czwartek, 24 września 2015

Eddie Jobson - Zinc (The Green Album) (1983)

Side 1:
1. Transporter; 2. Resident; 3. Easy For You to Say; 4. Prelude; 5. Nostalgia; 6. Walking From Pastel; 7. Turn It Over

Side 2:
1. Green Face; 2. Who My Friends...; 3. Colour Code; 4. Listen To Reason; 5. Through The Glass; 6. Transporter II 


Z cyklu “Atrakcyjna Osiemdziesiątka”
Właściwie album kwalifikuje się do kategorii “Zbesztany z błotem, ale ja go lubię”. Tak, pamiętam te wszystkie stękania i lamenty nad tą płytą, które przez lata do mnie docierały. Że nie taka, że nie siaka. Czy słusznie? Wtedy może tak. A dzisiaj? 
Zacznijmy jednak od początku. Eddie Jobson, a właściwie Edwin Jobson to znakomity muzyk, który już jako dziecko bardzo dobrze radził sobie z klawiaturami. Także w młodym wieku nauczył się gry na skrzypcach. Już jako nastolatek zadebiutował na albumie Air Cut grupy Curved Air. Następnie współpracował z takimi wielkimi muzycznego świata jak Bryan Ferry, Roxy Music, Frank Zappa, Jethro Tull czy Robert Fripp. Jednak przez większość najbardziej kojarzony jest i chyba najbardziej ceniony za występy w grupie UK. Znakomita grupa w której oprócz Jobsona w pierwszym składzie znaleźli się też Wetton, Bruford i Holdsworth. I nie dziwota, że solowe dokonania Eddiego słuchacze porównywali do tego co robił w UK, ale czy to właściwa ścieżka? Chyba nie do końca, choć z drugiej strony...

Album otwierają i zamykają krótkie, instrumentalne, klawiszowe kompozycje zatytułowane kolejno Transporter i Transporter II. Drugi na płycie utwór, Resident, daje nam pewien ogląd, jakiej muzyki możemy się spodziewać na tym albumie. To synthpopowe granie ze sporymi domieszkami progresywnych klimatów. Początek tej piosenki jest jakby zapowiedzią ścieżki dźwiękowej do Policjantów z Miami. Gdy pojawia się perkusja robi się nieco ciężej. Zmiany tempa i fajne bębnienie. Klawisze oczywiście tu przodują, jednak w całości utwór naprawdę robi dobre wrażenie i zachęca do dalszego słuchania płyty.  
Dalej usłyszymy ładną balladę Easy To Say For You z delikatnym motywem gitary akustycznej i ciekawymi partiami klawiszowymi. Naprawdę udana to ballada. Może jedynie głos Jobsona pozostawia tu trochę do życzenia, niemniej sympatycznie się tego słucha.
Ale znajdziemy tu także kompozycje instrumentalne. Dowodem na to są dwie kolejne pozycje na płycie zatytułowane Prelude i Nostalgia. Pierwsza z wymienionych to znakomity popis Jobsona na fortepianie. Przypomina nieco w swoim wyrazie dokonania Chopina, pokazuje jak wspaniale Eddie radzi sobie z tym instrumentem. Nostalgia z kolei to propozycja która muzycznie oddaje znakomicie tytuł utworu. Spokojny, melancholijny utwór w którym z kolei Jobson odkrywa jak dobrym jest skrzypkiem. 
Dalej usłyszymy świetny, klawiszowy numer Walking From Pastel, który wprowadza nieco tajemniczości i niepokoju. Po nim mamy przebojowy Turn It Over z wyraźnym gitarowym motywem (wspomnę tylko, że na gitarze zagrał na tym albumie miedzy innymi Gary Green z Gentle Giant). Kto pamięta wideoklip do tej piosenki? Fajny numer w stylu „ejtis” z ciekawą solówką Eddiego na skrzypcach. 


Co jeszcze znalazło się na tym albumie? Między innymi Green Face, który jest poprawną piosenką ze świetnym basem i klawiszami. Mamy tu też znakomitą partię skrzypiec. Jedynie perkusja jest tu nieco toporna i znowu nie najlepsze wokale Jobsona. 
Who My Friends… Uważany przez niektórych za dłużyznę z czym nie mogę się zgodzić (no chyba że chodzi o czas trwania, to tak bo to najdłuższy utwór na płycie). Od samego początku świetna gitara, której wtórują perkusja i klawisze. Fajne zmiany nastrojów i ciekawe solówki gitary i skrzypiec, które wprowadzają nieco japoński klimat (tak jakoś zawsze kojarzą mi się z japońską sztuką filmową spod znaku Studia Ghibli). 
Listen To Reason to w początkowych partiach jakby uboższy brat utworu Nothing To Lose zespołu UK. Później już niestety tak kolorowo nie jest. Razi swoją prostotą rodem z lat osiemdziesiątych (z jaką wtedy często mieliśmy do czynienia) i brakiem pomysłu. Nawet skrzypce Eddiego nie ratują tego numeru.
Na sam koniec oprócz wspomnianej już na początku zamykającej klamry w postaci utworu Transporter II, usłyszymy jeszcze piosenkę zatytułowaną Through The Glass. To druga po Who My Friends… najdłuższa propozycja na tym albumie.  Sam początek to fajnie brzmiące klawisze. Dalej już jest trochę słabiej. Niby usłyszymy tu zmiany tempa i kilka ciekawych pomysłów, jednak piosenkę kładzie głos Jobsona. Może gdyby był to utwór instrumentalny można by na niego zwrócić większą uwagę, a tak…

Płyta nie odniosła komercyjnego sukcesu. I jak wspominałem na samym początku spotkała się ze sporą krytyką. Ja jednak uważam, że Zinc to poprawny album, który zawiera wiele ciekawych pomysłów i rozwiązań. Strona pierwsza wydania winylowego jest zdecydowanie lepsza. W niektórych utworach z tego albumu usłyszymy echa płyty Danger Money zespołu UK. Jednak nie oszukujmy się, to tylko echa, a same utwory z Zinc są zdecydowanie słabsze. Słychać wyraźnie kiedy ten album powstał, te wszystkie klawisze nie pozostawiają żadnych złudzeń. Jednak słucha się tej płyty z przyjemnością. I jeżeli nie będziemy porównywać materiału zawartego na niej do dokonań zespołu UK, to okaże się, że album naprawdę robi dobre wrażenie, przynajmniej na mnie. I osobiście wracam do niego wielką chęcią.
 

2 komentarze:

  1. Posłuchaj jeszcze raz, może dwa. I nie powielaj innych recenzji, bo jeżeli chodzi o ten album, to wydaje mi się , że ktoś coś napisał, a inni tylko przytaknęli. Problem w tym, że oczekiwania były takie, że lider UK wydając swoją płytę powinien zrobić kolejną płytę UK. Zrobił inną, mniej melodyjną i mniej romantyczną. Za to , wg mnie powstało niedocenione dzieło muzyki progresywne. Eddie jobson idzie własną drogą , zmienia się i w dwa lata potem (1985) powstaje naprawdę arcydzieło muzyki elektronicznej Theme of Secrets. Płyta w gatunku : genialna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słucham tej płyty od niemal trzydziestu lat i kolejne dwa przesłuchania nic nie zmienią. To raz. Dwa. Nie napisałem, że płyta jest zła czy do bani, wręcz przeciwnie - słucha się jej z przyjemnością".
      A po trzecie, może dasz innym prawo do własnej oceny. Oczywiście nie musisz się z moim poglądem na ten czy inny album zgadzać. A takie ataki, a tym bardziej sugerowanie, że kogoś powielam jest po prostu arcysłabe.

      Usuń