wtorek, 31 października 2017

Peter Bjärgö - Animus Retinentia (2017)


1. You Let The Light Shine Through; 2. Stillhet; 3. To Replace My Sadness; 4. Grains; 5. Where Night Is Eternal; 6. As Rain Falls; 7. Memories; 8. Transcend Time; 9. Memories II. 10. In Agony; 11. Sleep Dep. Lop.

O tej płycie miałem już napisać kilka miesięcy temu. Jednak los złośliwy i przeróżne inne perypetie spowodowały, że dopiero dziś o nim wspominam. I to też nie powinienem ponieważ fizycznego egzemplarza nie mam do dziś. A ponoć można kupić wszystko od ręki i bez problemu. Jak się okazuje nie do końca. Od premiery płyty mija pół roku, a ja nadal jej nie mam. No ale 1 listopada to data graniczna, klimat tego albumu idealnie pasuje do pory roku, jak i tej właśnie daty…
Jeszcze wrócę na moment do ów nośnika. Zamówiłem płytę u polskiego dystrybutora chwilę przed premierą. Napisali mi że czas oczekiwania ponad dwa miesiące. Pomyślałem, nie ma sprawy, nie spieszy mi się. Na dosłownie dwa dni przed upływem końca terminu dostaję wiadomość, że płyty mi nie dostarczą bo ich dostawca wycofał ją z oferty. Myślałem, że szlag mnie trafi.  To zamówię sobie za granicą, łaski bez. Tak zrobiłem. Czekam, czekam i czekam. Po wymianie korespondencji stanęło na tym, że wysłali, ale gdzieś zaginęła po drodze, a nie mają następnych aby mi ponownie wysłać. Dałem sobie spokój. Ale że ów materiał przesłuchałem u znajomego i bardzo mi się spodobał, po kilku tygodniach spróbowałem ponownie zamówić. I kolejne rozczarowanie. Po dłuższym oczekiwaniu okazało się ponownie, że nie mogą zrealizować mojego zamówienia (trzeci sprzedawca). I tak mamy koniec października. Zamówiłem po raz czwarty i liczę, że w ciągu kilku tygodni płyta w końcu do mnie dotrze. Dziś wszystko można kupić. Srutututu. W Polsce, zapomnij, a i za granicą nie jest łatwo.

Przejdźmy w końcu do samej muzyki i jej autora. Kto lubi czy nawet kocha muzykę Dead Can Dance powinien wiedzieć, że Peter od dawna tworzy dźwięki inspirowane twórczością tej właśnie grupy. Otóż w połowie lat dziewięćdziesiątych, Peter założył zespół Arcana. Proszę poszukać i posłuchać, debiut jest znakomity. Naprawdę można się zachwycić (być może w przyszłości skrobnę coś o jednej z ich płyt).
Ale prócz płyt Arcany możemy zachwycać się także solowymi dokonaniami tego pochodzącego ze Szwecji Artysty. Animus Retinentia to trzeci solowy album w jego dorobku (nie licząc płyty, którą nagrał w duecie z Gustafem Hildebrandem). Przyznam szczerze, wszystkie są świetne, ale mnie osobiście najbardziej zauroczył właśnie ten tegoroczny. Już pierwszy odsłuch zrobił na mnie spore wrażenie. Jako że nie mogłem kupić własnego egzemplarza płyty, poprosiłem znajomego o przegranie mi jej. I gdy wysłuchałem jej w samotności, nocą, ze słuchawkami na uszach po prostu mnie powaliła. Ta muzyka wpłynęła na mnie do tego stopnia, że bałem się jak dziecko, przysięgam. I dzieje się to za każdym razem gdy włączam ją po zmroku. W dzień działa na mnie inaczej, bardziej melancholijnie, baśniowo. Jest ogromy smutek i zaduma, ale gdzieś te demony są uśpione, zupełnie jakby czekały na wieczór by wychylić łby z zakamarków i udać się w swój taniec.

Wciskam PLAY, słyszę pierwsze dźwięki utworu otwierającego ten album, który nosi tytuł You Let The Light Shine Through. Piękny fortepian na tle syntezatorów. Po pewnym czasie dołącza gitara i głos Petera. Muzyka natychmiast przenosi mnie w odległe czasy niczym z powieści fantasy. Gęsta knieja, szeleszczą liście, pada, a ja samotny, przemarznięty wędrowiec, boję się czy zza któregoś wielkiego drzewa nie wyskoczy jakowyś łotr, czy gorzej, dzika bestia gotowa rozszarpać mnie na strzępy. Klimat tego utworu jest naprawdę niesamowity. Przy kolejnym odsłuchu tego numeru muzyka przeniosła mnie w podobne miejsce, ale stałem gdzieś nad brzegiem jeziora. Chłód i mgła, z której wyłaniały się duchy chcąc wciągnąć mnie w tonie wodne. Byłem jednocześnie zafascynowany ich tańcem i przerażony tym co chcą mi zrobić. 
Fortepianowa miniaturka Stillhet przypomina natomiast o zmarłych bliskich mi osobach i dacie 1 listopada.
W kolejnym, To Replace My Sadness, wraca klimat z początku płyty. Marszowe uderzenia automatu, świetna gitara, klimatyczne syntezatorowe tła i ten niski głos Petera. Ależ to gra.
Gitara przoduje w Grains, ale jest niespieszna, delikatna, rozmarzona, jakby zza światów. Reszta utworów utrzymana jest w podobnym klimacie. W Where Night Is Eternal dochodzą różnego rodzaju efekty, które tylko potęgują uczucie obawy, strachu i obcowania z duchami zmarłych. Jest też bardziej ambientowy As Rain Falls, którego idealnie się słucha gdy za oknem pada, a wiaterek strąca kolejne liście z drzew. Kontynuacje ambientowych dźwięków usłyszymy w Memories. Memories II to również smutek, zamyślenie i wspomnienia z delikatnym fortepianem na czele i przebijającą się gdzieś z zaświatów gitarą. Łzy, wielkie łzy.
Ale jest jeszcze genialny Transcend Time, który jest bardzo podobny do utworu otwierającego cały album i świetnie rośnie przez cały czas trwania. Trudno to opisać, tego naprawdę należy wysłuchać.
Na koniec płyty mamy jeszcze dziesięciominutowy Sleep Dep.Loop2. Po co? Nie wiem. A przecież poprzedzające go In Agony mogło tak pięknie tę płytę zamknąć.

Tak, materiał z tego albumu trzyma mnie od pierwszego przesłuchania. To na pewno będzie jedna z moich płyt roku. Szczególnie teraz jesienią smakuje wybornie. Już sama okładka wskazuje, że może to być niezwykła muzyka i taka właśnie jest. Tylko małe zastrzeżenie, jak wspomniałem, osobiście muszę jej słuchać gdy za oknem jest jeszcze jasno. Niezmiernie cieszy mnie, że powstają takie płyty, tylko kto o nich wie? W radio tego nie usłyszymy bo zbyt senne, zbyt dołujące i nudne.
Muzyka idealna na spotkanie z duchami naszych bliskich, tak członków rodziny, znajomych jak i ulubionych Artystów, którzy odeszli już w zaświaty. Idealna do zadumy w ten jakże ważny dzień w roku, który już jutro. [‘]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz