Gdy w 2016 (a może to
było już w 2015?) dowiedziałem się, że powstanie kolejny Blade Runner,
dosłownie nie posiadałem się z radości. Pomyślałem „Jezu, ile przyjdzie mi na
to czekać?”, ale jak wiemy, czas zapindala niesamowicie. Człowiek im starszy
tym ten czas jakby szybciej uciekał. Kolejne zwiastuny czarowały, powodowały u
mnie niesamowite emocje. Przyznam, że od długiego czasu nie byłem tak
podekscytowany nowym filmem. I gdy w końcu doczekaliśmy premier w kinach… nie
zdążyłem go obejrzeć…
Dobre, prawda? Tak
wyszło, zabieganie, wypadki losowe, szczypta lenistwa i nim się człowiek
obejrzał obraz zniknął z kin. Nic to, za dwa tygodnie mamy premierę na krążku.
Kupię i w spokoju, w domowym zaciszu obejrzę, bez dzwoniących komórek, bez
gadania, bez chichotów, komentarzy, bez szeleszczących torebek i bez wiecznego
odgłosu przeżuwania popcornu.
Ze ścieżką dźwiękową
także nie było prosto. Wpierw wytłoczono jakąś niewielką ilość, która rozeszła
się błyskawicznie i trzeba było czekać kilka miesięcy aż w spokoju dało się
zakupić ten soundtrack.
Przyznam, że po
fragmentach, które wcześniej słyszałem w zwiastunach, na muzykę miałem większą
chrapkę niż na sam film. W tych malutkich fragmencikach czuło się gdzieś klimat
Vangelisa i jego arcydzieła, które stworzył na potrzeby pierwotnego Łowcy androidów. I
gdy w końcu album z muzyką do nowego obrazu dotarł do mego domu, rzuciłem
wszystko, zamknąłem się w swojej jaskini i odpaliłem płytę numer jeden.
Dodam jeszcze, że
pierwotnym autorem muzyki do nowego Łowcy został Jóhann Jóhannsson.
Współpracował już wcześniej z reżyserem tego obrazu (Denis Villeneuve), a
przecież jak wiemy, bardzo często mieliśmy już wcześniej do czynienia ze
znakomitymi duetami reżyser-kompozytor. Jednak po wykonaniu zadania Villeneuve
stwierdził, że muzyka stworzona przez kolegę nie nadaje się. Podobno miała w
sobie zbyt mało klimatu Vangelisa. Z tego też powodu, niemal na chybcika,
skomponowanie muzyki do filmu powierzono Zimmerowi. Przyznam, że trochę go
ostatnio za dużo jako kompozytora muzyki filmowej. Ale to moje osobiste zdanie.
Ten, sam zajęty przygotowaniami do trasy koncertowej, poprosił o pomoc w skomponowaniu tej ścieżki swojego kolegę Benjamina Wallfischa.
Powiem
tak, po pierwszym przesłuchaniu tego soundtracku, ucieszyłem się nawet, że
najpierw zapoznałem się z muzyką. Nie spowodowało to pewnych sugestii czy
kierowania się scenami, do których dany kawałek znakomicie pasuje. To była ocena
na zimno, samej muzyki, ocena ślepca.
Jakie
były moje pierwsze wrażenia po przesłuchaniu całości? Chwilami za głośno (ale
to niestety domena dzisiejszej muzyki filmowej), muzyka jest niesamowicie mroczna, idealnie
nadawała by się do jakiegoś thrillera czy gry komputerowej, której akcja dzieje
się gdzieś w lochach czy miejskich kanałach. Zabrakło mi tu jakiegoś wyraźnego
motywu, który natychmiast można zapamiętać i nucić pod nosem. Niezwykle
klimatyczne kompozycje (Rain) mieszają się tu z mocniejszymi uderzeniami jak w
choćby Flight to LAPD. Wszystko idzie bardziej w stronę dark ambient, ale dla
mnie to nie wada bo bardzo lubię taki rodzaj muzyki.
Drugi
krążek przynosi nam również wiele pięknych momentów. No weźmy choćby cover Tears In the
Rain Vangelisa. Tu od pierwszych
sekund wiedziałem z czym mam do czynienia i natychmiast poczułem te emocje, ten dreszczyk, w
końcu wzruszenie. Dodam, że było to dla mnie ogromne zaskoczenie. Jak pisałem,
filmu nie widziałem, a tytuły poszczególnych utworów nie widnieją na tylnej
okładce (pierwsze przesłuchanie odbyło się też bez wyjmowania książeczki). Prócz
wspomnianego wyżej, mamy jeszcze na tym krążku kompozycję zamykającą całość (no
może nie do końca, ale o tym później) zatytułowaną po prostu Blade Runner. Coś pięknego
(pomijając początkowy łomot, na szczęście krótko to trwa), to dziesięć
minut znakomitych doznań słuchowych. Ale są i trudniejsze momenty. Weźmy taki
Hijack. Łomot, jazgot i hałas nie do wytrzymania. Słuchając tego w słuchawkach
dosłownie łeb chce rozsadzić. Ale chwilę później mamy naprawdę ładne That’s Why
We Believe czy klimatyczne Her Eyes Were Green. Nawet kolejna kompozycja
zatytułowana See Wall, po przetrwaniu początkowego łubudu, może dać nam wiele
satysfakcji.
Na całej
ścieżce znalazło się kilka dodatkowych piosenek. Są to dwa utwory w wykonaniu
Franka Sinatry oraz dwa śpiewane przez Elvisa Presley’a. Ma to pewnie swój sens
kiedy oglądamy obraz, jednak słuchając tylko muzyki ów piosenki troszkę burzą
odsłuch i wytrącają ze skupienia.
No i na
sam koniec mamy jeszcze jedną piosenkę, w wykonaniu niejakiej Lauren Daigle.
Piosenka nosi jakże trafiony tytuł Almost Human, ale sama w sobie jest
koszmarna. To współczesny pop, ten najniższych lotów, którego moje uszy znieść
nie potrafią. Po co to dołączyli? Pojęcia nie mam, przecież tak ładnie można by
tę ścieżkę zamknąć wspomnianym już utworem Blade Runner.
Powtórzę
to co napisałem w muzycznym podsumowaniu roku 2017. Ci którzy wyczekiwali na
podobne dzieło do tego, które stworzył trzydzieści pięć lat temu Vangelis,
srodze się zawiodą. Oczywiście są tu wyraźne odniesienia do kultowej pozycji Greka
(nawet w części użyto tych samych instrumentów), ale to nie jest to. To nie ten
klimat, nie ta magia, nie te czasy. Włączając muzykę do obrazu Ridley’a Scotta,
ta oczarowuje mnie natychmiast, wprowadza w trans, hipnotyzuje. Słucha się jej
wyśmienicie jako regularnej płyty. Z dziełem duetu Zimmer/Wallfisch niestety
tak nie jest. Tak czy inaczej, uważam, że to naprawdę świetna ścieżka, a
porównywanie jej do tej vangelisowskiej nie ma absolutnie żadnego sensu. Idąc
tym tropem muzyka z Blade Runnera 2049 jest ubogim krewnym przy arcydziele, jakim
niewątpliwie jest muzyka do Blade Runnera z roku 1982. Jednak patrząc na nią
bez porównań, ta w sporych fragmentach porywa i czaruje, potrafi pięknie
zabrzmieć, trzeba jej tylko poświęcić czas i słuchać będąc skoncentrowanym na
niej. Są momenty, w których odleciałem gdzieś daleko, do bezmiaru kosmosu oraz
innych światów, a o to przecież tu chodzi. Przy każdym kolejnym odsłuchu tylko zyskuje. Dlatego naprawdę warto mieć tę
pozycję na swojej półce. Ja będę wracał z miłą chęcią.
|
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz