poniedziałek, 12 czerwca 2017

Kazik & Kwartet Proforma - Tata Kazika Kontra Hedora (2017)


1. Imtron; 2. 1947; 3. Ta Droga Była Daleka; 4.Ogrodnik; 5. Most; 6. Klub Cynicznych Egoistów; 7. Kongres Nauki Polskiej; 8. Starszy Asystent John; 9. Leonardo; 10. Ay Pee, Ah Yee; 11. Jest Między Nami Obcość; 12. Gdybym Miał Kogoś; 13. Zmysłowa I Pijana; 14. Apel Poległych; 15. Nie Dali Ojce; 16. Nic Nie Słyszę


Pod koniec lat osiemdziesiątych i do połowy dziewięćdziesiątych, dałbym się za Kult i Kazika pokroić. Oczywiście mówię to w dużym uproszczeniu, ale prawdą jest, że Kazik i wszystkie jego wcielenia bardzo, bardzo szanowałem i byłem ich wielkim fanem. Później zaczęło się coś psuć, XXI wiek wiele zmienił w karierze Staszewskiego. Kazik gdzieś się pogubił, brał udział w bardzo wielu projektach, coraz bardziej wypalał się tekstowo. Przestałem śledzić i kupować jego płyty (włącznie z Kultem). Nastąpiło to między innymi za sprawą olania mnie (słuchacza, fana) ciepłym moczem zarówno przez tłocznię, wydawcę, którym jest SP Records i management Kultu…
Długa to historia, było minęło, a my tu przecież o konkretnej płycie mamy rozmawiać. Na sam początek wyjaśnienie pytania, które brzmi: dlaczego zakupiłem album Tata Kazika Kontra Hedora? Odpowiadam, dla tekstów Stanisława Staszewskiego. Bardzo je lubię, zauroczyły mnie w 1993 roku gdy kupiłem płytę Kultu Tata Kazika. Pamiętam jak wtedy zrobił się szał na Kult, raptem wszyscy wielcy fani Kultu, zewsząd mogliśmy usłyszeć Baranka czy Celinę. Ale cała płyta, z tekstami na czele, zasługiwała na ten szacunek. Trzy lata później ukazała się kontynuacja w postaci albumy Tata 2. Już szału, jak przy jedynce nie było, ale na mnie teksty nadal robiły ogromne wrażenie.

Po dwudziestu latach ukazuje się jakby część trzecia. Różnica polega na tym, że ów materiał Kazik nagrał nie z Kultem, a z Kwartetem Proforma, z którym stworzył też muzykę. Dwie wcześniejsze płyty były o tyle prostsze, że prócz tekstów istniała też muzyka. Tu były tylko teksty, które trzeba było umuzycznić. Z około setki wierszy na album wybrano piętnaście.

Pierwszą piosenką jest 1947. Muszę powiedzieć, że ten akordeon i podgwizdywanie załamały mnie. Mówię sobie „Jak całość tak będzie wyglądać to stówka w ryj…” Słaby to utwór, nawet świetny tekst go nie ratuje. Na albumie mamy jeszcze jeden taki, a chyba nawet większy koszmar. Mówię tu o weselno-biesiadnym Jest Między Nami Obcość. Koszmar!
Zaraz po 1947 jest utwór promujący tę płytę zatytułowany Ta Droga Była Daleka. Fajne, kultowo brzmiący fortepian, spoko bas plus świetna gitara. Powstał do tego teledysk z kilkoma zakończeniami. Słuchając tej piosenki przypomniał mi się czas z Taty Kazika i rok 1993. Kiedy to zleciało?
Następny jest Ogrodnik. To piosenka, która powaliła mnie na kolana przy pierwszym przesłuchaniu. Znakomity muzycznie, z balladowym początkiem i końcem oraz ostrzejszym środkiem. No i ten tekst… przepiękny, przepiękny. 
Most zaczyna się podobnie do Ogrodnika. Wolny, szurany, knajpiany. Tu też gra akordeon, ale nie razi jak w utworach wspomnianych wcześniej.
Ostrzej, bardziej gitarowo (brawa dla basu) jest w Klubie Cynicznych Egoistów. Za to muzycznie dość przeciętnie jest w Kongresie Nauki Polskiej. Nie trafiła do mnie też melodia z utworu Starszy Asystent John. No i to powtarzane bez końca Starszy Asystent John jest słabe. Przesterowana gitara w niektórych fragmentach przywodzi na myśl dokonania Kazika Na Żywo.
Na albumie znalazł się też utwór poruszający temat homoseksualizmu Mowa o piosence Leonardo. Między innymi w tym utworze gościnnie na trąbce pojawia się Janusz Zdunek. Od razu robi się kultowo, ale i klawisze brzmią niczym te Janusza Grudzińskiego.
Jest jeszcze świetny muzycznie, mocny Ay Pee, Ah Yee. Świetne banjo i na początku utworu melodyjka wyjęta niczym z westernu Leone.
Mocną stroną płyty jest też ciekawie brzmiący i zaśpiewany Gdybym Miał Kogoś. W Zmysłowa i Pijana Kazik z kolegami wracają do balladowych nastrojów by w kolejnej Apel Poległych nawiązać muzycznie do Taty Dilera z płyty KNŻ-u Porozumienie Ponad Podziałami. No i znowu kapitalny tekst Stanisława Staszewskiego.
Całość zamyka owiana klimatem tanga i mroku Nic Nie Słyszę.


Powiem tak, pewnie gdyby nie teksty Staszewskiego seniora tej płyty bym nie kupił. Jak wspominałem, lubię jego wiersze, które i tu, są bardzo mocną stroną (choć próżno szukać tu przeboju na miarę Baranka). Ale muszę powiedzieć szczerze, że i muzycznie jest nieźle. Na pewno nie powala, ale też nie odstręcza (z małymi wyjątkami). Gdyby dziś Kult nagrywał takie płyty nie miałbym nic przeciwko. Tata Kazika Kontra Hedora to dobrze ulokowane pieniądze. Przyznam, że w dużej mierze zadziałał tu sentyment. Piosenki zawarte na tym albumie wskrzesiły sporo wspomnień i to tych dobrych wspomnień. Ale przyznam się jeszcze do czegoś. Słuchając tej płyty nie miałem wypieków na twarzy tak jak w 1993 roku. To już nie te czasy i nie ten wiek, a i bagaż doświadczeń (muzycznych) o wiele większy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz