wtorek, 12 lutego 2019

Cybotron - Cybotron (1976)


Side One:
  1. Arrikas
  2. Mumbo, Jumbo
  3. Gods Of Norse
Side Two:
  1. Parameters Of Consciounsness
  2. Sonic Overide
Dziś lecimy do Australii by posłuchać kosmicznej muzyki, wyczarowanej przy pomocy różnego rodzaju  syntezatorów. Ale by nie było tak monotonnie usłyszymy tu również saksofon, który gdzieniegdzie dodaje nieco jazzowego posmaku. Prezentując na przestrzeni lat ten album znajomym słyszałem, że to mieszanka Tangerine Dream, Kraftwerk, Klausa Schulze i Tima Blake’a. Coś w tym rzeczywiście jest. Zapraszam w fantastyczną podróż po kosmicznych otchłaniach…

Zespół powstał w 1975 roku w przywołanej już Australii. Jego założycielami byli Steve Maxwell Von Braund oraz Geoff Green. Za sprawą tego pierwszego wpływy szkoły berlińskiej w muzyce Cybotronu są aż nadto zauważalne.
Przyznać trzeba, że chwilami muzyka brzmi dość archaicznie, nawet można by powiedzieć topornie. W rzeczywistości tak jest, ale chyba na tym polega cały urok tej płyty. Bo kto pamięta czasy dawnego programu Sonda powinien co najmniej zainteresować się tym albumem.
Ten jest króciutki, trwa bowiem niecałe 35 minut. Na otwarciu Arrikas, który pulsującymi dźwiękami wprowadza nas w świat wyczarowany przy pomocy syntezatorów analogowych. Można zamknąć oczy i wyobrazić sobie start rakiety i jej lot w czarne czeluści kosmosu. I ten automat perkusyjny. No wyraźnie słychać jego „jakość”, ale jak już napisałem ma to swój urok. Świetne wprowadzenie.
Mumbo, Jumbo. To tu po raz pierwszy pojawia się saksofon. Usłyszymy tu główny motyw, który urozmaicają, wspomniany saksofon, ale i klawiszowe, kosmiczne pejzaże. Chwilę po tym udajemy się w kolejną typowo kosmiczną podróż za sprawą utworu Gods Of Norse. W tej kompozycji pojawił się gość w osobie Gila Matthewsa, który zagrał na perkusji. Kapitalna analogowa podróż w kierunku nieznanego, w kierunku nowych światów, w kierunku nieodkrytych planet. Parameters Of Consciousness kontynuuje tę podróż, wplatając w nią dźwięki saksofonu.
Całość wieńczy najdłuższa propozycja na tym albumie, trwająca ponad dziesięć minut Sonic Overide. Fantastycznie zamyka całą tę opowieść. To jakby wspomniana rakieta doleciała do końca, odnalazła nową planetę, którą będzie można w przyszłości zasiedlić.
Aaaa. I okładka jakby inspirowana twórczością Salvdora Dali.
Cybotron to kapitalna podróż do przeszłości, do analogowych dźwięków, do dawnych gier komputerowych i kultowych już programów telewizyjnych. Uwielbiam co jakiś czas wrócić do tej płyty i utonąć w niej sentymentalnie. Z pewnością nie jest to pozycja „must have”, ale na pewno warto się nią zainteresować. Dla mnie bomba absolutna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz