poniedziałek, 26 września 2016

SBB - Za Linią Horyzontu (2016)

  1. Odwieczni Wojownicy
  2. Najwyższy Czas
  3. 360 Do Tyłu
  4. Goris
  5. Za Linią Horyzontu
  6. Pacific
  7. Zielony, Niebieski, Żółty
  8. Suita Nr 9

Po zeszłorocznym, fantastycznym koncercie, który miałem przyjemność oglądać i słuchać w Trójce, chęć usłyszenia nowego materiału tej zacnej grupy była ogromna. Apetyt był tym większy, że do zespołu wrócił Jerzy Piotrowski. Gdzieś tam dochodziły do mnie coraz to nowsze plotki, że zespół się zbiera i zaczyna komponować materiał na nowy album. Apetyt ciągle rósł. I oto jest, świeżutka płyta legendarnego tria. Albumu słucham od zeszłej środy i powiem, że po pierwszym przesłuchaniu byłem nieco rozczarowany…

Zaczynając od początku trzeba powiedzieć, że uwagę przykuwa okładka tego albumu, która nawiązuje swoją wymową do okładek z początków kariery zespołu. Natomiast zastosowanie takich kolorów przyciąga moją uwagę przez co od razu nastawiam się pozytywnie. No właśnie, przesłuchałem ten album kilkanaście razy i myślę, że mogę w związku z tym opisać swoje wrażenia. Na płycie znalazło się osiem utworów z czego część to piosenki, a część kompozycje instrumentalne.

Całość otwiera utwór, który mogliśmy poznać już ponad rok temu. Chodzi oczywiście o Odwiecznych Wojowników. Pamiętam moje ówczesne zdziwienie, bo przecież utwór z takim tekstem zespół nagrał już dziesięć lat wcześniej przy okazji płyty New Century. Tam nosił tytuł Wojownicy Itaki. Odwieczni Wojownicy są utworem krótszym i zdecydowanie bardziej rockowym z ciekawą gitarą Anthimosa. Powiem tak. Rok temu jak i dziś ten numer nie robi na mnie wielkiego wrażenia. Nie, nie jest to zła piosenka, ale jakoś nie do końca mnie bierze. 
Najwyższy Czas to druga propozycja, która znalazła się na tej płycie. Rapujący Skrzek. To możliwe? Niestety tak. Dla mnie koszmar, zarówno muzycznie (okrutnie proste dźwięki) jak i w sposobie śpiewania. Nawet dobre solówki Apostolisa, a następnie Skrzeka nie bardzo ratują ten numer.
Na szczęście dalsza część płyty jest zdecydowanie lepsza. Bo oto dwie kolejne kompozycje są autorstwa Apostolisa Anthimosa. Pierwsza z nich nosi tytuł 360 Do Tyłu. Tę kompozycję grali panowie z SBB na wspomnianym już wcześniej koncercie na Myśliwieckiej, tyle że wtedy występował z nimi Michał Urbaniak. A tak na marginesie czy ta kompozycja nie pochodzi czasem w początków istnienia grupy? A co o niej można powiedzieć? Kojarzy mi się z klimatami dawnej Persji. Piach, sakramencki upał i te sprawy. Apostolis czaruje nas gitarą na tle powolnych, rytmicznych uderzeń perkusji i klawiszowych wtrąceń. Piękny moment gdy Skrzek gra na Moogu. Ogólnie utwór posiada ciekawy narkotyczny klimat.
Druga kompozycja nosi tytuł Goris. Tu również mamy łagodny klimat kojarzący się z latem, spokojem i wakacyjnym nicnierobieniem. Tu ponownie miarowy rytm perkusji, łagodne klawisze i wokalizy Józka.  I także, jak we wcześniejszym numerze, fajna partia Mooga przez co utwór bardziej kojarzy się z solowymi płytami Skrzeka. W drugiej części pojawia się trochę nieśmiało gitara Anthimosa.
Czas na utwór tytułowy do którego muzykę napisał Skrzek, a słowa Krzysztof Niewrzęda (podobnie jak do dwóch pierwszych utworów). Gitarowo-organowy motyw otwiera tę piosenkę. Dalej Józek w dość przejmujący sposób wyśpiewuje tekst. Fajnie brzmią tu organy, Apostolis wykręca znakomite popisy gitarowe. Momentami ożywia się Piotrowski (w końcu!). Kolejna, dobra pozycja z tego albumu. 
Pacyfic. To znowu powrót do spokojnych, sielankowo-marzycielskich klimatów. Utwór ładnie płynie kojarząc się słuchaczowi z tytułowym Pacyfikiem. Apostolis pokazuje, że potrafi grać na gitarze (w końcu to jego kompozycja), ale nie są to jakieś porywające solówki.
Pozycja numer siedem to trwający niemal trzy i pół minuty utwór zatytułowany Zielony, Niebieski, Żółty. To kołysanka. Delikatniutkie klawisze, pyknięcia perkusji i łagodne gitarowe melodie. Do tego wokalizy Józka. Naprawdę jest to ładne.

Album zamyka składająca się z trzech części Suita Nr 9. Trwa piętnaście i pół minuty i zapowiadana była jako powrót do najlepszych czasów zespołu. Niezwykle dynamiczny początek, nareszcie Piotrowski musi się troszkę spocić za tymi bębnami. Ciekawe, klimatyczne klawisze i niezbyt skomplikowane, ale pasujące do całości gitarowe wstawki. W dalszej części Apostolis ma tu również fajne solówki, na które na pewno warto zwrócić uwagę. No ale na szczególne brawa zasługuje tutaj Skrzek, który daje znakomity popis gry na klawiszach. Ten niezwykle dynamiczny, trwający niemal sześć minut wstęp, płynnie przechodzi w bardziej spokojną część w której śpiewa Józek (tekst: Alina Skrzek). Suita to przyspiesza, to zwalnia znakomicie zamykając ten album. Powiem tak, Suita Nr 9 to kawał fantastycznego grania i niewątpliwie najlepsza pozycja na całej płycie, ale czy można ją porównywać do najlepszych czasów SBB? Chyba nie bardzo.

Podsumowując powiem tak. Album zaczyna smakować po kilku przesłuchaniach i naprawdę jest niezłym powrotem składu Skrzek/Anthimos/Piotrowski. Po piosenkowych Odwiecznych Wojownikach i fatalnym Najwyższy Czas, płyta robi się z każdym utworem coraz lepsza i smakowitsza aż do kulminacji w postaci wspominanej już Suity Nr 9. Mimo genialnej galopady Piotrowskiego w tejże, zdecydowanie brakuje mi jego bębnów na tym albumie. Niestety budowa utworów nie pozwala mu na rozwinięcie skrzydeł. Z drugiej strony wprowadza pewien spokój i mądrość dzięki czemu utwory brzmią naprawdę dobrze. Po moim początkowym pesymizmie nie pozostał ślad. To naprawdę dobre granie (choć pewnie dla niektórych okaże się zbyt wyciszone lub smętne) i należy patrzeć z nadzieją w przyszłość, że ta przyniesie nam koleje albumy tego wspaniałego zespołu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz