czwartek, 26 kwietnia 2018

TOTO - Dune (1984)


1. Prologue; 2. Main Title; 3. Robot Fight; 4. Leto's Theme; 5. The Box; 6. The Floating Fat Man (The Baron); 7. Trip To Arrakis; 8. First Attack; 9. Prophecy Theme; 10. Dune (Desert Theme); 11. Paul Meets Chani; 12. Prelude (Take My Hand); 13. Paul Takes The Water Of Life; 14. Big Battle; 15. Paul Kills Feyd; 16. Final Dream; 17. Take My Hand

Z cyklu "Atrakcyjna Osiemdziesiątka" 
Pisząc ostatnio o płycie Fahrenheit, jeden ze stałych Czytelników mojego bloga, kryjący się pod jakże ciekawym nickiem Lizardix, przypomniał mi o ścieżce dźwiękowej do filmu Dune. Autorami tejże jest oczywiście zespół TOTO. Przyznałem w komentarzu, że ta płyta czeka na prezentację od długiego czasu. Jakoś tak wyszło, że ciągle ją pomijałem. I w końcu pomyślałem, że muszę o tej płycie wspomnieć bo inaczej znowu przeleży kilka następnych miesięcy. Zatem biorę się. I pomyśleć, że w tamtym czasie zespół zastanawiał się nad napisaniem muzyki do całkiem innego filmu…

Tak, po ogromnym sukcesie albumu TOTO IV zespół wskoczył na piedestał sławy, świat leżał u ich stóp. Nie dziwota zatem, że grupę dostrzegli również reżyserzy i producenci filmowi. W niemal tym samym czasie grupa dostała propozycję skomponowania muzyki do dwóch filmów. Pierwszym z nich był prezentowany tu Dune, natomiast drugą propozycją było nagranie muzyki do filmu Footloose. TOTO wybrali ten pierwszy. Czy dobrze? Nie wiem, ale jestem arcyciekawy jak zabrzmiałaby muzyka do drugiego filmu, który notabene bardzo lubię. Skończyło się tak, że ścieżka dźwiękowa do Footloose zawiera zbiór piosenek różnych wykonawców (też czeka w kolejce do prezentacji).
Dobrze, wróćmy do obrazu Davida Lyncha. Sam zespół z Davidem Paichem na czele chyba nie bardzo ceni tę płytę, uważają ją za przeciętną choć zdarza im się zagrać coś z niej na koncertach. Nie wiem dlaczego tak myślą, przecież ten album ma tak niesamowity, wciągający klimat i do tego znakomicie sobie radzi bez obrazu, jako regularna płyta. Ale co ja tam wiem…
Album poznałem gdzieś na samym początku lat 90-ych. Tak myślę, ale chyba musiało tak być bo mniej więcej w tamtym czasie obejrzałem film Lyncha. I powiem szczerze, że nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia. Kilka lat później zrobiłem następne podejście, ale ponownie odbyło się bez zachwytów. Za to muzyka od razu przypadła mi do gustu. Podobnie jak książka, a właściwie całe uniwersum stworzone przez Herberta (koniecznie muszę ją sobie odświeżyć). Notabene, gdy członkowie zespołu zostali zaproszeni na premierowy pokaz filmu, nie byli zachwyceni tym co zobaczyli. Podobno czuli  zażenowanie i z każdą następną sceną osuwali się coraz niżej w swoich fotelach.
Pal licho ten obraz, ale muzyka jest znakomita. Jako się rzekło, słucham jej z wielką przyjemnością i dość często towarzyszy mi jako tło podczas czytania książek. Muszę w tym miejscu wspomnieć o tym, że jedna kompozycja na płycie (Prophecy Theme) jest autorstwa braci Eno (Briana i Rogera) oraz Daniela Lanoisa. Jak niesie wieść gminna Eno skomponował ponoć całą muzykę do filmu, ale nie przypadła ona do gustu reżyserowi i ostatecznie ostał się tylko ten jeden kawałek.
Prócz samych muzyków TOTO, w nagraniu tej ścieżki brała też udział Wiedeńska Orkiestra Symfoniczna pod batutą Marty’ego Paicha, ojca Davida, oraz Chór Wiedeńskiej Opery Ludowej. 

Prolog, znakomite klawisze, które wprowadzają atmosferę kosmosu, niepewności, przygody, która niekoniecznie będzie szczęśliwa, piękna i łatwa. No i ten głos Virginii Madsen. Chwilę później rozwinięcie w Main Title z dodatkiem fantastycznej orkiestry. Ciary lecą po plecach.
Wszystkich kompozycji nie ma sensu przedstawiać, wszakże jest ich siedemnaście, ale na kilka trzeba zwrócić uwagę.
Weźmy takie Leto’s Theme. Piękna orkiestra, cudowne smyki, a wszystko płynie. Nuty niosą słuchacza w nieznane zakamarki innego świata. I tylko plumknięcia harfy powodują, że przez ułamek sekundy otacza nas aura spełnienia i optymizmu. Następny The Box to uczucie, że z nieba nadlatuje przedziwny statek, którego się boimy, który nas przeraża. Właśnie ten niepokój, który ogarnia słuchacza jest najwspanialszym przeżyciem podczas słuchania tej muzyki. Wystarczy użyć troszkę wyobraźni, a muzyka zrobi resztę. Przykładem (kolejnym) niech będzie The Floating Fat Man (The Baron)
Trip To Arrakis. Gdy słucham tej kompozycji (te chóry) na myśl przychodzi mi ścieżka dźwiękowa do gry Baldur’s Gate. Czy to możliwe że Michael Hoenig chwilami wzorował się na Dune? Kto wie, ale inspiracje są wyraźnie słyszalne. Podobna sytuacja jest w pierwszej części First Attack.
Jesteśmy mniej więcej w połowie. Kompozycja numer dziewięć to numer Eno. Znakomity obraz niekończących się kosmicznych przestrzeni, to uczucie maleńkości człowieka, a może to tęsknota za naszą planetą zniszczoną naszymi własnymi rękami. Oczyma wyobraźni widzę jak lecę statkiem w przestrzeń i przez małe okienko widzę umierającą Ziemię.
Dune (Desert Theme) w przypadku tego utworu uważny słuchacz i znawca twórczości TOTO pozna, że to jego ulubiony zespół. Te klawiatury mówią wszystko. Czy to czasem nie ten numer grali na ostatniej trasie?
No i co? Miałem nie pisać o wszystkich utworach, a tak właśnie robię. No ale każdy numer na tej płycie jest warty choć jednego zdania.
Co dalej? Ten niezwykle smutny motyw w Paul Meets Chani, ta mistyczna zagadka w Paul Takes The Water Of Life, to napięcie w Paul Kills Feyd czy wreszcie ta genialna podniosłość w Final Dream.
Całość zamyka Take My Hand także w iście TOTOwym stylu.
Co tu gadać? Jak wspomniałem, sami muzycy nie darzą jakąś wielką miłością tego krążka. Dlaczego? Nie wiem. Dla mnie to fantastyczna płyta, która za każdym razem gdy jej słucham wyświetla mi inny świat, inną przygodę, inne doznania i przeżycia. Ale jak też już wspomniałem, często jest idealnym dopełnieniem książki, którą akurat czytam. Chyba nieco zapomniana, a szkoda, bo to naprawdę kawał dobrej muzyki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz