środa, 23 grudnia 2020

Harold Budd / Brian Eno ‎- Ambient 2 (The Plateaux Of Mirror) (1980)


1. First Light; 2. Steal Away; 3. The Plateaux Of Mirror; 4. Above Chiangmai; 5. An Arc Of doves; 6. Not Yet remembered; 7. The Chill air; 8. Among Fields Of Crystal; 9. Wind In Lonely Fences; 10. Failing Light


Z cyklu „Atrakcyjna osiemdziesiątka”
No, kolejne święta, ale czy w tym roku będą takie same jak zwykle. W wielu domach na pewno nie. Zaraza, która nas dopadła spowodowała wiele osobistych tragedii. Jak Państwo wiedzą, dla mnie Święta Bożego Narodzenia nie są już takie same od niemal trzydziestu lat.
Dziś płyta niezwykle spokojna, smutna, ale jednocześnie piękna. To kolejny album z serii Ambient Briana Eno. Tu w duecie z Haroldem Buddem, którego niezwykle cenię. Na blogu przedstawiałem już kilka jego płyt w tym inną kolaborację z Eno, album z członkami Cocteau Twins oraz jego solowe dzieło The White Arcades. Dodatkowo Harold odszedł od nas w tym miesiącu. Przeszedł udar, a jakby tego było mało, zaraził się Covid-19 co przyczyniło się do jego śmierci…
Na albumie mamy dziesięć kompozycji. To głównie fortepian Budda, któremu towarzyszą niezwykle delikatne wstawki stworzone przez Eno. Jakże one są istotne, ale zarazem jakby niezauważalne, ulotne. Coś pięknego.
Weźmy taki otwieracz zatytułowany First Light. Czy tytuł nie pasuje idealnie do wyczekiwanej przez nas pierwszej gwiazdy? Dźwięki fortepianu zdają się być płatkami śniegu, które bardzo delikatnie lecą z przestworzy na ziemię tworząc puchową kołderkę, za którą od lat tak tęsknimy. W pewnym momencie dołączają niezwykle subtelne syntezatory Eno. Robi się magicznie, zasiadamy przy stołach, rozpakowujemy prezenty, życzymy sobie zdrowia i pomyślności.
Steal Away to półtoraminutowa miniaturka. Patrzę przez okno i myślę o tych, których ze mną nie ma. Pierwsza łza.
Utwór tytułowy przynosi nieco ożywienia jeśli w ogóle o czymś takim w przypadku tej płyty możemy mówić. Odgłosy, delikatne stuknięcia mogą pobudzić naszą wyobraźnię w kierunku tropików i zachodzącego słońca. W kolejnych kompozycjach wraca zaduma i wyciszenie. Choć w An Arc Of Doves za sprawą Eno ponownie wita nas powiew radości.

Stronę drugą oryginalnego wydania otwiera (dla mnie) najpiękniejszy utwór na tym albumie noszący tytuł Not Yet Remembered. Słuchałem tej płyty dziś w nocy, w słuchawkach. Choinka dawała piękne kolorowe światło. Bombki i łańcuchy skrzyły się niesamowicie. A ja wpatrzony w to drzewko beczałem jak dziecko. W mej duszy i sercu walczyły dwa światy. Ogromna tęsknota za moimi bliskimi, których nie ma już z nami, a z drugiej strony niesamowita radość, że w pokojach obok śpi moja rodzina, przy mnie, zdrowa. Te głosy, których panowie Budd i Eno użyli w tym utworze rozrywają moje serce na strzępy. Niezwykła kompozycja.
Dalsza część albumu to kontynuacja muzycznego snu, oparów samotności oraz pokładów smutku z Among Fields Of Crystal na czele.
W Wind And Lonely Fences usłyszymy elektryczne pianino, które w połączeniu z przeróżnymi dzwonkami użytymi w tej kompozycji daje niesamowity efekt. Efekt pustki, zapomnienia, samotności.
Wszystko zamyka Failing Light. Znakomita płyta.


Przepraszam Państwa za ten może zbyt ciemny klimat, ale tak to widzę słuchając tego albumu, który towarzyszy mi od co najmniej dwóch dekad. Ta płyta zatrzymuje nas w czasie, skłania do zastanowienia się nad sobą i swoim otoczeniem. Ale to także muzyka, która pozwala nam uciec od tego świata, która mi osobiście pozwala uciec i zapomnieć o tym parszywym roku. Płyta dla romantyków, ludzi sentymentalnych oraz tych o szerokich horyzontach muzycznych. Takiego albumu nie powinno się odrzucić ot tak, bo to smęty. Do niego trzeba dojrzeć. Arcydzieło ambientu.

Życzę Państwu wszystkiego najlepszego. Dużo wspaniałej muzyki i zdrowia, zdrowia, zdrowia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz