środa, 4 października 2017

Andrzej Korzyński - Wielki Szu (2017)


1. Powrót; 2. Wielki Szu I; 3. Reminiscencje z lepszego życia; 4. Stacja Lutyń; 5. Motel Disco; 6. Miłość Szu I; 7. Karty; 8. Rozgrywka; 9. Basen/Pokój; 10. Taka wesz; 11. Wielki Szu II; 12. Miłość Szu II; 13. Victoria; 14. Psychodelia; 15. Do You Like Henky-Penky Love; 16. Sztafeta; 17. Śmierć; 18. Wielki Szu III
Bonus Track: 19. Przegrana; 20. Blue Master; 21. Tylko punk rock

- Wielki Szu, ty tutaj?
- Jak widzisz.
- Stary idioto, jak cię podszedł? Do ciebie mówię…
- Mówiłem, że oszust.
- Kto by pomyślał, że można cię spotkać na takim zadupiu… 

To jeden z bardzo wielu znakomitych dialogów tego jakże lubianego i docenionego filmu. To jeden z tych obrazów, którego dialogi znam na pamięć. Wielkiego Szu mogę cytować godzinami. W sam film wciągnąłem wielu moich znajomych, z którymi rozmawiam dialogami z filmu. Od niemal trzydziestu lat czekałem na wydanie ścieżki dźwiękowej z tego filmu. Gdy zapowiedziano ją w zeszłym roku dosłownie nie posiadałem się z radości. I w końcu jest…
Należało by chyba napisać dwa słowa o muzykach biorących udział w nagraniu tej ścieżki. Oprócz samego kompozytora, który zagrał na klawiszach i wspólnie z Janem Pruszakiem dyrygował orkiestrą (wyśmienite orkiestracje), towarzyszyli mu inni znakomici muzycy. Byli to: Marek Stefankiewicz (klawisze), Winicjusz Chróst (gitara), Henryk Majewski (trąbka), Arkadiusz Żak (bas) oraz Adam Lewandowski (perkusja). Swojego głosu użyczył Mariusz Zabrodzki aka Zenek Czubaty. Kto prócz Szu, oglądał chociażby Akademię Pana Kleksa, nie mógł mieć żadnych wątpliwości, że autorem muzyki do obu filmów jest ta sama osoba. I tak jest w rzeczywistości. W moim przypadku było tak, że pierwszy był Kleks, dopiero później oglądałem Wielkiego Szu. I pamiętam jak przez chwilę myślałem, że to ta sama muzyka co w Kleksie.

No właśnie, pamiętam też gdy pierwszy raz obejrzałem ten film w latach osiemdziesiątych. Wpadłem od razu w tę historię i do tego jeszcze ta znakomita muzyka, idealnie dobrana do całości. Już pierwsza scena gdy Szu wraca do domu po odsiadce w więzieniu, znakomicie zilustrowana jest muzyką Korzyńskiego. No i w tej scenie koneserzy kobiecego piękna mogą sobie zobaczyć Szapołowską w negliżu. No a chwilę później duży czerwony napis Wielki Szu i kapitalna muzyka z partią trąbki na czele.
 Następnie akcja przenosi się do Lutynia gdzie przyjeżdża Szu aby kupić dom. I tu mamy dwie kompozycje, rozmarzone Reminiscencje z lepszego życia oraz Stacja Lutyń. Właśnie w Lutyniu pojawia się lokalny cwaniak Mikun (w tej roli znakomity, jak zawsze, Leon Niemczyk) i jego dialog z Szu na chwilę po skończonej partii bilarda: 
- A gdybym zaproponował panu bardziej męską grę? (Mikun) 
- W szachy? Z największą przyjemnością.
- Pokerek i to bardzo ostry.
- A, nie. Ale mógłbym spróbować w oczko…
- Jak to?
- No w oko, w dwadzieścia jeden.
- Oko, może być oko, bardzo dobra gra… 
Przepiękna scena.
W filmie pojawia się kilka muzycznych motywów, które powtarzają się i występują w postaci mniej lub bardziej rozbudowanych kompozycji. Jednak większość to krótkie miniaturki bezbłędnie dopasowane do właśnie oglądanych scen. Ale nie zabrakło tu także kilku kompozycji o piosenkowej długości trwania jak wspominany już Powrót, dalej Karty, Victoria czy uwielbiany przez niemal wszystkich Do You Like Henky-Penky Love z głosem Zenka Czubatego. Ten ostatni, utrzymany jest w klimatach disco-funky. W  filmie możemy go wysłuchać w scenie tańca przepięknych dziewcząt. Jeśli jesteśmy przy tym utworze, to należy zwrócić szczególną uwagę na wstęp zagrany na basie. Coś cudownego. Z resztą, bardzo mocną stroną tej ścieżki dźwiękowej jest ów bas. Żak gra na nim jak malowanie.
Na kompakcie znalazły się trzy dodatkowe utwory. Przegrana, to jeden z tych, które nie zostały w filmie wykorzystane. I może słusznie, bo to dość przerażająca muzyka, która troszeczkę nie pasuje do często bajkowych czy tanecznych  motywów muzycznych, które możemy w filmie usłyszeć.
Dwa kolejne zostały nagrane na potrzeby innego filmu, Dzień kolibra.Wszystkich kompozycji jest dwadzieścia jeden, przypadek?


Wielki Szu to jeden z moich ukochanych polskich filmów. Równie mocno pokochałem muzykę z tego obrazu i cieszę się niezmiernie, że wydawnictwo GAD wzięło na warsztat muzykę Andrzeja Korzyńskiego. Ta naprawdę jest tego warta i ciężko jest oddać słowami jej brzmienie i znakomity charakter. Polecam z całego serca nie tylko miłośnikom Korzyńskiego, ale wszystkim tym którzy lubią polskie kino. Dla mnie ta ścieżka to kolejne zdjęcie z rodzinnego albumu. Po pierwszych dźwiękach przenosi mnie trzydzieści lat wstecz. Przepiękne wspomnienia…

2 komentarze:

  1. Obiecywałem sobie kiedyś, że dodam komentarz do recenzji płyty z muzyką Andrzeja Korzyńskiego. A z tego powodu, że i dla mnie film „Wielki Szu” jest szczególny. Dialogi, gra aktorska, muzyka – wszystko we właściwych, doskonałych proporcjach. Oglądałem go już tyle razy, nigdy mi się znudził. Z tamtej dekady porównywalne wrażenie pod względem aktorskim i muzycznym zrobiły chyba tylko trzy polskie produkcje: „Vabank I-II” (to niesamowite solo na trąbce) i „Konsul” (niezwykle sugestywna gra Piotra Fronczewskiego, no i film oparty na prawdziwych wydarzeniach). Ale kreacja Jana Nowickiego wypada zdecydowanie najlepiej (chociaż prywatnie ponoć niezbyt dobrze wychodziło mu tasowanie kart). Wypada powiedzieć: Panie Sylwestrze, dziękuję za ten film…
    Wiele kwestii dialogowych zapadło w moją pamięć. Może dlatego, że są proste, a jednocześnie bardzo życiowe. „Wracaj do domu, póki go jeszcze masz”, „Niech się nazywają złodziejami, byleby nie kradli” „Pewnie, można tasować i tak… Tylko po takim popisie, kto usiądzie z tobą do gry?” „Jak tak, to tak”, „W pokerze nie ma tajemnic. Są tylko lepsze lub gorsze numery” „Jedź tak, jakby wszyscy chcieli Cię zabić.” I wiele innych… Nie ma tam niepotrzebnych scen, a wszystko doskonale się zazębia. No i plenery z dobrze znanego mi regionu…
    Nie wiem dlaczego, ale chyba największe wrażenie robi zawsze na mnie scena, kiedy Szu wchodzi do pokoju hotelowego w Lutyniu, a potem patrzy na rynek miasteczka. I pyta milcząco sam siebie, czy właśnie tutaj przyjdzie mu zacząć wszystko od nowa. I te sceny, w których trochę od niechcenia i z lekkim pobłażaniem uczy młodego adepta sztuki karcianej. Bo w sumie już przestało go to bawić…
    Chyba najpiękniejsze dźwięki, to te niepokojące, towarzyszące wykładaniu kart. I to nieziemskie pulsowanie basu. Cudo! Inna rzecz, że muzyki Korzyńskiego nie sposób pomylić z żadną inną. Pierwsze takty wystarczą, niezależnie czy jest to „W pustyni i w puszczy”, „Kochaj albo rzuć” czy niezapomniana „Akademia Pana Kleksa.” Rzeczywiście czasami tak jest, że kompozytor używa czasem ulubionych motywów w różnych filmach, vide znakomity Jerzy Matuszkiewicz – ale bez żadnej krzywdy dla ścieżki dźwiękowej. Szkoda, że już nie kręci się takich filmów, za to na osłodę: znakomicie że GAD Records publikuje archiwalne perełki.
    Pozdrawiam serdecznie, Leszek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze jednym z lepszych tekstów jest:
      "Graliśmy uczciwie. Ty oszukiwałeś, ja oszukiwałem - wygrał lepszy".
      I tak, też lubię tę scenę gdy Szu patrzy na rynek. Sam byłem już w podobnej sytuacji kilka razy...
      Dziękuję Ci Leszku za wspaniały wpis. Pozdrawiam.

      Usuń