- Eye Talk
- Dreaming
- Hit Girl
- Trader
- You In The Night
- Delirious
- Hurricane
- Too Much Too Soon
- Slow Down
- Twilight Of Idols
Z cyklu „Atrakcyjna Osiemdziesiątka”
Ale smaży. W ostatnich
dniach upał jest wręcz nie do zniesienia. I właśnie w te upały nic się nie
chce. Co prawda chodzę trzy razy w tygodniu na basen ale to bardzo wcześnie
rano. I właśnie dziś pływając intensywnie, ni z tego ni z owego, zacząłem w
głowie nucić pewną piosenkę. Może dlatego że pierwszy raz usłyszałem ją właśnie
w upalne lato? To właśnie dla tej jednej piosenki za wszelką cenę chciałem posiadać
ten album. A łatwo nie było. Lata osiemdziesiąte. To nie było to co dziś, różnego rodzaju
spotify, jutuby, strimy, torrenty i co tam jeszcze. Wtedy muzykę zdobywało się (tak
zdobywało) całkiem inaczej. Dziś klik, klik i po wszystkim. O tempora, o mores!
Ale skoncentrujmy się na samej płycie…
Na początek wracam do
opowieści o ów piosence. Tym utworem był oczywiście You In The Night. Upalne
lato, właśnie wracałem od Babci gdy przechodząc przez blokowisko usłyszałem z
pewnego okna ten utwór. Mówię „Jeeeezuuu ale cudo”. Zatrzymałem się na chwilkę.
To był parter, skrzydło drzwiowe otwarte na oścież i z wnętrza ta piosenka.
Pomyślałem co mi tam i dalej do klatki, pukam do drzwi. Po chwili otwiera
facet. Mówię do niego „chłopie co to za fantastyczna piosenka?” On odpowiedział
co to, a ja zapytałem czy jest szansa na przegranie mi tego. Niestety (dla
mnie) muzyka szła z winyla, który był od kogoś pożyczony. Co robić myślę? Co robić?
Skończyło się tak że ten kolega po
czterech miesiącach zdobył skądś przegraną kasetę i podzielił się ze mną. Radość
była ogromna. Piosenka była oczywiście na Liście Przebojów Trójki, ale w tamtym
czasie nie słuchałem jej regularnie, przez co niestety nie poznałem tego
utworu.
Twilight Of Idols to
trzecia płyta w dorobku tej grupy pochodzącej z Birmingham w Anglii. Ich
repertuar nieco ewoluował. Pierwsza płyta to raczej punk z domieszką synth
popu, na drugiej poszli już bardziej w elektronikę pomieszaną z delikatnie
jazzującym funkiem. Trzecia, opisywana tutaj to typowy new wave, new romantic,
synth pop, zwał jak zwał.
Co do samej płyty, to
oprócz ów przeboju, znajdują się na niej także inne ciekawe utwory.
No bo chociażby
piosenka otwierająca tę płytę Eye Talk. Fajne żywiołowe granie z kapitalnym
basem. No i teledysk. Te wszystkie fryzury, stroje i makijaże. Ach te lata osiemdziesiąte.
Ale bardzo lubię tez następny utwór zatytułowany Dreaming. Fajna spokojna
piosenka z ciekawym klawiszowym motywem przewodnim. Gdzieś w tle ponownie fajnie
chodzi bas i do tego możemy usłyszeć gitarową solówkę. Bardzo lubiłem
sobie kiedyś podgwizdywać tę melodię.
Dalej mamy nieco
marazmu i nudy. Strasznie monotonna Hit Girl oraz nijako brzmiąca, niczym
szczególnym się nie wyróżniająca Trader. No ale później dochodzimy do utworu
numer pięć. Mowa oczywiście o You In The Night. Dla mnie to jedna z najpiękniejszych
ballad lat osiemdziesiątych. Po prostu cudo. Pamiętam jak Beksiński zachwycał się
tym utworem. Wcale mu się nie dziwię, jest po prostu przepiękny. Jak ja się cieszyłem
gdy na rynku ukazała się składanka MiniMax, skompilowana przez Piotra
Kaczkowskiego, a na niej ta piosenka. W końcu mogłem mieć ten utwór w dobrej
jakości na płycie kompaktowej. Ileż razy ja tego wysłuchałem? Piękne czasy.
Lecimy dalej. Znowu mniej
ciekawy Delirious, który nigdy nie zrobił na mnie wrażenia. Ale zaraz po nim kolejna
przepiękna ballada. Oczywiście nie dorównuje You In The Night, ale także robi
wrażenie. Mowa o Hurricane. Osobiście bardzo żałuję, że ten utwór wcale nie
zaistniał. Zresztą chyba do dzisiejszego
dnia piosenka kompletnie nieznana szerszej publice. Bardzo podoba mi się w tym
utworze gitara. Dalej mamy taki sobie Too Much Too Soon oraz nudny i nic
ciekawego nie wnoszący Slow Down. Panowie chyba rzeczywiście za bardzo
zwolnili, nie lubię takich ciągnących się jak flaki z olejem piosenek.
Na sam koniec usłyszymy
utwór tytułowy. Bardzo ładna, spokojna kompozycja instrumentalna z gitarą akustyczną
na pierwszym planie, którą w dalszej części zastępuje gitara elektryczna. Fajne
zamknięcie albumu.
Płyta jako całość może szczególnie nie porywa jednak osobiście mam do niej wielki sentyment. Jest sporo dłużyzn i prościzny, ale jest wszechwładny You In The Night oraz kilka innych naprawdę ciekawych utworów. W 2009 po raz pierwszy płyta została wydana na kompakcie. Oprócz podstawowego materiału znalazły się tu dodatkowo cztery bonusy (to piosenki albumowe w rozszerzonych wersjach, nic nadzwyczajnego). Oczywiście natychmiast ją zakupiłem. Ileż to wspomnień odżyło podczas przesłuchiwania tego materiału po tylu latach. Przegrana kaseta gdzieś mi zaginęła podczas kolejnej przeprowadzki pod koniec lat dziewięćdziesiątych. Całe szczęście, że wznawia się takie albumy. Dla mnie bomba. Miłośnicy synth popowego brzmienia oraz new romatic powinni być ukontentowani.
Hmm, cóż to nie znaczy dobra recenzja. Po jej przeczytaniu, poczułem się na tyle zachęcony, że kupiłem sobie powyższy album. Czekam teraz na jego dostarczenie. Nie znałem wcześniej tej grupy, choć wspomnianą składankę pana Piotra Kaczkowskiego posiadam. Widać gdzieś umknęła mi ta piosenka, ale szczęśliwie są jeszcze takie blogi jak Twój, który odkurza takie perełki. Dzięki.
OdpowiedzUsuńWspaniale. Jak płyta do Ciebie dotrze i jej wysłuchasz, to mam nadzieję, że podzielisz się wrażeniami.
UsuńMożesz na to liczyć. Niestety trudno mi powiedzieć kiedy, bowiem kolejka do mojego odtwarzacza jest tak długa jak ta z czasów PRLu. Niemniej dziękuję za polecenie płyty.
Usuń