poniedziałek, 14 maja 2018

Stevie Wonder - Fulfillingness' First Finale (1974)

  1. Smile Please
  2. Heaven Is 10 Zillion Light Years Away
  3. Too Shy To Say
  4. Boogie On Reggae Woman
  5. Creepin'
  6. You Haven't Done Nothin'
  7. It Ain't No Use
  8. They Won't Go When I Go
  9. Bird Of Beauty
  10. Please Don't Go
Wczoraj były urodziny Steviego. Postanowiłem z tej okazji wrócić na blogu do jego muzyki, która wczoraj królowała w moim domu. To kolejna płyta z serii tych wielkich, należąca do tak zwanego złotego okresu w twórczości Wondera. Dodatkowym powodem sięgnięcia po ten właśnie album jest tragiczny moment w życiu Steviego. Otóż w 1973 roku uczestniczył w wypadku samochodowym, w którym odniósł ciężkie obrażenia. Kilka dni leżał w śpiączce. Jednak pozbierał się i po kilkutygodniowej rehabilitacji wszedł do studia nagrać nową muzykę. Niesamowity gość…
Pewnie gdyby któraś z dzisiejszych gwiazdeczek uległa takiemu wypadkowi, jej fani musieliby czekać na nową muzykę latami. A ile po drodze naczytaliby się i nasłuchali jęków, stęków, użalania. A po ewentualnym wydaniu nowej płyty media przez lata kreowałyby ów gwiazdeczkę na nadczłowieka. Przepraszam za te uszczypliwości, ale czy nasz dzisiejszy świat tak właśnie nie wygląda? Kiedyś żeby nie zniknąć i nie popaść w zapomnienie, zespoły czy artyści musieli wydawać płyty rok w rok, no najwyżej co dwa lata. W pewnym momencie zaczęło się to zmieniać i teraz…
Kończę. Summa summarum Stevie wszedł do studia czego wynikiem była płyta Fulfillingness' First Finale, na której znalazło się dziesięć utworów.
Smile Please otwiera ten album. Przyznam szczerze, że to chyba moja ulubiona piosenka na tym albumie. Od pierwszych nut pięknie płynie ta muzyka. Znakomite bongosy Halla i gitarowe przygrywki Michaela Sembello. Nie wiem dlaczego, ale od zawsze nastraja mnie ta piosenka i powoduje, że rzeczywiście ten uśmiech pojawia się na mojej twarzy.
Chwilę później, równie urocza, Heaven Is 10 Zillion Light Years Away. Klawinet, moogowe basy i ten głos. Nie można tego pomylić z niczym innym. No i chórki, w których zaśpiewał między innymi Paul Anka. Ta piosenka to swego rodzaju wyznanie wiary Wondera. Świetny utwór.
W Too Shy To Say rozpływania się ciąg dalszy. To piękna ballada z fortepianem w roli głównej, któremu wspaniale wtóruje Sneaky Pete Kleinow grający na elektrycznej gitarze hawajskiej. Ów gitara wprowadza delikatnie countrowy posmaczek, jednak nie posuwa się zbyt daleko i nie popada całą sobą w te klimaty.
Za Boogie On Reggae Woman Wonder otrzymał jedną z nagród Grammy. Czysty Stevie, z tym Moogowym basem, bluesowym fortepianem, ale przede wszystkim tak rozpoznawalną harmonijką ustną. Noga chodzi.
Stronę pierwszą czarnego wydania zamyka piosenka zatytułowana Creepin’. Znowu zwalniamy, kontentując się znakomitymi syntezatorowymi tłami oraz harmonijką. Całość pięknie owiewa słuchacza, buja, wycisza. Piękny utwór.

Dalej? Znakomity i jakże Wonderowski klawinet Hohnera w You Haven’t Done Nothin’, w którym dostaje się Nixonowi. Delikatnie jazzujący It Ain’t No Use po którym mamy jedną z piosenek mego życia. Chodzi oczywiście o utwór They Won’t Go When I Go. Rozrywająca serce na strzępy, smutna ballada. Jak może Państwo pamiętają, pisałem o tym utworze przy okazji opisywania płyty George’a Michaela Listen Without Prejudice vol.1. I przyznam, że choć pierwotna wersja w wykonaniu Wondera jest znakomita, to wersja Michaela po prostu powaliła mnie na kolana. Proszę posłuchać oryginału oraz wersji George’a i samemu ocenić. Przepiękny utwór z jeszcze lepszym tekstem. Dalej utrzymany w iście latynowskich rytmach Bird Of Beauty i zamykający całość Please Don’t Go ze wspaniałymi chórkami i harmonijkowym solo. Świetny kapselek.

Jak wspomniałem, płyta zdobyła trzy nagrody Grammy, w tym za najlepszy album roku. Pomimo koszmarnego wypadku i długiej rehabilitacji, Stevie się podniósł i nagrał kolejny wyśmienity album należący do ścisłej czołówki w jego dyskografii. Fulfillingness' First Finale jest bardziej spokojną płytą, chciałoby się rzec uduchowioną, ale naprawdę wartą posłuchania.
Stevie, wszystkiego dobrego, no i cały czas czekam na Twoją nową płytę, zapowiadaną już przecież od tylu lat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz