- Germ Patrol
- Wind Quartet I
- Enneagram
- Prelude
- Wring Out The Ground (Loosely Now)
- Nearch
- Wind Quartet II
Postanowiłem wrócić do
jajeczka. Jak wspominałem przy okazji opisywania ich wcześniejszej płyty The
Polite Force, w grudniu 1972 roku grupa przestała istnieć (odszedł Brooks).
Jednak panowie Stewart, Campbell i Brooks spotkali się ponownie w sierpniu
1974. Z tego spotkania urodziła się trzecia i ostatnia płyta zespołu Egg,
zatytułowana The Civil Surface. Do jej nagrania zaprosili sporą liczbę
gości, dodam znamienitych gości…
Właśnie, goście. Byli
to Steve Hilage (gitara), Jeremy Baines (flet), Tim Hodkinson i Lindsay Cooper
(oboje znani z Henry Cow), którzy zagrali odpowiednio na klarnecie, fagocie i
oboju. Na płycie wybrzmiał również sławny (scena Canterbury) damski chórek w
postaci pań Parsons, Rosenthal, Gaskin. Do nagrania dwóch utworów
zatytułowanych Wind Quartet I oraz Wind Quartet II, zaproszeni zostali
dodatkowi goście. Byli to Maurice
Cambridge (klarnet), Stephen Solloway (flet) oraz Chris Palmer (fagot). Czwartym
w tym kwartecie był Mont Campbell, który zagrał na waltorni.
Przejdźmy zatem do
muzyki. Na płycie znalazło się siedem utworów, w większości instrumentalnych. Z
tych siedmiu trzy stanowią utwory dłuższe, a cztery nieco krótsze.
Całość otwiera jeden z
tych dłuższych. Nosi tytuł Germ Patrol i trwa mniej więcej osiem i pół minuty. Utwór
rozpoczyna tykanie metronomu. Następnie werbel, trąbka i flet, klawisze oraz mocny bas. Kompozycja rozpędza się
przybierając marszowy charakter. Dalej mamy ciekawe dialogi organów z basem,
którym kapitalnie wtórują talerze. A poza tym? Zmiany nastrojów i tempa.
Marszowy motyw powraca pod koniec utworu jednak tym razem dołączają dęciaki. Całość
zamyka piękna waltornia.
Wspomniane wyżej Wind
Quartet I oraz zamykający ten album Wind Quartet II to nawiązanie do muzyki
klasycznej. To mini koncerty na klarnet, waltornię, flet i fagot. Wind Quartet
I brzmi troszkę jak podkład muzyczny do bajki rysunkowej. Słucha się ich całkiem
nieźle, ale czy potrzebne były na tej płycie? Niech każdy sam osądzi.
Na stronie pierwszej
mamy jeszcze utwór Enneagram. To najdłuższa pozycja na albumie, trwa nieco
ponad dziewięć minut. To już Egg jaki znamy z poprzednich płyt. Jest gęsto, mrocznie,
połamane rytmy i kapitalna sekcja. Na klawiszach wyśmienicie szaleje Stewart
plus wspomniana przed chwilą sekcja z basem Campbella na czele. Mocniejsze
fragmenty przeplatają się z łagodniejszymi, przyspieszenia ustępują miejsca
nieco wolniejszym fragmentom. To chyba mój ulubieniec z tej płyty, prog łączy
się z jazzem tworząc niesamowitą mieszankę. No i ta ostatnia minuta, odjazd.
Prelude jest utworem
który rozpoczyna stronę drugą. To zdecydowanie spokojniejsza propozycja i o
wiele łagodniejsze granie niż to którego mogliśmy doświadczyć w Enneagram. To
właśnie w Prelude pojawia się damski chórek w składzie Parsons-Rosenthal-Gaskin
i szkoda jedynie, że tak krótko. Utwór zdominowany przez organy i gitarę basową.
Trzecia i ostatnia
pozycja z tych dłuższych nosi tytuł Wring Out
The Ground (Loosely Now). To jedyny twór z tekstem, w którym możemy posłuchać
śpiewu Campbella oraz gitary Hillage’a. Tu mamy przeróżne rytmy, kosmiczne
odgłosy, kapitalne popisy i improwizacje Stewarta, które stanowią znakomitą,
instrumentalną część tego utworu. Na koniec wraca śpiew. To drugi po Enneagram
mocny punkt albumu.
Została
nam jeszcze jedna kompozycja. Nearch, bo tak brzmi jej tytuł jest utworem w
którym Stewart zagrał na basie, a Campbell na waltorni. Ale usłyszymy tu też
fagot i klarnet. Ja od zawsze nazywam ten utwór psychodelią na dęciaki. Połamany, zakręcony, dziwny.
The
Civil Surface to chyba najbardziej eksperymentalny album w dyskografii zespołu.
To zaleta, ale jednocześnie też wada bo przez to ten jest trochę nierówny.
Kanterberyjskie dźwięki, jazzowe zapędy oraz łyk klasyki. Płyta udana choć na
pewno nie jest najlepszą w krótkiej historii zespołu. Tak czy inaczej na pewno
warto się z nim zapoznać bo jest tu wiele arcyciekawych smaczków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz