1. Lizard's
Tale
2. Low-Lee-Tah
3. Leap of Faith
4. Prelude to Dawn
5. Dawn of an Era
6. A Message
7. Swift Messenger
8. Angels in Bahia
9. Crossing Over
2. Low-Lee-Tah
3. Leap of Faith
4. Prelude to Dawn
5. Dawn of an Era
6. A Message
7. Swift Messenger
8. Angels in Bahia
9. Crossing Over
10. Jaywalkin'
11. Naima
11. Naima
Wystarczyło że spojrzałem na
okładkę i z miejsca wiedziałem, że muszę tę płytę kupić. Magnesem okazały się nazwiska. Bo oprócz samego Dennisa
widnieją tu Jon Anderson (YES), Larry Coryell, basista Mark Egan
(współpracujący z Patem Metheny) czy wreszcie Thierry Arpino (znany ze
współpracy z Jean-Luc Ponty).
No taka grupa musiała nagrać coś ciekawego.
Dennis
Haklar uczył się grać na gitarze już od najmłodszych lat. Jego mistrzem i
nauczycielem był Harry Leahey, wirtuoz gitary specjalizujący się w
jazzie. To dzięki niemu Dennis poznał wiele technik i chwytów pozwalających
wydobyć z gitary najpiękniejsze kolory.
Haklar studiował później na Rutgers
University muzykę elektroniczną. Pracował głównie z syntezatorem modularnym Arp
2600. Nauczył się tworzyć niekonwencjonalne dźwięki. Został zaproszony do zespołu
Avante Garde, który wykonał muzykę Johna
Cage'a, Terry Riley, ale
także oryginalne kompozycje.
Jak
Dennis Haklar pozyskał
do udziału w nagraniu jego
debiutanckiej płyty takie ikony muzyki jak
Jon Anderson i Larry
Coryell? Otóż już wcześniej współpracował na dużą
skalę z Andersonem przez Internet. Dzielili się wzajemnie różnymi pomysłami.
Jak sam mówi jest wielkim fanem rocka progresywnego a jedną z jego wielkich
ikon zawsze był Jon Anderson. Gdy Haklar postanowił nagrać solową płytę,
przesłał kilka kompozycji Jonowi, który natychmiast wyraził zgodę na współpracę
i fenomenalnie wykonał swoje wokalne zadanie.
Jeśli chodzi o współpracę z legendą gitary jaką jest Larry Coyrell też nie było problemu. Dennis znał już Coyrella, improwizowali już wcześniej razem. I gdy pojawił się pomysł nagrania płyty, Dennis poprosił Larry’ego o uczestniczenie w sesji nagraniowej oraz skomponowaniu kilku utworów. Larry zgodził się i natychmiast przystąpili do pracy nad utworem tytułowym Lizard’s Tale. Do współpracy panowie wybrali wspomnianych już wcześniej Marka Egana i Thierry’ego Arpino.
Jeśli chodzi o współpracę z legendą gitary jaką jest Larry Coyrell też nie było problemu. Dennis znał już Coyrella, improwizowali już wcześniej razem. I gdy pojawił się pomysł nagrania płyty, Dennis poprosił Larry’ego o uczestniczenie w sesji nagraniowej oraz skomponowaniu kilku utworów. Larry zgodził się i natychmiast przystąpili do pracy nad utworem tytułowym Lizard’s Tale. Do współpracy panowie wybrali wspomnianych już wcześniej Marka Egana i Thierry’ego Arpino.
Sam
Dennis tak wspomina tę sesję nagraniową. „To była wielka sesja, wspaniała współpraca Jersey z
Nowym Jorkiem. Pluskwy w hotelu, studio w którym było zbyt gorąco lub za zimno plus wszelkiego rodzaju awarie sprzętu i
problemy mechaniczne. Nic nie poszło gładko”
Muzycznie
cały album to piękna podróż jazzowa z elementami fusion. To kapitalne duety gitary
akustycznej i elektrycznej okraszone wspaniałą
współpracą perkusji i basu. Weźmy chociażby taki Low-Lee-Tah w którym
doświadczamy właśnie wspaniałego uzupełniania się wspomnianych gitar. Dodatkowo
wokaliza K.S. Resmi dodaje utworowi epickiej świetności.
Leap of Faith jest chyba
moim ulubionym utworem na tej płycie. Świetne klawisze, miękki, kojący bas,
cudowna gitara Haklara i jak zawsze genialny śpiew Jona powodują, że po prostu
się odpływa. Utwór o odwadze zmierzenia się z nieznanym, nakłania nas do
poznawania, rzucania się bez obaw na głęboką wodę.
Prelude To Dawn to kolejna
kompozycja z głosem Andersona. Doskonały bas do tego wspaniałe gitarowe
wariacje. Kapitalny utwór.
Dawn of an Era. Ponownie Anderson przyłącza się wokalnie, dzięki czemu mamy gwarancję, że utwór będzie kapitalny. Zawiła współpraca wszystkich gitar oraz skomplikowana gra perkusji dają dowód jakby panowie grali ze sobą od wielu, wielu lat a nie spotkali się dopiero teraz przy okazji nagrywania tej płyty. To tylko pokazuje z jak wspaniałymi muzykami mamy do czynienia.
Dalej na płycie wcale nie jest gorzej. Świetne gitary, wyśmienity bas i rewelacyjna perkusja.
Dawn of an Era. Ponownie Anderson przyłącza się wokalnie, dzięki czemu mamy gwarancję, że utwór będzie kapitalny. Zawiła współpraca wszystkich gitar oraz skomplikowana gra perkusji dają dowód jakby panowie grali ze sobą od wielu, wielu lat a nie spotkali się dopiero teraz przy okazji nagrywania tej płyty. To tylko pokazuje z jak wspaniałymi muzykami mamy do czynienia.
Dalej na płycie wcale nie jest gorzej. Świetne gitary, wyśmienity bas i rewelacyjna perkusja.
Troszeczkę zawiódł mnie utwór Angels In Bahia. Nie, muzycy grają kapitalnie ale ten latynoamerykański rytm, który jest motorem tej kompozycji
jakoś mi nie pasuje do płyty jako całości. Psuje nastrój zadumy i
odprężenia.
Album idealny na relaksujący wieczór przy filiżance herbaty lub kieliszku dobrego wina.
Album idealny na relaksujący wieczór przy filiżance herbaty lub kieliszku dobrego wina.
Na
zakończenie, Dennis ma tę wiadomość do
przekazania do swoich słuchaczy: "Spójrz do wewnątrz siebie, aby znaleźć to miejsce spokoju.
Dojdź do wniosku, że wszyscy pochodzą z miłości…
Pozbądź się złej energii , chłoń tylko dobro.
Moim życzeniem jest to aby ludzie
słysząc muzykę stawali
się jej częścią i pozwolili aby muzyka stała się częścią ich".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz