czwartek, 16 czerwca 2016

The Alan Parsons Project - Tales Of Mystery And Imagination Edgar Allan Poe (1976)

Side 1:
  1. A Dream Within A Dream
  2. The Raven
  3. The Tell-Tale Heart
  4. The Cask Of Amontillado
  5. (The System Of) Doctor Tarr And Professor Fether
Side 2:
  1. The Fall Of The House Of Usher: I. Prelude; II. Arrival; III. Intermezzo; IV. Pavane; V. Fall
  2. To One In Paradise
Trudno w to uwierzyć, ale od wpisu na moim blogu o płycie I Robot minął ponad rok. Wtedy, a było to w marcu 2015 roku stałem przed półkami z płytami i zastanawiałem się co sobie włączyć. Padło na Parsonsa. Rozmyślałem czy odpalić debiut czy może ich drugą płytę. Wybrałem I Robot. Dziś przyszła kolej na ów debiut, tym bardziej, że mija 40 lat od wydania tego znakomitego albumu…
Pierwszy był w mojej kolekcji winyl. Później pojawił się kompakt. Jakie było moje zdziwienie gdy po jego włączeniu usłyszałem głos narratora. Co do…? pomyślałem. Chyba nagrali coś innego, to nie ta płyta. Kilka chwil później byłem w domu. Okazało się, że w  wydaniu kompaktowym Parsons dograł narratora (w tej roli Orson Welles). Ów narrator miał się pierwotnie znaleźć na płycie w 1976 roku, ale nagrania z głosem Wellesa nie dotarły wtedy na czas. Są jednak jeszcze inne zmiany. W niektórych utworach dodano partie gitar w innym wyciszono chóry, a w jeszcze innym wyeksponowano bas. Nie będę rozstrzygał, która wersja brzmi lepiej. Szczerze? Uwielbiam obie, tak pierwowzór jak i „poprawiankę”. Swój opis oprę jednak na wersji poprawionej. Dlaczego? Przez te wszystkie lata najczęściej słuchałem właśnie tej wersji i to z nią  jestem chyba mocniej związany. Zachęcam jednak do poznania pierwowzoru.
Jak łatwo można się zorientować, materiał który znalazł się na płycie został zainspirowany życiem i twórczością znakomitego pisarza Edgara Allana Poe.
Trzon zespołu to oczywiście Alan Parsons i Eric Woolfson. Ale sami płyty by nie zarejestrowali. Stąd w powstaniu tego dzieła wzięło udział bardzo wielu muzyków, których nie sposób tu wymienić (z resztą wielu z nich współpracowało później z zespołem przez długie lata). Sam Parsons żartował, że w nagraniu tego albumu wzięło udział ponad dwustu ludzi. Włączając do tego grona muzyków z orkiestry pewnie tylu by wyszło.

Może przejdziemy do samej muzyki bo to przecież ona jest tu najważniejsza.
Cały album rozpoczyna pierwsza z dwóch narracji Orsona Wellesa. Z tego krótkiego fragmentu tekstu wyłaniają się pierwsze dźwięki. Rozpoczyna się instrumentalny A Dream Within A Dream. I od razu jest magia. Po kilkudziesięciu sekundach pojawia się pulsujący bas, a po nim perkusja i klawisze. Zaczyna się wspaniała podróż przez tajemniczą twórczość Poe. Z każdą sekundą wchodzą ciągle nowe instrumenty. Utwór buduje się fantastycznie. Na podorędziu mam przyszykowaną książkę Opowieści Niesamowite, ale boję się po nią sięgnąć. Tego wieczora tylko muzyka. Pierwsza kompozycja płynnie przechodzi w kolejny utwór zatytułowany The Raven. Tu, jak niesie legenda, po raz pierwszy w muzyce rockowej został zastosowany vocoder przy pomocy którego możemy usłyszeć zniekształcony głos Parsonsa. Bas nadal fantastycznie pulsuje. No i gdy słyszymy niemal krzyk Nevermore! ciarki lecą po plecach. Naprawdę ma się wrażenie, że w pokoju w którym siedzimy przysiadł na chwilę wielki, czarny kruk. To w tym utworze pojawia się solo gitarowe, którego nie było w wersji pierwotnej. Znakomita jazda, znakomita.
The Tell-Tale Heart czyli Serce Oskarżycielem. Bardzo lubię tę nowelę Poe. Opowiada o zabójstwie… z resztą proszę sięgnąć po tekst i samemu się przekonać. Od początku znakomita sekcja rytmiczna i niemal diabelski głos Arthura Browna. Naprawdę można się wczuć i dzięki temu kapitalnemu rockowemu kawałkowi oczami wyobraźni  zobaczyć jako żywo wydarzenia z noweli Edgara. Fantastyczne zmiany tempa, przepiękne orkiestracje i ponownie znakomita gitarowa solówka.
Następna w kolejce jest muzyczna adaptacja opowiadania Beczka Amontillado. Okrutna w treści, o morderstwie doskonałym. Także polecam wersję czytaną. Muzycznie? Delikatny fortepian na początek, chwilę później przepięknej urody orkiestra i równie wspaniały głos Johna Milesa. Co jeszcze? Kapitalny chór i dęciaki, które robią tak wspaniały klimat, że jak w przypadku poprzedniej opowieści słuchacz czuje się jak naoczny świadek tej okrutnej zbrodni.
Stronę pierwszą winyla kończy utwór (The System Of) Dr. Tarr and Professor Fether. Tu w stosunku do muzycznego pierwowzoru z 1976 roku zostały dodane przez Parsonsa organy kościelne, które moim zdaniem kapitalnie potęgują uczucie grozy i niepokoju. Sama nowela opowiada o wizycie narratora w zakładzie psychiatrycznym w którym stosuje się System Doktora Smoły i Profesora Pierza. Fajny gitarowy motyw przewodni, świetna perkusja i śpiew Milesa. Znakomite zamknięcie pierwszej strony.


Zanim rozpocząłem słuchanie kolejnej kompozycji, którą jest trwająca ponad piętnaście minut suita The Fall Of The House Of Usher, musiałem chwilkę ochłonąć i zaparzyć sobie herbatę. Ponownie zasiadłem w fotelu, założyłem słuchawki, w których zagrały pierwsze dźwięki Upadku Domu Usherów. Tu ponownie pojawia się narrator w postaci Orsona Wellesa, który znakomicie wprowadza słuchacza w muzyczną opowieść o rodzeństwie Usherów i ich domu. Pierwsza część tej suity zatytułowana Prelude to siedmiominutowe orkiestrowe wprowadzenie. W ów wprowadzeniu możemy znaleźć fragmenty opery (niestety niedokończonej) napisanej przez Claude’a Debussy’ego zatytułowanej La chute de la maison Usher. Ten kapitalny wstęp, który dosłownie oczarowuje słuchacza kończy się głośnym grzmotem pioruna po czym przechodzi płynnie w drugą część zatytułowaną Arrival. Wieje wiatr, pada deszcz, słychać odgłosy burzy. Do tego złowrogie organy. Klimat niesamowity. Mimo ciepłego wieczoru człowiek odruchowo szuka koca aby się nim przykryć. Dalej sekcja rytmiczna i gitara jakby wyjęta z twórczości Pink Floyd. Robi się nam rockowy klimat.
Kolejne części tej genialnej suity zatytułowane kolejno Intermezzo, Pavane i Fall są dalszą instrumentalną częścią tej arcyciekawej opowieści. Pavane to Alan Parsons Project pełną gębą, to Alan Parsons Project jakiego znamy z kolejnych płyt. Coś fantastycznego. Bas, klawisze oraz dźwięki harfy i mandoliny powalają. Co typowe w ich muzyce, to warstwowe budowanie całego utworu do kapitalnej kumulacji w finale z czym mamy tu do czynienia. Z kolei Fall to niespełna minutowe zakończenie w którym ponownie w roli głównej występuje orkiestra przepięknie ilustrująca rozpadający się zamek. Uff, co za emocje, co to za suita. Ge-nial-na.
Cały album zamyka utwór kryjący się pod tytułem To One In Paradise. To promyk nadziei w obliczu raczej mrocznej zawartości całego albumu. To bardzo sympatyczna piosenka gdzie głównym wokalistą jest Terry Sylvester, którego wspierają głosowo Parsons i Woolfson. Ale usłyszymy tu również chłopięcy chór z Westminster City School. Przepiękne gitary elektryczna i akustyczna, Fender Rhodes i wspomniane już chóry. Utwór znakomicie płynie pozostawiając w nas odrobinę uśmiechu i odprężenia.
 

Co można powiedzieć. Dla mnie Tales Of Mystery And Imagination Edgar Allan Poe jest arcydziełem. Od samego początku słuchacz jest oczarowany i ten stan utrzymywany jest do ostatniego dźwięku na tym albumie. Płyta jest wyprodukowana po mistrzowsku, mistrzowskie są również aranżacje. Całość brzmi po prostu nieziemsko. Warto się o tym przekonać osobiście. Takich płyt (wszystkich, ale tej w szczególności) absolutnie nie należy słuchać z jutubów, mptrójek i innego tego typu badziewia. Jeżeli sami nie posiadamy lepszego sprzętu do odtwarzania muzyki, może ma go ktoś z rodziny lub znajomych. Naprawdę warto trochę się wysilić bo ten album jest tego warty i odwdzięczy się nam po wielokroć. Wielu próbowało zinterpretować muzycznie dzieła Poe, wspomniany już Debussy, Rachmaninow czy też w muzyce rozrywkowej Peter Hammil lub Lou Reed. Jednak to The Alan Parsons Project w moim odczuciu znakomicie oddali klimat nowel Edgara Allana Poe. Klasyka.
 
PS. Zachęcam równie mocno do sięgnięcia po tomik Opowieści Niesamowite z nowelami Edgara. Można go kupić za psie pieniądze (około 15 złotych). Znajduje się w nim kilka nowel na podstawie których powstała muzyka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz