czwartek, 6 lutego 2020

Ashra - Correlations (1979)

  1. Ice Train
  2. Club Cannibal
  3. Oasis
  4. Bamboo Sands
  5. Morgana Da Capo
  6. Pas De Trois
  7. Phantasus

Kilka lat temu piałem Państwu o debiutanckim albumie tworu zwanego Ashra, za którym tak naprawdę stoi znakomity muzyk Manuel Göttsching. I niedanej jak wczoraj porządkując część kolekcji płyt winylowych, w ręce wpadł mi album Correlations. Pomyślałem wrzucę, tak dawno tego nie słuchałem. Za oknem świeciło akurat piękne słoneczko. Muzyka w tych okolicznościach przyrody zabrzmiała fantastycznie…
Na samym początku dodam, że temu albumowi nie udało się osiągnąć poziomu New Age Of Earth, to mimo wszystko gra to naprawdę przyzwoicie. Do nagrania tej płyty Manuel zaprosił dwóch kolegów. Pierwszym z nich jest Lutz Ulbrich, który zagrał na gitarze oraz instrumentach klawiszowych. Drugim towarzyszem jest Harald Grosskopf, który zasiadł za zestawem perkusyjnym, ale również gra tu na instrumentach klawiszowych.
Dodam jeszcze tylko, że okładkę do tego albumu zaprojektowało sławne studio Hipgnosis.

Muzyka zawarta na tym albumie, w porównaniu z debiutem, jest o wiele bardziej skoczna, funkowa czy wręcz w pewnych momentach czuć tu powiew disco. Przez to wielu wielbicieli Ashry delikatnie odwróciło się od tego zespołu z tych właśnie powodów. Mnie ta zmiana absolutnie nie przeszkadza bo to nadal fajna, ciepła muzyka, która potrafi umilić przedpołudnie.
Całość rozpoczyna kompozycja Ice Train. Przyznam, że słuchając jej moje myśli chwilami uciekały w stronę twórczości Alan Parsons Project. A same dźwięki? Oczywiście dużo klawiszy plus gitara i bardzo fajna perkusja. Utwór jest dość żwawy i mimo niemal ośmiu minut trwania nie nuży.
W kolejnym Club Cannibal robi się wyraźnie funkowo wręcz tanecznie. Proszę się nie zrażać i posłuchać jak przy tym skocznym rytmie fajnie brzmi melotron.
Oasis to wyraźne uspokojenie. Główny motyw na tle którego brzdąka gitarka. Nieco leniwie, w sam raz na ciepły dzień.
W Bambo Sands mamy przyjemne wprowadzenie fortepianowe wspomagane gitarą. Bardzo ciekawie to brzmi, ale tylko niedługą chwilę. Po niecałej minucie utwór zmienia się diametralnie. A panowie z Ashry serwują nam ponownie taneczne rytmy. W Morgana Da Capo Göttsching wraca nieco do początków Ashry. Utwór jest bardziej stonowany, opanowany z ciekawym motywem elektroniki i naprawdę dobrą improwizacją gitary. Mocna pozycja na tym albumie.
Najdłuższy na płycie Pas De Trois paradoksalnie jest przydługi. Dodatkowo niewiele się tu dzieje przez co całość robi się monotonna.
W roli kapselka występuje tu pięciominutowy Phantasus, który jest bardzo fajnym zamknięciem całości. Taki nieco w klimatach Pink Floyd z naprawdę ciekawą partią gitary.


Jak wspominałem wcześniej, Correlations dość wyraźnie odbiega od dwóch wcześniejszych płyt to jest New Age Of Earth i Backouts. Tam słuchacz tonął w marzeniach, muzyka skłaniała do refleksji. Tu nacisk został położony raczej na rytmy i zabawę. Czy mnie to razi tak bardzo jak innych? Nie. Uważam, że na wszystko jest czas i miejsce. Ortodoksi niech zostaną przy dwóch pierwszych albumach Ashry. Słuchacze bardziej otwarci powinni dać szansę Correlations, ale raczej w przedpołudniowy, słoneczny dzień, na dobry rozruch albo przedbiegi przed ogarnianiem chałupy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz