sobota, 20 lutego 2021

Roxy Music - For Your Pleasure (1973)


  1. Do The Strand
  2. Beauty Queen
  3. Strictly Confidential
  4. Editions Of You
  5. In Every Dream Home a Heartache
  6. The Bogus Man
  7. Grey Lagoons
  8. For Your Pleasure


Pisałem Państwu, że w tym roku będę powracał na blogu do płyt, których nie słuchałem od lat. Dziś kolejna, która niesłusznie kurzy się na mej półce. Gdy wrzuciłem ją do odtwarzacza na mej twarzy pojawił się uśmiech, chwilę później radość, a jeszcze później zdziwienie – dlaczego tak dawno tego nie włączałeś. Tak, tak, Roxy Music to zacna grupa, stworzona na samym początku lat siedemdziesiątych przez jej wokalistę Bryana Ferry, który jak głosi legenda, był brany pod uwagę jako następca Grega Lake’a w zespole King Crimson…
Fripp stwierdził jednak, że głos Ferry’ego nie pasuje do jego zespołu, ale uważał, że jest to utalentowany człowiek i trzeba mu pomóc. Dzięki interwencji Frippa Roxy Music podpisali swój pierwszy kontrakt płytowy. A skąd nazwa zespołu? To od kina Roxy i taką nazwę grupa początkowo nosiła. Jednak okazało się, że taki zespół istnieje już w Stanach więc dorzucono Music i tak powstało Roxy Music. For Your Pleasure to drugi album w dorobku tej grupy. Pytanie dlaczego nie zaczynam od ich debiutu? Czysty przypadek. Może to dlatego, że kilka dni wcześniej rozmawiałem ze znajomym o Amandzie Lear, która jest bohaterką okładki For Your Pleasure? Do tego zespół poznawałem od ich ostatniej płyty Avalon. Dlatego pewnie od niej powinienem zacząć na blogu przygodę z Roxy Music. Nieważne.
Album powstał w składzie Bryan Ferry (śpiew, fortepian, melotron, gitara), Brian Eno (syntezatory, efekty, śpiew), Andy Mackay (obój, saksofon), Phil Manzanera (gitara) oraz Paul Thompson (perkusja).

Na płycie znalazło się osiem utworów, autorem ich wszystkich jest Ferry. 
Do The Strand to ogień od samego początku, rytmiczna, szybka perkusja, znakomity fortepian, który jej towarzyszy i kapitalny saksofon, który pojawia się by podkreślić moc tego utworu. Ależ to brzmi, od pierwszych nut wprowadza nas w pewien rytm, hipnotyzuje swą mocą i przebojowością. No i tak w połowie trwania ten krótki, ale jakże fenomenalny duet fortepian - saksofon.
Po wrażeniach otwieracza przychodzi czas na balladę w postaci Beauty Queen, w której Ferry może pokazać całą czarującą moc swojego głosu. Mimo, że utwór spokojny to w okolicach trzeciej minuty przyspiesza pazurem na pewien czas.
Strictly Confidential rozpoczyna saksofon, znakomity saksofon, dochodzą klawisze i w końcu obój. Mroczny, niespieszny, wciągający. No i w pewnym momencie ta gitara Manzanery. Palce lizać. Jeden z mych faworytów na tym albumie.
Editions of You to rytmiczny utwór, zadziorny od samego początku gdy kierunek wyznaczają klawisze. Jest zwariowany saksofon, jest Eno, który wyczynia cuda przy pomocy syntezatorów i ponownie gitara Manzanery. Ależ moc. Jak tak posłuchać, można odnieść wrażenie, że Roxy Music wiele lat wcześniej pokazali czym w przyszłości będzie punk.
Oryginalnie stronę pierwszą zamyka In Every Dream Home a Heartache. Powolny, mroczny. Na tle gitary, organów i pojawiającego się saksofonu, Ferry wygłasza swoją odę. Odę do dmuchanej, gumowej lalki. Dopiero w trzeciej minucie utwór zrywa się w gitarowym solo, z kapitalnym wyciszeniem po drodze. Znakomite zamknięcie strony A.

Strona B to kolejne trzy utwory, a wszystko rozpoczyna najdłuższy na płycie, trwający ponad dziewięć minut The Bogus Man. Jednostajny, żywy rytm przeplatany zakręconymi solówkami saksofonu Mackay’a, wszędobylskimi efektami Eno i kapitalnym melotronem. Szalona, zakręcona, hipnotyzująca atmosfera.
Grey Lagoon to powrót do głosowego liryzmu lidera. Ładny, rozbujany, nie oszukujmy się prosty utwór, z kapitalnym solo saksofonu, solówką Ferry’ego na harmonijce ustnej i świetnej gitarze Manzanery.
Wszystko kończy się utworem tytułowym. Rozpoczyna się spokojnie śpiewem Byana by w dłuższej części swojego trwania przy pomocy efektów Eno wprowadzić słuchacza w magiczny odlot.


Zespół (pewnie w części przez stroje) wrzucony do szuflady z napisem glam rock, a niesłusznie. Owszem wygląd mieli glam rockowy, ale muzycznie jest tu niesamowita mieszanka gatunkowa. Mieszanka, która stała się pożywką i wzorem dla przyszłych zespołów. Roxy Music na tym albumie to zespół poszukujący, odkrywczy, tworzący nowe trendy. I choć może nie jest to jakaś arcyskomplikowana muzyka, to pomysłowość i wykonanie jest na wysokim poziomie, które wymaga docenienia. To kapitalna płyta, z którą należy się przynajmniej zapoznać. A po bliższym poznaniu pewnie z wieloma z Państwa zostanie już na zawsze.

2 komentarze:

  1. Chyba faktycznie nie pasowałby głos Briana Ferry'ego w King Crimson, ale wokal fajny, świetnie śpiewa w "Jealous Guy".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetnie śpiewa w ogóle. Pamiętam jak olśnił mnie na rzeczonym wyżej "Avalon", a kilka lat później na swej solowej płycie "Boys and Girls", ale to już było całkiem inne granie niż na płycie "For Your Pleasure"

      Usuń