wtorek, 13 października 2020

Beggars Opera - Pathfinder (1972)


  1. Hobo
  2. MacArthur Park
  3. The Witch
  4. Pathfinder
  5. From Shark To Haggis
  6. Stretcher
  7. Madame Doubtfire

Jesień. Muzycznie króluje w mym domu melancholia, zamyślenie, smutek. Tak mam od lat. Ale czasami trzeba odskoczyć od albumów, które wprawiają nas w taki nastrój, chociażby dla zdrowia psychicznego. Podszedłem do półek z płytami i szukałem co by tu na rozruch zapodać. W oko wpadł mi Pathfinder szkockiej grupy Beggars Opera. Ależ dawno tego nie słuchałem – pomyślałem – i ciach płyta do odtwarzacza. A przed wieloma laty, w jednym z pierwszych mieszkań, na mej ścianie prezentowała się pięknie ta okładka płyty. Winylowe wydanie po rozłożeniu dawało znakomity efekt…

Jak wspomniałem, Beggars Opera to zespół pochodzący ze Szkocji, założony w 1969 roku w Glasgow. Założycielami było trzech panów, gitarzysta Ricky Gardiner, basista Marshall Erskine oraz wokalista Martin Griffiths. Przez lata skład zespołu ewoluował. Album Pathfinder jest trzecim w ich dorobku i został nagrany w składzie: Ricky Gardiner (gitara, śpiew), Martin Griffiths (śpiew), Alan Park (instrumenty klawiszowe), Gordon Sellar (gitara basowa, śpiew) oraz Raymond Wilson (perkusja).

Zestaw, który znalazł się na płycie to siedem utworów. Otwiera go utwór zatytułowany Hobo. To smutna opowieść o umierającym włóczędze. Dość leniwe tempo, z bardzo fajnym fortepianem na czele.

Chwilę  później mamy cover klasycznego numeru jakim niewątpliwie jest MacArthur Park. Chyba większość z nas słyszała oryginał zaśpiewany fantastycznie przez Richarda Harrisa. Ewentualnie niektórzy mogą kojarzyć ten numer za sprawą wykonania Donny Summer. Jak poradzili sobie panowie z Beggars Opera? Moim zdaniem bardzo dobrze. Świetny klawesyn, utwór troszkę inaczej przearanżowany, ale zachowujący ten smak oryginału. To za sprawą znakomitych partii instrumentów klawiszowych.

Oryginalnie stronę pierwszą zamykał utwór The Witch. Krzyk na początek. Dalej utwór opiera się na gitarowo-organowych riffach, co w ostateczności daje fajny efekt.

Strona druga to na sam początek utwór tytułowy. Żywiołowy, brzmiący tak jak wcześniej ten zespół nie grał. Gitara Gardinera robi tu robotę.

From Shark To Haggis jest utworem wolniejszym, bardziej przysadzistym, nieco narkotycznym, który w trakcie swojego trwania eksploruje szkockie tradycje muzyczne. Po prostu w pewnym momencie wyraźnie słychać skąd zespół pochodzi.

Stretcher to kapitalne fortepianowe otwarcie, po którym też fajnie dochodzi gitara. To jedyny instrumentalny kawałek na tym albumie.

Całość zamyka Madame Doubtfire. To chciałoby się powiedzieć okultystyczna piosenka, zawierająca w sobie wiele elementów grozy, krzyku czy szaleńczych śmiechów. No i te Hammondy w roli demonicznych przekaźników, co w połączeniu z gitarowymi zapędami daje nam muzyczny horror. Utwór jak i płytę wieńczy bijący dzwon. Ciekawe zamknięcie całości.

Ci którzy znają dorobek grupy często narzekają, że zespół na tej płycie porzucił melotron (choć jest go krztynka w MacArthur Park), krainy łagodności i złagodził symfoniczne granie, na rzecz bardziej rockowego i mocniejszego. Cóż, to zawsze nasze osobiste preferencje. Nie ukrywam, że także troszkę żałuję tego posunięcia, wszak bardzo melotron lubię. Ale to decyzja zespołu, którą należy uszanować. Dla mnie płyta Pathfinder jest naprawdę niezłym albumem, do którego, może nie za często, ale warto wracać. I pomimo, że panowie niczego odkrywczego tu nie grają, to prezentują przyzwoity poziom, który powinien zadowolić miłośników rockowego szarpnięcia z nutą progresywności. Przynajmniej warto to sprawdzić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz