czwartek, 13 lipca 2017

Michael Stearns - Encounter (1988)

  1. Encounter: Awaiting The Other
  2. Craft: Dimensional Release
  3. The Beacon: Those Who Have Gon
  4. On The Way: Space Caravan
  5. Dimensional Shift: Across the Threshold
  6. Within: Choir of the Ascending
  7. Distant Thunder: Solitary Witness
  8. Alien Shore: Starlight Bay
  9. Procession: Sacred Ceremony
  10. Star Dreams: Peace Eternal
Z cyklu „Atrakcyjna Osiemdziesiątka”
Jakiś czas temu napisałem, że wrócę do tej płyty więc wracam. Właściwie ta płyta (jak wszystkie kompozycje) posiada jeszcze podtytuł A Journey In The Key Of Space. Dla mnie to jedna z płyt wakacyjnych, marzycielskich, która idealnie pasuje do wspomnianej w podtytule podróży do gwiazd. To płyta, którą bardzo bym chciał mieć wtedy gdy byłem dzieckiem. To wtedy właśnie, w czasie wakacji bardzo często miałem swój rytuał, który polegał na patrzeniu w gwiazdy…

Może dwa słowa o samym kompozytorze, który wydał całą masę płyt i większość z nich jest co najmniej ciekawa. Ten amerykański muzyk zaczynał swoja przygodę z muzyką jeszcze w latach sześćdziesiątych grając w kapelach rockowych. Zainteresował się wtedy muzyką syntezatorową, studiując ten kierunek i tworząc własne kompozycje. Z biegiem lat rozwijał to zainteresowanie, zbudował własne studio, zaczął nagrywać i wydawać płyty. Jego nagrania bardzo często stanowią doskonałe tło w filmach o naszej planecie czy też kosmosie. Jego syntezatorowe kompozycje między innymi ilustrują wiele trójwymiarowych obrazów ze stajni IMAX. Jego muzyka wykorzystywana była również w programach Amerykańskiej Narodowej Agencji Kosmicznej. 

Wracam do mojego dzieciństwa i tych wieczornych marzeń, marzeń młodego chłopca, który patrząc w gwiazdy zastanawiał się czy kiedykolwiek tam poleci. Zastanawiał się również czy gdzieś tam istnieją jakieś istoty. Odpowiadał sobie, że na pewno istnieją, może niepodobne do nas ludzi, ale jakieś są na pewno. Wyobrażałem sobie, że gdzieś tam na którejś z milionów planet leży sobie chłopiec i zastanawia się tak samo jak ja czy istnieje jakieś życie gdzieś tam daleko.
Gorące lato jestem z Tatą u mojego Dziadka, który mieszkał w niedużym domku. Tam miałem swoje ulubione miejsce w którym kładłem się późnym wieczorem, często po godzinie 22-ej. Dookoła ciemno więc niebo wyglądało magicznie. Tak, nieprawdopodobna cisza, słychać tylko cykanie świerszczy i ten niesamowity, piękny widok.
Tak zaczyna się kosmiczna podróż wyczarowana przez Michaela Stearna. Słychać jeszcze śpiewające ptaki, ale muzyka wyraźnie daje do zrozumienia, że to już późny wieczór. I oto za chwilę świerszcze i pohukująca sowa. Delikatne syntezatory dają wyobrażenie pojawiających się gwiazd. Noc wygrywa z dniem.
W kolejnej kompozycji zatytułowanej Craft, słuchacz niemal widzi zbliżający się statek kosmiczny, który przelatuje tuż nad jego głową, powodując jednocześnie zaniepokojenie, ale i wielkie podniecenie. No i w tej właśnie kompozycji (tak w trzech czwartych jej trwania) pojawia się sekwencja syntezatorowa imitująca dźwięki fletu. Przepiękny to fragment. Ze statku strzela słup światła, ja leżący w trawie powolutku lecę w górę, dosłownie tak jakby nie istniała grawitacja. Po chwili jestem na pokładzie statku.

Dalej jest tylko lepiej. Oczami wyobraźni zwiedzamy nieznany nam pojazd z gwiazd, patrzymy przez szereg okien na oddalającą się Ziemię, która w końcu znika gdzieś w oddali. Widzimy mnóstwo gwiazd, planet i księżyców. I tę niezmierzoną przestrzeń. I ponownie towarzyszą nam dwa uczucia. Tym razem strach przed nieznanym, który to strach genialnie tłumi jakiś dziwny spokój. Piękno tych widoków nie pozwala nam się bać, jesteśmy nimi zafascynowani i chłoniemy je  (On The Way: Space Caravan) tonąc w nich bezgranicznie.
W Dimensional Shift: Across the Threshold  ponownie pojawiają się te magiczne dźwięki  (a la flety). Muzyka robi się przez chwilę dość złowroga. Nie ma się jednak czego obawiać, zmieniliśmy tylko wymiary i statek znalazł się po drugiej stronie wszechświata, który niewidoczny jest nawet dla najpotężniejszych teleskopów pochodzących z naszej planety.    
Teraz możemy obserwować planety tak dziwne i niespotykane, o których nawet nam się nie śniło. Statek ponownie zwolnił i spokojnie płynie w kierunku swojego miejsca przeznaczenia. Z oddali widzimy bardzo mocno świecącą gwiazdę w której kierunku wyraźnie podążamy.
Jesteśmy samotnymi świadkami niezwykłych grzmotów, które biją od ów gwiazdy (Distant Thunder: Solitary Witness). Znamy te odgłosy, do naszych uszu docierają kolejne znane nam na Ziemi dźwięki. To jakby deszcz, który uderza w poszycie statku. A to wszystko jest tak piękne i cudowne, że nie możemy oderwać oczu od tego tańca błyskawic. Jakaś siła sprawia, że jak najszybciej chcemy dotrzeć do celu, pomimo tego, że jest on nam kompletnie nieznany.
No i w końcu jest. Obcy ląd (Alien Shore: Starlight Bay). Statek cumuje przy pomoście, który wygląda tak jakby utkany był z pajęczyn. Wszystko jest podświetlone. Idąc po nim, pod nogami słyszymy jakby szum morza choć fizycznie go nie widzimy. Jakaś postać w oddali pokazuje powtarzającym się gestem abyśmy szli dalej w jej kierunku.
Po dotarciu do stałego lądu stajemy się jednym z członków jakiejś procesji. Przeróżne postacie, ludzie, zwierzęta, bestie i inne stwory, o których istnieniu nie mieliśmy dotąd pojęcia, suną w jednym kierunku, ramię w ramię nie zwracając na siebie uwagi. Wszystko odbywa się niemal w ciszy i ogromnej zadumie. Pod koniec wędrówki każdy uczestnik procesji przechodzi przez jeden z pięciu niezwykle zdobionych portali, w których znika bez śladu.
Ostatni etap tej muzycznej opowieści (Star Dreams: Peace Eternal) ujawnia nam, że to nie były marzenia małego chłopca. W rzeczywistości była to wędrówka naszej duszy, która uświadamia nam, że nie ma już nas fizycznie. Nasze życie dobiegło końca, a cała ta podróż pokazała nam tylko prawdę. Otóż objawiła nam tylko to, że z gwiazd przybyliśmy i po śmierci tam odejdziemy.
Płyta Encounter to przepiękna podróż przez świat ambientu, dark ambientu i ogromnych pokładów kosmicznych dźwięków. Delikatność, wyczucie, marzenia, zaduma. Polecam tę płytę dosłownie wszystkim. Pozwoli się wyciszyć, pomyśleć czy wreszcie pomarzyć. Najlepiej nocą, w słuchawkach z możliwością patrzenia w gwiazdy. Cudowna to płyta. Szkoda, że nie znałem jej w dzieciństwie leżąc latem w trawie i patrząc się w gwieździste niebo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz