środa, 14 lutego 2018

John Williams - Amistad (1997)


1. Dry Your Tears, Afrika; 2. Sierra Leone, 1839 And The Capture Of Cinque; 3. Crossing The Atlantic; 4. Cinque's Theme; 5. Cinque's Memories Of Home; 6. Middle Passage; 7. The Long Road To Justice; 8. July 4, 1839; 9. Mr. Adams Takes The Case; 10. La Amistad Remembered; 11. The Liberation Of Lomboko; 12. Adams' Summation; 13. Going Home; 14. Dry Your Tears, Afrika (Reprise)

Dokładnie nie pamiętam, ale było to w 1999 lub w 2000 roku. To była bodaj jesień, byłem sam w domu. Późny wieczór (było gdzieś koło północy), leżałem już w łóżku, w ręku pilot i bezsensowne klikanie w te i z powrotem. Wtedy miałem jeszcze telewizor. Miałem, bo w niedługim czasie pozbyłem się go raz na zawsze. Ale wracajmy do tego klikania. Nagle zatrzymałem się na jednym z programów ponieważ właśnie rozpoczynał się tam jakiś film. Wiedzą Państwo o co chodzi. Ta czołówka gdzie chłopiec siedzący na księżycu zarzuca wędkę. Chwilę później pierwsze napisy i cichutka, króciutka wokaliza, która mnie oczarowała, a po niej napis AMISTAD

Powiem to od razu, film obejrzałem w całości, z zapartym tchem. Skończył się gdzieś około trzeciej w nocy (te cholerne reklamy). Powalił mnie tak obraz (zdjęcia Janusz Kamiński) jak i przepiękna, niesamowita, wzruszająca i niepowtarzalna muzyka, której autorem jest John Williams. Tego nazwiska chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. To autor muzyki do takich filmów jak Gwiezdne wojny, Szczęki, Indiana Jones, Lista Schindlera czy Szeregowiec Ryan
Pamiętam jak po ów seansie zapaliłem papierosa (wtedy jeszcze paliłem) i co najmniej przez godzinę rozmyślałem o właśnie obejrzanym obrazie. Strasznie żałowałem, że nikogo nie ma w domu i nie mogę o tym z nikim porozmawiać. Fabuły nie będę oczywiście przytaczał, wszak bez problemu można dziś wszystko znaleźć w sieci. Dodam jeszcze tylko, że gdy kilka lat później zobaczyłem ten film na półce w sklepie, nie zastanawiałem się nawet chwili. Wracam do niego raz w roku, za każdym razem przeżywając ów dramat razem z jego czarnoskórymi bohaterami.
Przejdźmy do muzyki. Reżyserem Amistad jest Steven Spielberg, który wiele razy wcześniej, a i później, powierzał pracę nad muzyką znakomitemu kompozytorowi jakim niewątpliwie jest John Williams. Uważny Czytelnik wie, że lubię takie zgrane tandemy reżyser-kompozytor, o czym kilka razy już rozprawiałem w moim muzycznym pamiętniku.
Wielkim bohaterem tego filmu jest muzyka. Też zajęło mi wiele czasu aby zdobyć ten krążek. Udało się to w sklepie z używanymi płytami za dwa, może trzy dolary. 
Przez całą płytę przewijają się dwa główne tematy, znakomite tematy. Chwilami ta muzyka łapie słuchacza za gardło do tego stopnia, że nie jest w stanie opanować łez. W innym momencie słychać autentyczną radość, słuchacz uśmiecha się i cieszy, że inni są szczęśliwi.
Najlepszym na to przykładem jest utwór otwierający tę ścieżkę. Dry Your Tears, Afrika (tekst na podstawie wiersza Bernarda Dadie) przez pierwsze kilkadziesiąt sekund, za sprawą niesamowicie smutnej wokalizy mezzosopranistki Pameli Dillard, motyw rozrywa nasze serca na strzępy. Słuchając tego początku moje myśli biegną ku tym wszystkim ludziom, którzy przez wieki cierpieli za sprawą innych ludzi. Ale ten utwór to również radość, ogromna radość. Bo oto pojawia się chóralny śpiew, który jako żywo kojarzy nam się z radością i wolnością.
Dalsze kompozycje prowadzą nas przez niedolę afrykańskich niewolników, ich pojmanie (Sierra Leone, 1839 and The Capture of Cinque) oraz niekończącą się podróż przez Atlantyk na Kubę (Crossing the Atlantic). Ta muzyka to głód, tortury, cierpienie, gwałty, topienie ich w oceanie. To obraz okrucieństwa, który w historii ludzkości powracał tak wiele razy.
Znakomity Cinque Theme, z przepiękną partią fletu, na którym zagrał Jim Walker. Middle Passage, które w sporej części mogłoby z powodzeniem służyć jako podkład ilustrujący wydarzenia jakiejś gry komputerowej. Również seria kompozycji, gdzie akcja dzieje się na amerykańskiej ziemi, a ilustrująca rozprawy sądowe, jest warta uwagi. Przyznam, że może jest delikatnie mniej ciekawa (nieco nużąca) od tematów dotyczących stricte Afrykańczyków, ale to nadal kawałek świetnego grania (The Long Road To Justice, July 4, 1839, Mr. Adams Takes The Case czy Adams’ Summation).
Na koniec wraca niezwykle przejmujący temat w kompozycji Going Home z tym przepięknym śpiewem wspomnianej wcześniej Pameli Dillard. Całość zamyka repryza czyli radosny chóralny śpiew z Dry Your Tears, Afrika.

Mam tak, że gdy przeczytam jakąś książkę, obejrzę film dokumentalny lub fabularny o podłości rasy ludzkiej, włączam tę ścieżkę dźwiękową. Rozmyślam wtedy o głupocie ludzi, o ich bezwzględności, żądzy pieniądza i władzy, zepsuciu oraz chęci zniewolenia innych. Ale widzę również odwieczną walkę o wolność, o wyrwanie się z oków „braci” prześladowców. Piękny film o pragnieniu tej wolności, jeszcze piękniej zilustrowany muzyką Williamsa. Zachęcam do obejrzenia filmu i oczywiście do posłuchania muzyki. Warto.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz