- The Elephant Man Theme
- Dr. Treves Visits The Freak Show And Elephant Man
- John Merrick And Psalm
- John Merrick And Mrs. Kendal
- The Nightmare
- Mrs. Kendal's Theater And Poetry Reading
- The Belgian Circus Episode
- Train Station
- Pantomine
- Adagio For Strings
- Recapitulation
Z cyklu “Atrakcyjna Osiemdziesiątka”
Wczoraj byłem świadkiem
pewnej sytuacji. Otóż będąc na zakupach w markecie spostrzegłem, że ktoś lub
coś wywołuje wśród kupujących zamieszanie. Nie wiedziałem o co chodzi i
szczerze mówiąc średnio mnie to obchodziło. Jednak przechodząc w pobliżu pań
rozkładających towar, usłyszałem ich rozmowę. Jedna mówi do drugiej „Zobacz to
ten kaleka, ten karzeł”, po czym obie
zaczęły się śmiać. Odruchowo spojrzałem w stronę mężczyzny o niskim wzroście
(ja osobiście nie używam słowa karzeł, ma ono dla mnie mocno pejoratywne
zabarwienie) i okazało się, że mijałem się z nim w sklepie kilka razy. Tylko
dla mnie to normalny facet jak wszyscy inni, tyle że trochę niższy. W jednej
sekundzie stanął mi przed oczami film Davida Lyncha Człowiek Słoń, a w głowie
zaczęła grać muzyka z tego obrazu…
Pamiętam jak ten
wspaniały film zrobił na mnie ogromne wrażenie gdy pierwszy raz go obejrzałem.
Zrobiło mi się wtedy niezwykle smutno na duszy i długo dochodziłem do siebie po jego
obejrzeniu. Może całej historii nie będę tu przytaczał, można ją spokojnie
znaleźć, ale opowieść przedstawiona w filmie miała miejsce naprawdę. Człowiek
Słoń to opowieść o Josephie Merricku, człowieku żyjącym w drugiej połowie
dziewiętnastego wieku w Anglii. Dotknęła go straszna choroba, która wywołała
niesłychane zniekształcenia jego ciała. To z kolei spowodowało, że przez
większość życia był wyszydzany, poniżany, bity, wyśmiewany i wystawiany w cyrku
na publiczny pokaz. Dzięki temu, że spotkał on na swojej drodze doktora
Fredericka Trevesa swoje ostatnie lata życia mógł przeżyć w spokoju i z
godnością. Czytając jego historię, ma się chęć zawyć z żalu. Losy Josepha (w
filmie nosi imię John), jak już wspomniałem, przedstawił w filmie David Lynch.
Nieprawdopodobnie poruszająca opowieść, która nie może zostawić widza obojętnym
na to co zobaczył.
Skoncentrujmy się teraz na muzyce. Skomponował ją John Morris (z jednym małym wyjątkiem, o
którym później) i zrobił to w sposób mistrzowski. W samym filmie może nie ma
zbyt dużo tej muzyki, ale gdy już się pojawia, w niesamowity sposób podkreśla oglądany właśnie obraz.
Rzućmy jaśniejsze światło na kilka kompozycji zawartych na tej wspaniałej ścieżce dźwiękowej. Utwór
rozpoczynający tą muzyczną podróż zatytułowany jest The Elephant Man Theme i od
pierwszych dźwięków udowadnia nam jak niesamowita będzie to podróż. Pierwsza
część tej kompozycji to dźwięki niczym z pozytywki. Te dźwięki odzwierciedlają dzieciństwo
głównego bohatera w miarę spokojne i szczęśliwe. Druga część jest już bardziej
mroczna, przedstawia słuchaczowi ciemną stronę jego życia. W rzeczywistości, w wieku
dwunastu lat matka wyrzuca go z domu, John zarabia na swoje utrzymanie występując
jako dziwadło.
Kolejna kompozycja
przedstawia nam sceny gdy doktor Treves dowiaduje się o występie tajemniczego człowieka słonia i postanawia zobaczyć kto to jest. Z głośników wydobywa się
wesoła cyrkowa muzyka, która w dalszej części niknie. Treves dogaduje się z
„opiekunem” Johna i idzie zobaczyć go z bliska. Schodzi do piwnic w których
przetrzymywany jest John. Muzyka jest mroczna, smutna. Do dziś pamiętam tę
scenę w filmie gdy doktor (w tej roli Anthony Hopkins) widzi z bliska postać
zdeformowanego Johna. Widok ten powoduje, że po jego poliku płynie łza. Ta
jedna scena, te dwie sekundy mówią wszystko. Gołym okiem widać jak ogromnym
cierpieniem jest życie Johna. Ta postać aż krzyczy. Niesamowity obraz.
John Merrick And Psalm to miniatura zagrana
przecudownie na flecie. W filmie John udowadnia doktorowi i dyrektorowi
szpitala, recytując Psalm 23, że jest zdrowym psychicznie człowiekiem,
dotkniętym jedynie tą niewytłumaczalną deformacją. Co jeszcze? Przepiękne
smyczki w John Marrick And Mrs. Kendal, które wprowadzają nieco światła w tą
mroczną opowieść. Jednak chwile później znowu mamy mrok i smutek zarysowane w
kompozycji o jakże wymownym tytule The Nightmare. John ponownie jest wyśmiewany
i upokarzany, tym razem przez drobnych pijaczków i prostytutki, którzy za
sprawą nikczemnego stróża nocnego dostają się do pokoju Merricka. Mocna scena
ilustrowana równie mocną muzyką.
W zaciszu swojego szpitalnego pokoju John buduje z
drewna i papieru makietę katedry. Ze swojego okna widzi jedynie kawałek
strzelistej wieży, nie przeszkadza mu to zbudować całego gmachu, używając
jedynie własnej wyobraźni. Tu dochodzimy do arcyważnej kompozycji, która
znalazła się na tej ścieżce dźwiękowej, a która nie jest kompozycją autorstwa
Johna Morrisa. Mówimy tu o niezwykle wzruszającej Adagio For
Strings, którą skomponował Samuel Barber. Nieprawdopodobnie smutny fragment płyty jak i samego filmu, w którym kompozycja ta wybrzmiewa
w scenie go kończącej. Łzy same cisną się do oczu.
Film pokazuje nas ludzi
jakimi jesteśmy naprawdę. Istnieją ludzie dobrzy o niezmierzonej wrażliwości,
empatii i wyrozumiałości. Odnoszę jednak wrażenie, że większa część z nas to
ludzie podli, zarozumiali, którym z taką łatwością przychodzi wyśmiewanie
innych, pokazywanie palcami i kpienie z nich. Szczególnie ów szyderstwa i
niezrozumienie dotyczą ludzi słabszych, mniejszych, kalekich, dotkniętych przez los. Zobaczyłem to
(nie po raz pierwszy zresztą) we wspomnianym markecie. Te prześmiewcze i pełne
pogardy spojrzenia na człowieka, który jest nieco inny, mniejszy. Czy
ktokolwiek z prześmiewców zastanowił się, że to też jest CZŁOWIEK, który tak
samo czuje i rozumie? Zresztą w filmie jest taka scena, w której John krzyczy
będąc otoczony szydercami na dworcu kolejowym "Nie jestem słoniem! Nie
jestem zwierzęciem! Jestem istotą ludzką! Jestem... człowiekiem!". Przepiękny
film i przepiękna muzyka.
Jednak w owym markecie zobaczyłem jednocześnie coś
pięknego. Ten „mały” Pan szedł dumny, z podniesioną głową, patrząc przed siebie zdawał się mówić
„Pocałujcie mnie wszyscy w dupę”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz