- Clessidra
- Un'Isola
- Il Giardino Dei Sogni
- Clown
- Una Vita Nuova
Jak dobrze być w końcu
w domu. Podejść do półek z płytami i coś wybrać. Dziś padło na grupę z Włoch. W
ogóle Włochy to zakątek Europy, w którym w latach siedemdziesiątych powstała
cała masa zespołów grających rocka progresywnego. Na poznanie tego przepastnego
katalogu trzeba poświęcić naprawdę wiele czasu. Twórczość Nuova Idea poznawałem wiele lat temu, właśnie od tej płyty. Do
zakupu (najpierw winyla) zachęciła mnie okładka, której autorem jest Gianni
Zanini. Czyż nie jest fantastyczna? Na jej podstawie wywnioskowałem, że to musi
być świetna muzyka…
Clowns to trzecia i
zarazem ostatnia płyta w dorobku tego zespołu. Przyznam szczerze, że dwa
poprzednie albumy, w mojej opinii, są słabsze od Klaunów. Grupa powstała w latach sześćdziesiątych. Od zawsze mieli
problemy z gitarzystami, których często wymieniano na nowych. Pod koniec 1972
roku do zespołu dołączył nowy gitarzysta i zarazem wokalista Arturo „Ricky”
Belloni. To właśnie z powodu jego śpiewu i charakterystycznego głosu, nie
każdemu ten album może się spodobać. Znam zarówno jego przeciwników jak i
zwolenników. Mnie osobiście nie przeszkadza takie śpiewanie choć muszę
przyznać, że na początku może wydawać się irytujące. Płytę nagrano w składzie
Claudio Ghiglino (gitara), Giorgio Usai (klawisze, śpiew), Enrico Casagni (bas,
flet, śpiew), Paolo Siani (perkusja, śpiew) oraz wspomniany już Belloni.
Album rozpoczyna utwór
Clessidra, którego początek może kojarzyć się troszeczkę ze wstępem do suity
Atom Heart Mother grupy Pink Floyd. Dalej wchodzi znakomita sekcja rytmiczna,
kapitalny Hammond i ciekawy riff gitarowy, który prowadzi ten utwór i powraca
przez cały czas jego trwania. Następnie pojawiają się pierwsze śpiewy
wszystkich członków zespołu. Świetna partia organów dopełnia całości. Bardzo
udany początek płyty. Klasyczny włoski prog w jego nieco cięższej odsłonie.
Un'Isola. Rozpoczyna go
łagodny śpiew na tle plumkającej gitary basowej. Nieśmiało pojawiają się organy, po czym
uderzenie perkusji i jedziemy z koksem. Ciekawe wyciszenia, zwolnienia tempa na
przemian z mocniejszymi wejściami czy wręcz odlotowymi fragmentami. To właśnie
w tym utworze, w jego dalszej części, pojawia się ten charakterystyczny głos
Belloni’ego. Utwór muzycznie zdominowany jest przez klawisze, ale pozostałe
instrumenty nie giną gdzieś w tle. Fajna, zadziorna gitara i niezła sekcja
rytmiczna nie dają o sobie zapomnieć. Un’Isola kończy się tak jak się
zaczynała, spokojnie i delikatnie.
Stronę pierwszą
winylowego wydania zamyka utwór Il Giardino Dei
Sogni. W tym utworze Belloni osiąga szczyty swoich możliwości wokalnych.
Śpiew jest mocno teatralny, krzykliwy, z wyraźnym vibrato, przez co może nieco
słuchacza irytować. A muzycznie? Znakomita gitara na początek, łagodna,
wprowadzająca delikatny nastrój. Ta kraina łagodności przeplata się z
mocniejszymi fragmentami. Świetny pomysł. Na uwagę zasługuje tu też solo gitary
elektrycznej oraz znakomita partia fortepianu.
Druga strona to dwie
propozycje. Pierwszą z nich jest utwór tytułowy, najdłuższy na płycie, bo
trwający niemal jedenaście minut. Rozpoczyna się zdecydowanym, mięsistym
wejściem organów, basu i perkusji. No i to co mnie rozbraja w tym utworze to śmiech, który pojawia się po
kilku minutach jego trwania. Ale co mamy
tu jeszcze? Zmiany tempa, wplecione cyrkowe wstawki i przejmujący głos
wokalisty. Usłyszymy jeszcze sympatyczne śpiewy dziecięce na tle melotronoych
dźwięków. Bardzo fajny i trzeba przyznać ciekawy pomysł. Jedno co mnie irytuje
to fragment w stylu westernowskim, ale trwa on dosłownie chwilkę. Zwróćmy też
uwagę na solo gitary na tle łagodnych klawiszy oraz mocno jazzującą końcówkę z
trąbką w roli głównej, na której zagrał gościnnie Emilio Soana. Naprawdę sporo
dzieje się w tej części płyty.
Cały album zamyka Una
Vita Nuova. To wyraźne uspokojenie. Początek łagodny, spokojny, rozmarzony.
Ładne gitary plus spokojny głos Belloni’ego. Dopiero w drugiej części za sprawą
znakomitego fortepianu i Mooga utwór nieco się ożywia. Pojawia się nieśmiało
flet, który gdzieś tam w tle wygrywa swoją partię. Klawisze pod koniec dominują,
zdecydowanie prowadząc cały utwór do samego końca.
Jak wspomniałem to była
ostatnia płyta grupy. W zespole doszło do tarć i nieporozumień przez co ten się
rozpadł. Muzycy znaleźli zatrudnienie w innych grupach z włoskiego podwórka.
Niech przykładem będzie tu chociażby zespół New Trolls.
Clowns to naprawdę
ciekawy album. Najbardziej ukontentowani będą sympatycy klasycznego włoskiego
proga. Szkoda tylko, że całość trwa jedynie trzydzieści pięć minut. To nic
nadzwyczaj dziwnego w tamtych czasach, jednak jeszcze jedna, powiedzmy
instrumentalna kompozycja mogłaby się na tym albumie znaleźć. Warto znać i
mieć.
Genialna płyta!
OdpowiedzUsuń