- Breaking The Silence
- Toys
- Blue Lines
- Mission
- The Way The Light Falls
- Balance
- Moving Circles
- Distance Fire
- Move In Circles
Z cyklu „Atrakcyjna
Osiemdziesiątka”
Od wielu lat upływający
czas, ale przede wszystkim zmiany pór roku odmierzam dzięki ptakom. Konkretnie
chodzi o sikory. To one zwiastują nadejście wiosny gdy nagle znikają z
otoczenia mojego domu i to one są posłańcami jesieni gdy ponownie nagle się pojawiają. Jeszcze
nigdy mnie nie zawiodły. Tak, jesień, zatem czas szykować jesienną muzykę.
Jednym takich albumów, który znakomicie
smakuje mi właśnie o tej porze roku jest Worlds In A Small Room. Zaduma, odprężenie,
zamyślenie i marzenia…
Na blogu wspominałem
już o tych panach przy okazji opisu płyty zespołu The Dolphin Brothers. To
właśnie Jansen i Barbieri są postaciami, które skryły się pod nazwą tej grupy. Ale The Dolphin Brothers to rok 1987. Natomiast
Worlds In A Small Room została wydana w październiku roku 1985 i jest to pierwsza
płyta tego duetu nagrana po rozpadzie grupy Japan.
W pierwotnym, japońskim
wydaniu (wydanie angielskie ukazało się rok później i nie zawierało jednego utworu)
na albumie znalazło się dziewięć utworów z czego osiem z nich to kompozycje
instrumentalne. To muzyka z pogranicza elektroniki, ambientu z maleńką nutką
dalekowschodnią. Delikatna, niespieszna, wręcz eteryczna. Album został nagrany
na potrzeby filmu dokumentalnego traktującego o kosmosie.
Właściwie niezwykle
trudno oddać słowami dźwięki, które sączą się z głośników. Już otwierający
całość Breaking The Silence ustawia słuchacza. Niezwykle subtelne nuty,
muśnięcia, pyknięcia wprowadzają mnie w stan zadumy. Patrzę przez szyby na
lecące z drzew liście, ludzi biegnących w pośpiechu aby uciec przed deszczem i
wiatrem oraz śliczne żółciutkie sikorki uwijające się wśród drzew. Przepiękne
otwarcie. Chwile po nim równie wspaniała kompozycja (chyba moja ulubiona)
zatytułowana Toys. Strasznie lubię tego słuchać gdy pada deszcz, a ja w ciepłym fotelu,
z gorącą herbatą na podorędziu chłonę tę niezwykłą muzykę. Prócz jesieni jako
żywo może nam się kojarzyć z wyprawą kosmiczną i uczuciem zobaczenia naszej
planety z otchłani wszechświata. Taki spokój utrzymuje się w kolejnym utworze
Blue Lines. Dopiero Mission przynosi przełamanie. Tu odchodzi uczucie błogości
i lekkości, a pojawia się odrobina ożywienia, mocniejszych uderzeń automatu
perkusyjnego.
Jednak w kolejnych
pozycjach (The Way The Light Falls, Balance) powracają wcześniejsze
subtelności, minimalizm i marzycielska estetyka.
Moving Circles to w
moim odczuciu przedsmak tego co panowie Jansen i Barbieri zaproponują na
albumie Catch The Fall dwa lata później. Niejako nawiązujący tytułem (Move In
Circles) utwór zamykający ten album, jest jedynym w którym usłyszymy głos
Jansena. Notabene, to właśnie ten utwór nie znalazł się na angielskim wydaniu tej płyty.
Do całości brakuje jeszcze tylko kompozycji Distance
Fire. To tu możemy wysłuchać wspomnianych na samym początku odniesień dalekowschodnich.
To album, który arcytrudno
zdobyć na kompakcie. Pomimo wieloletnich poszukiwań nie udało mi się go upolować
na srebrnym krążku. Raz widziałem ją w sklepie z używanymi płytami w Nowym
Jorku, ale cena była zabójcza. Po przeliczeniu wychodziło kilkaset złotych.
Dziękuję, zostanę przy moim japońskim wydaniu winylowym.
Całość to niezwykle
spokojne obrazy, to przede wszystkim cudownej urody muzyka, która uspokaja, koi
nerwy i pozwala odpocząć. Choć dedykowana wyprawom w kosmos, mnie zawsze
kojarzyć się będzie z jesienią. Dzięki niej, za każdym razem gdy słucham tych
dźwięków, odkrywam wiele światów w moim małym pokoju…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz