- Lunetic
- The Theme
- Manhatten Project
- Audiences
Albrecht Eusebius Wenzeslaus von Wallenstein (lub Waldstein, cz. Albrecht Václav Eusebius z Valdštejna), (ur. 24.09.1583 w Heřmanicach, zm. 25.02.1634 w Chebie) - wódz i polityk z okresu wojny trzydziestoletniej. Prrrrrr… Co ja? Ale w sumie to prawda, bo zespół zawdzięcza swą nazwę właśnie temu politykowi. Początkowo mieli się nazywać Blitzkrieg, jednak skojarzenia z okresem drugiej wojny światowej były zbyt mocne i zbyt świeże. Dodatkowo istniał już zespół Blitzkrieg w Anglii. W ostateczności ta nazwa posłużyła jako tytuł ich debiutanckiej płyty…
Zespół powstał latem
1971 roku i jak nie trudno się domyśleć, pochodzi on z Niemiec. Jego założycielem
i głównym filarem był Jürgen Dollase, który wcześniej grał na fortepianie oraz
kontrabasie i miał już pewne doświadczenia w innych zespołach. Po małych
perypetiach osobowych, ustabilizowany skład, który nagrał ten album stanowili
jeszcze: Amerykanin William (Bill) Joseph Barone (gitary elektryczna i
akustyczna), pochodzący z Holandii Gerrit (Jerry) Berkers (bas, śpiew) oraz perkusista Harald
Grosskopf znany z późniejszych występów w Ash Ra Tempel czy współpracy z
Klausem Schulze.
Na płycie znalazły się
cztery utwory, których kompozytorem jest Jürgen Dollase. To słychać, bo
instrumenty klawiszowe górują na tym albumie.
Całość zaczyna się z
jajem, żwawo. To utwór, który trwa niemal dwanaście minut, a zatytułowany jest
Lunetic. To zdecydowana współpraca wspomnianych klawiszy (które tu dominują) i
gitary Barone’a. Mocno, do przodu z malutkim uspokojeniem w środku. Odnieść
można wrażenie, że ów kompozycja to swego rodzaju jamowanie przesiąknięte
progresją, z ogromnymi pokładami hardrockowych uniesień. Zwrócić tu też należy
uwagę na perkusistę, który w pewnym momencie daje znakomity popis swoich
umiejętności, grzejąc że hej.
Po tym galopie
następuje uspokojenie (przynajmniej na początku) w postaci utworu The Theme. Otwiera
go wspaniały fortepian plus pyknięcia talerzy. Po kilkudziesięciu sekundach
dołącza reszta zespołu z gitarą na czele. Świetne płynie ten numer, od zawsze
kojarzy mi się z wolnością i ogromnymi przestrzeniami. Jeszcze ładniej i
bardziej nastrojowo robi się gdy do głosu dochodzi melotron. W tym utworze
usłyszymy też śpiew. Mniej więcej w połowie trwania, The Theme przyspiesza
(kapitalne solo gitarowe) i biegnie znakomicie przed siebie by przy końcu znowu
zwolnić. Naprawdę świetny kawałek.
Na stronie drugiej
znalazły się także dwa utwory. Pierwszym z nich jest Manhatten Project. Tu
również w całą tę suitę wprowadza nas fortepian dzielnie wspomagany przez
perkusję i gitarę. Po żywiołowym wstępie utwór zwalnia, posępnieje. Robi się
strasznie i mrocznie. Posępny fortepian i ta gitara z małym przesterem, która
ciągle gdzieś tam w tle nie daje o sobie zapomnieć. Po tym mrocznym akapicie
kompozycja łagodnieje, robi się sentymentalnie i cieplej. Dalej kolejne
przyspieszenie. Znakomita progowa suita, której panowie nie muszą i nie powinni
się wstydzić. Chwilami pachnie Crimsonami.
Płytę zamyka Audiences.
Jest pięknie i lirycznie od samego początku. Ponownie przepiękny fortepian,
delikatne uderzenia talerzy, równie namiętna gitara i melotron, który zawsze
działa jak najlepsze lekarstwo. No i tu śpiewa Dollase. Jednak po około dwóch
minutach klimat marzeń ustępuje mocniejszym dźwiękom. Muzyka przyspiesza, a
całość prowadzi (a jakże) fortepian. Po chwilach grozy i napięcia ponownie
następuje zwrot i utwór wraca na tory łagodności i marzeń. Piękne zamknięcie,
piękne.
To naprawdę udana płyta
z niemieckiego podwórka. Bardzo lubię wrócić do niej co jakiś czas i zawsze jej
słuchanie sprawia mi przyjemność. Progresywny rozmach oraz rockowy pazur, który
przeplata się z melancholią i subtelnością, a wszystko świetnie zagrane i
podane. A sam zespół? Po sukcesie płyty Blitzkrieg zespół poszedł za ciosem i
jeszcze w tym samym roku wydał kolejną płytę, ale to materiał na kolejną
opowieść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz