krótki) jazzrockowy utwór. Słuchając tej kompozycji usłyszymy wyraźnie odniesienia do Los Endos z albumu A Trick Of The Tail. Nawiasem mówiąc Wot Gorilla? to jeden z ulubionych utworów Phila na tym albumie.  To ten utwór pokonał w głosowaniu Please Don’t Touch Hacketta. Świetny, dynamiczny. Szkoda tylko, że taki krótki, sprawia wrażenie jakby nie do końca się rozwinął.

All In a Mouse's Night.  Następny utwór, którego autorem jest Banks. Mamy w tej opowieści czterech bohaterów. Tytułowa mysz, która w poszukiwaniu pożywienia przemierza nocą dom, kot oraz para zamieszkująca ów dom. Fantastyczne symfoniczne brzmienie, zmiany tempa no i ta przepiękna solówka Hacketta powoduje, że dosłownie odpływa się przy tym kapitalnym utworze. Przepiękny instrumentalny fragment zawarty w tym utworze jest chyba jednym z najlepszych w historii zespołu.

Blood on the Rooftops. Zaczyna się przepięknym wstępem granym przez Hacketta na gitarze klasycznej. To jedno (obok solówki z Firth of Fifth) z najlepszych dokonań Steve’a w Genesis. Autorami utworu są Hackett i Collins. Tekst opowiada o parze Anglików oglądających w telewizorze bożonarodzeniowe przemówienie królowej, film oraz prognozę pogody. Gdy zaczynają się wiadomości wolą zmienić kanał i napić się herbaty. Nie chcą słuchać o tym co się dzieje w świecie.  Mamy tu przedstawiony obraz Anglików jako tych odciętych od świata, którzy nie chcą się mieszać w nie swoje sprawy. Świetny nostalgiczny, wzruszający utwór.

Unquiet Slumbers for the Sleepers...In That Quiet Earth. To właśnie ten utwór został podzielony na dwa odrębne. Tytuł tej kompozycji to ostatnie słowa powieści wspominanej już wcześniej Emily Brontë. To niestety jeden z ostatnich tak kapitalnych instrumentalnych utworów Genesis. Początek to wspaniały popis gry na gitarach klasycznej i dwunastostrunowej. Dodatkowo gra tu jeszcze wspaniale melotron. Piękny wstęp duetu Hackett/Rutherford prowadzi do mocnego uderzenia w drugiej części (...In That Quiet Earth). Genialnie galopująca perkusja oraz motyw przewodni, który gra Steve. Fantastyczna gra basu i syntezatora wraz z gitarą i perkusją dają niesamowity efekt. Ściana dźwięku, która atakuje nas z głośników dosłownie powala. Kapitalny utwór, który płynnie przechodzi do ostatniej kompozycji na tym albumie.

Afterglow. Piosenka zamykająca tę płytę. Autorem tej genialnej ballady jest Banks. Bardzo spójny i porywający utwór. Podobno jeden z krytyków napisał, że jeśli po wysłuchaniu tego utworu nie ma się łez w oczach, to nie jest się człowiekiem. Kompozycja wspaniale zamyka ten genialny album.

Wind & Wuthering to moja ulubiona płyta Genesis. Sam nie wiem ile razy już jej słuchałem. Fantastyczny album od A do Z z malutkim potknięciem w postaci utworu Your Own Special Way. Ten longplay to esencja Genesis. Mamy tu  symfoniczne brzmienie, melodyjność, dramatyzm czy wreszcie wspaniałe solówki. To chyba najbardziej romantyczny album zespołu. Pomimo upływu niemal czterdziestu lat, płyta brzmi fantastycznie i wątpię czy kiedykolwiek się to zmieni.To ostatni wielki album w dorobku Genesis. To również ostatni album na którym zagrał Steve Hackett. Pozycja obowiązkowa.

PS. Najlepiej jest słuchać tego dzieła z płyty winylowej, efekt jest fantastyczny. Jak widać na zdjęciach posiadam również pierwsze wydanie na płycie kompaktowej, które chyba jako jedyne zbliżone jest brzmieniowo do wersji winylowej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz