wtorek, 30 marca 2021

Michał Lorenc - Psy (1992)


Chyba nie ma w naszym kraju nikogo kto by nie znał tego filmu lub przynajmniej o nim nie słyszał. Przez te niemal trzydzieści lat Psy urosły do miana filmu kultowego, ba, wielu twierdzi, że był on kultowy już w chwili premiery. Może i tak, nie będę się sprzeczał, niech każdy osądzi swoją miarą. Ale pamiętam jak dziś premierę tego obrazu, mówiła o nim cała Polska, na każdym kroku można było usłyszeć cytaty z tego filmu. Psy wychodziły zewsząd, nawet z przysłowiowej lodówki. Obraz, dialogi, ale wielu nie zauważało wtedy jak piękną muzykę skomponował Lorenc, która jest jednym z głównych bohaterów tego filmu...
Muzykę doceniono na Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni, ale nie przypominam sobie aby w moich bliższych lub dalszych kręgach znajomych ktoś się nad tym rozpływał. Co najwyżej rzucił, że „fajna ta trąbka była”. A przecież muzyka jest świetna w całości. No weźmy otwierający całość utwór tytułowy. Znakomite werble i dęciaki, które jak nic pasowałyby dziś do niejednej z wielkich ekranizacji czy gier komputerowych.
Lorenc nagrywał tę ścieżkę z Moskiewską Orkiestrą Symfoniczną. Podobno solo trąbki zagrał Henryk Majewski, ale to tylko plotka. Właśnie, ta trąbka. Pierwszy raz pojawia się w drugiej kompozycji zatytułowanej Kołysanka. No, trzeba przyznać, że łapie za serce. Motyw trąbki będzie powracał jeszcze nie raz. Dodatkowo każdy kto żył w czasach premiery filmu Psy doskonale pamięta tę beznadziejność, która nas otaczała. Niby ustrój się zmienił, a wszystko było do kitu. Starzy PRL-owsy wyjadacze zmienili tylko barwy i doskonale urządzali się w nowej rzeczywistości. O tym jest też ten film, o niesprawiedliwości, zakłamaniu, złodziejstwie, tworzącej się mafii i wolnej amerykance. I jak zwykle szary Kowalski dostał najbardziej po dupie.
Dobrze, wróćmy do muzyki. Ta jest ciężka, mroczna, przygnębiająca (Dom, skrzypce, harfa) by za chwilkę zaświecić delikatnym promieniem słońca (Zbrodnia) – i znowu ta trąbka, mimo, że tak samo smutna jak wcześniej, to o ile bardziej wnosząca ciepło i nadzieję co kompletnie nie pasuje do tytułu tej kompozycji.
I znowu ten mrok i dreszcze, kapitalnie wywołane przy pomocy kotłów, dzwonu i kapitalnych smyczków (Śmierć ubeka). Zresztą, jak już wspominałem, Lorenc stworzył muzykę, która jak nic pasowałaby do niejednego hollywoodzkiego obrazu i to takiego z topowej półki.
Zamyślenie i dla mnie osobiście mała łza, pojawiają się na wysokości kompozycji Kołysanka IV. Patrzę w dal przez okno na panoramę miasta i rozmyślam o przeszłości, o teraźniejszości, o przyszłości. Piękny utwór.
Cudowną melancholię rozbija mroczna Śmierć, a chwilę później wyjęty niczym z horroru utwór zatytułowany Oni.
Całość zmyka najbardziej rozpoznawalna Kołysanka.

Na koniec jeszcze jedna rzecz. Przez lata byliśmy z reżyserem filmu, Władysławem Pasikowskim sąsiadami. Szczegółów życia codziennego i nawyków Pana Władysława nie mam zamiaru tu ujawniać. Powiem tylko dwa słowa. Skryty i cichy to człowiek. Kolekcjoner filmów, których miał w mieszkaniu ho, ho. Ale dało się porozmawiać, co kilkakrotnie uczyniliśmy. Więcej nie powiem ;-)


Cudownie płynie ta muzyka pomimo tego, że jest na wskroś smutna i mroczna. Daje fantastyczny obraz czasów w jakich przyszło mi żyć, wtedy, te trzydzieści lat wstecz. Jak wiele razy wspominałem na blogu, to był czas nie tylko beznadziejny gospodarczo, ale i koszmarny rodzinnie. Ten soundtrack przypomina mi tamte złe czasy, ale nie powoduje u mnie przysłowiowego doła. To raczej zdjęcie z rodzinnego albumu, które gdy na nie patrzę, przywołuje obrazy, do których nie chcę wracać. Ale odrzucając osobiste przeżycia i koncentrując się jedynie na dźwiękach, to kawał wspaniałej roboty, za którą Panu Lorencowi należą się pokłony i ja je składam. Jednak można mieć zastrzeżenia do samego wydania. Brakuje tu chronologii, na co można jeszcze przymknąć oko, ale wplatanie w całość dialogów i innych odgłosów z filmu jest moim zdaniem słabym pomysłem. Te kwestie odnajdę przecież w samym filmie. 
I jeszcze jedno. Nakład płyty się wyczerpał i przez długi czas można była ją kupić za ciężkie pieniądze, rzędu kilkuset złotych. Ale i co jakiś czas pojawia się wznowienie tej płyty. Sprawdziłem, tak jest i teraz. Można ją nabyć za niecałe dwadzieścia złotych. Proszę wydać te pieniądze, kwota śmieszna, a muzyka fenomenalna. Sam film też można nabyć za psi pieniądz. Odnowiony cyfrowo, warty posiadania i postawienia na półce. Film przełomowy, tak jak same role aktorskie (Bogusław Linda) i oczywiście muzyka.

1 komentarz: