środa, 18 kwietnia 2018

Mike And The Mechanics - Mike And The Mechanics (1985)

  1. Silent Running
  2. All I Need Is A Miracle
  3. Par Avion
  4. Hanging By A Thread
  5. I Get The Feeling
  6. Take The Reins
  7. You Are The One
  8. A Call To Arms
  9. Taken In
Z cyklu “Atrakcyjna Osiemdziesiątka”
Nadal zostajemy w latach osiemdziesiątych i dziś płyta do której wracam dość często. Zespół usłyszałem po raz pierwszy w Trójce i to był bodaj rok 1986. Tym pierwszym utworem był oczywiście Silent Running, który mi młokosowi bardzo się wtedy spodobał. Ale jakoś nie mogę skojarzyć większej ilości ich piosenek w radiu. Bo singlowego Taken In nie pamiętam wcale. Dopiero serial Miami Vice spowodował, że ponownie zapałałem ogromną sympatią do Mike’a i Mechaników. W jednym z odcinków poleciał utwór Par Avion
Ale żeby było śmieszniej, nie miałem pojęcia, że tę piosenkę wykonuje ten właśnie zespół. Uświadomił mnie mój sąsiad, miłośnik serialu, który za wszelką cenę starał się rozszyfrowywać wszystkie piosenki wykorzystane w tym zacnym serialu.
Dobrze, przejdźmy może do samego zespołu. Po świetnej (moim zdaniem) płycie Mike’a Smallcreep’s Day i bardzo słabej Acting Very Strange, Rutherford utknął troszkę w ślepym punkcie. Bardzo chciał komponować, nagrywać coś nowego, tworzyć. Taka okazja trafiła się w 1984 roku. Genesis mieli przerwę, a Collins nagrywał kolejną płytę solową. Mike poprosił współpracowników Tony’ego Smitha w osobach Jona Crowley’a i Stuarta Newtona o stworzenie listy kompozytorów, z którymi Rutherford mógłby napisać piosenki na swoją nową płytę. Ci stworzyli taką listę, na samym jej szczycie wymienione były nazwiska B.A. Robertson oraz Chris Neil. Pierwszy był piosenkarzem i kompozytorem, drugi producentem i aktorem, ale też kompozytorem piosenek. Neil pracował w studiu nagraniowym George’a Martina na karaibskiej wyspie Montserrat. Okazało się, że pierwszy lepszy wybór zaowocował wspaniałą współpracą tych trzech panów. Przez całe lato roku 1984 wspomniani panowie tworzyli i nagrywali piosenki. Powstało sporo kompozycji, ale jakoś wszystko rozeszło się po kościach. Dopiero pewnego listopadowego dnia do Mike’a zatelefonował Chris, proponując mu profesjonalne nagranie tego materiału. Rutherford zgodził się natychmiast tym bardziej, że za oknem ziąb, słota i wiatr, a materiał miał być nagrany na wspomnianej już karaibskiej wyspie. Nagrania trwały trzy tygodnie. Dopiero po powrocie do Anglii Mike uświadomił sobie, że przecież przydałby się jakiś wokalista. On sam nie dysponował głosem, musieli więc kogoś znaleźć. Wtedy Neil zaproponował Paula Younga, natomiast Robertson przyprowadził Paula Carracka. Obu wokalistów przydzielono do konkretnych piosenek, a ci wywiązali się ze swojej roboty znakomicie.
Nie zapominajmy jednak, że na pierwszej płycie Mechaników prócz wspomnianych już Younga i Carracka, swoich głosów udzielili też inni wokaliści. W minimalnym stopniu Gene Stashuk i w dużo większym John Kirby. Ten drugi śpiewał w zespole Heatwave, zaś pierwszy w grupie Red 7, z którą współpracował Rutherford. Dodam jeszcze tylko, że na bębnach zagrał Peter van Hooke, a na klawiszach Adrian Lee. Do tego pojawiło się jeszcze kilku innych muzyków. Wszyscy oni spotkali się wspólnie dopiero przy okazji sesji zdjęciowej już po ukazaniu się albumu.
No i na sam koniec wykładu o historii powstania grupy i ich pierwszej płyty, należy też wspomnieć o jej nazwie. Mike miał pomysł do którego był mocno zapalony. Według niego zespól miał się nazywać Not Now, Bernard! Dobre co? Jego najbliższe otoczenie wyperswadowało mu to jednak, a ostateczną nazwę grupy wymyślił Tony Smith.

Na albumie znalazło się dziewięć piosenek. W moim odczuciu to znakomity pop z domieszką rockowych elementów. Wszystko utrzymane w stylistyce lat osiemdziesiątych. Mieszanka znakomitych melodii, fajnych gitarowych zagrań i wspaniałych głosów wokalistów. Wszystko razem pięknie stonowane, żaden z instrumentów nie stara się wychodzić przed szereg i górować nad resztą (no, może troszkę klawisze przodują). Całość podana jest ze smakiem przez co znajduje się wysoko w moim menu lat 80-ych.
Bardzo lubię otwierający całość Silent Running. Te klawisze, które wyłaniają się z ciszy i fantastycznie wprowadzają słuchacza w nastrój. Mocny tekst kapitalnie zaśpiewany przez Carracka. Klawiszowy ton, ciekawie przełamują gitarowe solówki Rutherforda. To pierwszy singiel i sukces po obu stronach oceanu.
Piosenka numer dwa, kolejny singiel i kolejny sukces. Mowa o All I Need Is A Miracle, tym razem z głosem Younga. Ponoć powstała z trzech różnych utworów. Skoczna, chwilami przypominająca mi utwory z płyty Duke macierzystej grupy Mike’a. Prosty tekst i melodia wpadająca w ucho. Wszystko czego trzeba by stacje radiowe ciągle go grały na swoich częstotliwościach.
Par Avion. Tu zaśpiewał kolejny wokalista zatrudniony na potrzeby tego projektu. To John Kirby. Automat perkusyjny z dodatkiem klawiszy. Proste, a ile w tej piosence uroku. Podobno w pierwotnej wersji ta piosenka miała większego kopa, ale Neil stwierdził, że lepiej zabrzmi jako ballada.
Co dalej? Fajna, bardziej gitarowa Hanging By A Thread, skoczna (ponownie usłyszymy tu sporo gitary) Take The Rains czy kolejna ballada You Are The One ponownie z wokalem Kirby’ego. Niewątpliwą perełką tej płyty jest piosenka A Call To Arms. To jedna z kompozycji Genesis, niedokończona i odrzucona. Mike poprosił Banksa i Collinsa o jej wykorzystanie, na co dostał zielone światło. Wyszło z tego małe cudeńko. Fajny mrok przeplata się z dawką optymizmu i  marzeń. No i głosy dwóch Paulów wspomaganych przez Gene’a Stashuka.
Płytę kończy trzeci singiel z tego albumu Taken In. To kolejna udana piosenka z ładnym solo saksofonu i nastrojowym śpiewem Younga.
I tak niby z niczego wyszło coś wspaniałego. Zrodził się zespół, który (między innymi) dzięki zdolnościom kompozytorskim Rutherforda osiągnął komercyjny sukces. Największe triumfy Mike And The Mechanics mieli jeszcze przed sobą, ale dzięki debiutanckiej płycie stali się rozpoznawalni na całym świecie i projekt przetrwał. Dla mnie świetna płyta i znakomity zespół, do którego twórczości wracam dość często (z naciskiem na cztery pierwsze płyty).
Na sam koniec dodam jeszcze tylko, że przy okazji wydania tej płyty nie obyło się bez problemów. Paul Young lubił wypić choć nader często sięgał też po mocniejsze używki, co komplikowało sprawę występów i wywiadów. Natomiast po premierze albumu złośliwcy puszczali w telewizjach fragmenty filmu dla dorosłych, w którym kiedyś czynnie brał udział Chris Neil. Resztę zostawmy plotkarskim portalom.

1 komentarz:

  1. Nie przepadam za zespołem, ale tekst o jego płycie znakomity! No i ten pomysł na pierwotną nazwę grupy! Cudo!!!

    OdpowiedzUsuń