czwartek, 23 czerwca 2016

Buon Vecchio Charlie - Buon Vecchio Charlie (1971)

  1. Venite Giù Al Fiume
  2. Evviva La Contea Di Lane
  3. All'Uomo Che Raccoglie I Cartoni: a) Prima Stanza; b) All'Uomo Che Raccoglie I Cartoni; c) Terza Stanza; d) Beffa; e) Ripresa

Dziś odwiedzimy Półwysep Apeniński. Materiał zawarty na płycie Buon Vecchio Charlie nie dość, że jest arcyciekawy to jeszcze wiąże się z nim równie ciekawa historia. Otóż jest to jedynak, który (uwaga!) ujrzał światło dzienne dopiero po niemal dwudziestu latach od narodzin. Niestety w czasach gdy ten album powstał nikt nie był zainteresowany jego wydaniem. Niemożliwe? A jednak…
 
Grupa powstała w Rzymie w 1970 roku. W jej skład weszli Luigi Calabrò (gitara), Sandro Cesaroni (saksofon, flet), Sandro Centofanti (instrumenty klawiszowe), Walter Bernardi (bas) oraz perkusista Carlo Visca. Po niedługim czasie zespół opuścili Bernardi i Visca. Do grupy dołączyli natomiast Richard Benson (śpiew, gitara), Paolo Damiani (bas) oraz Rino Sangiorgio (perkusja). To właśnie w takim składzie wiosną 1971 roku zarejestrowali w Wenecji materiał na swoją debiutancką płytę. Jednak nikt nie był w tamtym czasie zainteresowany jej wydaniem.

Niemal wszyscy ze składu Buon Vecchio Charlie zafascynowani byli muzyką klasyczną czego wyraz dali na tym właśnie albumie. Utwór otwierający tę płytę zatytułowany Venite Giù Al Fiume jest jakby progrockową wersją suity Peer Gynt autorstwa norweskiego kompozytora Edwarda Griega. Rozpoczyna się melodią wygrywaną przez flet, melodią którą chyba wszyscy co najmniej raz w życiu słyszeli. Po chwili do fletu dołączają inne instrumenty grając wspomnianą już melodię w niebywałej galopadzie. Po upływie półtorej minuty utwór uspokaja się i usłyszymy świetną solówkę gitarową oraz fantastyczny saksofon na dokładkę. Dalej utwór ponownie przyspiesza, znakomita sekcja plus wariacja wygrywana na flecie. W okolicach czwartej minuty pojawia się śpiew Bensona. Utwór zdecydowanie łagodnieje, robi się wręcz sielankowo (ładne gitara akustyczna i flet). W dalszej części pojawia się znowu znana nam melodia ze suity Griega i utwór ponownie ostro przyspiesza (znakomite organy). No i jeszcze na deser w końcowej części kapitalne jazzujące solo saksofonu na tle organów, a chwilę później popis gitary. Świetny, trwający nieco ponad dwanaście minut utwór.
Po tym dość dynamicznym wstępie usłyszymy utwór kolejny, który jest przeciwnością żywiołowego poprzednika. Evviva La Contea Di Lane od początku brzmi łagodnie, sielankowo, chwilami wręcz duszpastersko. Ładne gitary i delikatne blachy na początek. Do tego melancholijny śpiew, ładny flet i dające o sobie znać subtelne organy. Jest też fantastyczna partia saksofonu, który wprowadza nieco jazzowego klimatu do tej krainy łagodności i spokoju. 
Cały album kończy podzielona na pięć części, a trwająca ponad piętnaście minut epicka wręcz All'Uomo Che Raccoglie I Cartoni. Rozpoczyna ją przepiękny duet gitara akustyczna-flet. A później? Naprawdę trudno to oddać słowami. Dzieje się tu zbyt dużo aby można było to ująć w kilku zdaniach, które i tak nie oddadzą przeżyć słuchowych. W skrócie to znakomity saksofon, organy i gitara. Co jeszcze? Utwór to przyspiesza to znowu zwalnia. To mieszanka folku, symfonicznego proga, jazzu z delikatnymi psychodelicznymi odcieniami. Fragmenty stonowane, bardziej akustyczne mieszają się ciekawie z tymi mocniejszymi, elektrycznymi. W środkowej części możemy także usłyszeć śpiew Bensona. 

Jak wspominałem już na początku płyta ujrzała światło dzienne dopiero w 1990 roku kiedy to została wydana na płycie kompaktowej. Materiał odkopali w archiwach pracownicy Melos i byli tą muzyką wręcz oczarowani, a jednocześnie ogromnie zdziwieni, że do tej pory nikt tego nie wydał. W późniejszych latach wyszły również wznowienia tego albumu (ze zmienioną okładką) zarówno na kompakcie jak i winylu. Zawierały dwa dodatkowe utwory. 
Również rozpad samej grupy Buon Vecchio Charlie nastąpił prawdopodobnie z wyżej wymienionych powodów czyli braku zainteresowania zespołem, ale przede wszystkim nie wydaniem ich materiału. Benson zajął się solową karierą, natomiast Calabrò, Sangiorgio i Damiani wraz z dwoma innymi muzykami utworzyli jazz-rockową grupę Bauhaus. 
Moje subiektywne odczucia? Uważam, że warto zapoznać się z tą płytą. Nie jest to może arcydzieło włoskiej sceny rocka progresywnego, ale na pewno trzeba ten album znać. W moim odczuciu nie dorównuje on płytom takich gigantów jak Premiata Forneria Marconi, Area czy Banco Del Mutuo Soccorso jednak wart jest tego aby posiadać go w swojej kolekcji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz