- Escenes De La Terra En Festa I De La Mar En Calma
- Imprompt I
- Jocs D'Ocells
- La Revolucio
- Danca D'Estiu
- I Tu Que Ho Veies Tot Tan Facil
- Historia D'Una Gota D'Aigua
Dziś na tapecie kolejny
jedynak. Z takimi pojedynczymi albumami mam zawsze problem. Z jednej strony są
to często perełki, zagubione gdzieś w oceanie muzyki, słabo znane, przez co
nieoklepane. Z drugiej strony zawsze jest mi przykro, że przygoda danego
zespołu zakończyła się na jednym albumie przez co ten przepada niezauważony.
Często bowiem jest tak, że materiał przedstawiony na nim, rozbudza nasz apetyt.
Tak jest w przypadku tego zespołu, choć…
Grupa powstała w
Barcelonie w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku. W podstawowym składzie
znaleźli się Rafael Escoté (gitara basowa), Jordi Martí (perkusja), Jordi
Vilaprinyó (klawisze) oraz Jep Nuix (flet). Na opisywanym tu albumie pojawiło
się kilku gości. Byli to między innymi Jordi Codina, który pojawił się w jednym
utworze grając na gitarze klasycznej. Josep Albert Cubero, który zagrał w kilku
kompozycjach na gitarach klasycznej i elektrycznej. Natomiast różnego rodzaju
efektami zajął się na płycie Jordi Vidal.
A jaką muzykę grał
Gotic? Otóż jest to rock progresywny w jego symfonicznej odsłonie, z
delikatnymi naleciałościami jazzu i muzyki tradycyjnej. To przepiękna muzyka
instrumentalna, delikatna, uduchowiona, chwilami wręcz anielska.
Już pierwsza kompozycja
z tego albumu zatytułowana Escenes De La Terra En Festa I De La Mar En Calma
daje nam ogólny ogląd czego możemy się na tej płycie spodziewać. Znakomity
wstęp na elektrycznym pianinie i flecie do których kapitalnie dołącza perkusja.
W tej części utwór jest radosny i skoczny. Po chwili uspokaja się jednak, do
głosu dochodzi melotron i przepiękne partie fletu. Człowiek dosłownie czuje się
jak w raju. Miłośnicy romantycznej odsłony proga powinni być zachwyceni.
Kompozycja kończy się tak jak się zaczęła czyli w radosnym tonie.
Dalej usłyszymy
kompozycję utrzymaną w nieco jazzowym klimacie. Imprompt I, bo o tym utworze
mowa, to znakomita praca pianina elektrycznego z melotronowymi tłami i
kapitalnym, wzniośle brzmiącym fletem. Tu także mamy chwilowe uspokojenia, z
czarującym fletem w roli głównej. Także tu, usłyszymy dobre, choć krótkie, solo
gitary elektrycznej na której zagrał, wspomniany już Josep Albert Cubero. I
jeszcze na koniec ten sielankowy obraz malowany dźwiękami fortepianu i fletu.
Fantastyczny moment płyty.
Jocs D'Ocells
rozpoczynają, a jakże, dźwięki fletu, któremu towarzyszy delikatny fortepian i
gitara akustyczna. Kompozycja z każdą nutą cudownie się buduje i rozwija. Ta propozycja
jest z serii tych, przy której chce się leżeć w cieniu wielkiego drzewa, bez
żadnych zmartwień i mieć wszystko gdzieś. Cudo.
Stronę A winylowego
wydania kończy utwór zatytułowany La Revolucio. Początek to klimatyczne pianino
elektryczne, któremu za chwilę wtóruje flet. Po pewnym czasie utwór zrywa się
do biegu, wchodzi sekcja rytmiczna, a sama kompozycja nabiera marszowego
charakteru.
Drugą stronę otwiera
krótki, bo trwający trzy i pół minuty, utwór zatytułowany Danca D'Estiu. Tu
brawa dla basu, kapitalnie tu chodzi. Ale inne instrumenty nie pozostają w
tyle. Po dwóch minutach żywiołowego grania utwór zwalnia, a do głosu dochodzą
organy, które wspomaga wszędobylski flet.
I Tu Que Ho Veies Tot Tan Facil. Na dzień dobry melotron i gitara. A dalej? Flet, no nie może być inaczej. Ten
robi kapitalny nastrój. Ciekawa partia gitary elektrycznej, która w moim
odczuciu znowu jest za krótka. Dalej mamy, jak w utworze poprzednim znakomite
organy z szybkim przejściem na mooga. Świetna, symfoniczna kompozycja
pokazująca możliwości i talent wszystkich muzyków.
Stronę B, jak i cały
album kończy najdłuższy utwór pod tytułem Historia D'Una Gota D'Aigua. Tę
trwającą nieco ponad dziesięć minut kompozycję otwiera cudownej urody partia
gitary akustycznej. Po chwili dołącza flet. Oba instrumenty malują sielankowy
nastrój. W dalszej części pojawia się piękny fortepian, a jeszcze później
sekcja rytmiczna. Niemal cały utwór utrzymany jest w klimacie duszpasterskim,
delikatnym i spokojnym. Pełna uroku kompozycja pozwalająca słuchaczowi
odpocząć. Dopiero w końcowej fazie nabiera nieco szybkości, mocy i charakteru.
Wspaniały utwór, pięknie zamykający ten album.
Nie da się ukryć, że
instrumentem wiodącym na płycie jest flet. Jednak jest on tak bajkowy, ciekawy
i pomysłowy, że kompletnie nie nudzi ani nie irytuje. Maluje bowiem przepiękne
obrazy, którymi można się zachwycać przy każdym odsłuchu. Do tego kapitalne partie
klawiszowe wygrywane na melotronie czy fortepianie oraz nie gorsza sekcja
rytmiczna. Całości dopełniają (niestety skromne) partie gitar. Dla lubiących
porównania, muzyka Gotic przypomina jako żywo dokonania grupy Camel. Nie, Gotic
ich nie kopiuje, jednak klimat i piękno takich albumów jak The Snow Goose czy
Moonmadness jest wyraźnie wyczuwalne. Myślę,
że to wystarczająca rekomendacja by sięgnąć po Escenes.
Jak wspominałem na
początku, grupa wydała na świat jedynie ten album. Uważny Czytelnik zauważył,
że również na początku pojawiło się pewne powątpiewanie. Otóż zespół zarejestrował
materiał na kolejną płytę lecz ta nigdy oficjalnie nie ujrzała światła
dziennego. Można natomiast znaleźć na rynku bootleg zatytułowany Maqueta z
zapisem tej sesji. Czy całej? Tego nie wiem, ale warto wysłuchać.
Powtórzę, fani Camel
czy nawet Premiata Forneria Marconi będą ukontentowani. Piękny, instrumentalny
album. Szkoda, że nieco zapomniany, a może przede wszystkim mało znany. Wart
jest odkrycia i poznania. Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz