wtorek, 10 października 2017

Jansen/Barbieri - Worlds In A Small Room (1985)

Side 1:
  1. Breaking The Silence
  2. Toys
  3. Blue Lines
  4. Mission
Side 2:
  1. The Way The Light Falls
  2. Balance
  3. Moving Circles
  4. Distance Fire
  5. Move In Circles  
Z cyklu „Atrakcyjna Osiemdziesiątka”
Od wielu lat upływający czas, ale przede wszystkim zmiany pór roku odmierzam dzięki ptakom. Konkretnie chodzi o sikory. To one zwiastują nadejście wiosny gdy nagle znikają z otoczenia mojego domu i to one są posłańcami jesieni gdy ponownie nagle się pojawiają. Jeszcze nigdy mnie nie zawiodły. Tak, jesień, zatem czas szykować jesienną muzykę. Jednym  takich albumów, który znakomicie smakuje mi właśnie o tej porze roku jest Worlds In A Small Room. Zaduma, odprężenie, zamyślenie i marzenia…

Na blogu wspominałem już o tych panach przy okazji opisu płyty zespołu The Dolphin Brothers. To właśnie Jansen i Barbieri są postaciami, które skryły się pod nazwą tej grupy. Ale The Dolphin Brothers to rok 1987. Natomiast Worlds In A Small Room została wydana w październiku roku 1985 i jest to pierwsza płyta tego duetu nagrana po rozpadzie grupy Japan.
W pierwotnym, japońskim wydaniu (wydanie angielskie ukazało się rok później i nie zawierało jednego utworu) na albumie znalazło się dziewięć utworów z czego osiem z nich to kompozycje instrumentalne. To muzyka z pogranicza elektroniki, ambientu z maleńką nutką dalekowschodnią. Delikatna, niespieszna, wręcz eteryczna. Album został nagrany na potrzeby filmu dokumentalnego traktującego o kosmosie.
Właściwie niezwykle trudno oddać słowami dźwięki, które sączą się z głośników. Już otwierający całość Breaking The Silence ustawia słuchacza. Niezwykle subtelne nuty, muśnięcia, pyknięcia wprowadzają mnie w stan zadumy. Patrzę przez szyby na lecące z drzew liście, ludzi biegnących w pośpiechu aby uciec przed deszczem i wiatrem oraz śliczne żółciutkie sikorki uwijające się wśród drzew. Przepiękne otwarcie. Chwile po nim równie wspaniała kompozycja (chyba moja ulubiona) zatytułowana Toys. Strasznie lubię tego słuchać gdy pada deszcz, a ja w ciepłym fotelu, z gorącą herbatą na podorędziu chłonę tę niezwykłą muzykę. Prócz jesieni jako żywo może nam się kojarzyć z wyprawą kosmiczną i uczuciem zobaczenia naszej planety z otchłani wszechświata. Taki spokój utrzymuje się w kolejnym utworze Blue Lines. Dopiero Mission przynosi przełamanie. Tu odchodzi uczucie błogości i lekkości, a pojawia się odrobina ożywienia, mocniejszych uderzeń automatu perkusyjnego.
Jednak w kolejnych pozycjach (The Way The Light Falls, Balance) powracają wcześniejsze subtelności, minimalizm i marzycielska estetyka.   
Moving Circles to w moim odczuciu przedsmak tego co panowie Jansen i Barbieri zaproponują na albumie Catch The Fall dwa lata później. Niejako nawiązujący tytułem (Move In Circles) utwór zamykający ten album, jest jedynym w którym usłyszymy głos Jansena. Notabene, to właśnie ten utwór nie znalazł się  na angielskim wydaniu tej płyty.
Do całości brakuje jeszcze tylko kompozycji Distance Fire. To tu możemy wysłuchać wspomnianych na samym początku odniesień dalekowschodnich. 
To album, który arcytrudno zdobyć na kompakcie. Pomimo wieloletnich poszukiwań nie udało mi się go upolować na srebrnym krążku. Raz widziałem ją w sklepie z używanymi płytami w Nowym Jorku, ale cena była zabójcza. Po przeliczeniu wychodziło kilkaset złotych. Dziękuję, zostanę przy moim japońskim wydaniu winylowym.
Całość to niezwykle spokojne obrazy, to przede wszystkim cudownej urody muzyka, która uspokaja, koi nerwy i pozwala odpocząć. Choć dedykowana wyprawom w kosmos, mnie zawsze kojarzyć się będzie z jesienią. Dzięki niej, za każdym razem gdy słucham tych dźwięków, odkrywam wiele światów w moim małym pokoju…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz