wtorek, 19 stycznia 2016

Glenn Frey (6.11.1948 – 18.01.2016)



Ależ ten rok zaczyna się fatalnie. Najpierw David teraz Glenn.
Współzałożyciel grupy The Eagles znanej przede wszystkim z hitu Hotel California, który znalazł się na płycie pod tym samym tytułem.
Ale Glenn Frey to także twórczość solowa. Był autorem wielu hitów. W latach osiemdziesiątych szalałem przy jego piosenkach. Takie wiadomości jak ta dzisiejsza podcinają mi skrzydła. Jeszcze nie otrząsnąłem się po Davidzie, a tu taka wiadomość. Przez to nie chce mi się nic pisać na blogu. Dziś po przebudzeniu mówię sobie „Otrząśnij się chłopie, trzeba się wziąć za następne płyty. Taka jest kolej rzeczy.” I przy porannej kawie, słuchając radia słyszę „Nie żyje Glenn Frey”. Brak mi słów…

Przyznam się bez bicia, że nie jestem wielkim fanem muzyki Orłów, te wszystkie naleciałości country są dla mnie często nie do przeskoczenia. Jednak Glenn był autorem lub współautorem wielu wspaniałych piosenek. No weźmy chociaż wspomniany już, nieśmiertelny Hotel California. Zaryzykuję stwierdzenie, że nie ma chyba na świecie osoby, która nie znała by tej piosenki. Ta jest ponadczasowa i nieśmiertelna. I to właśnie Glenn jest jej współautorem. Ale są jeszcze takie utwory jak New Kid In Town, Get Over It, Tequila Sunrise, Wasted Time czy The Last Resort. Wiele razy słuchałem tych piosenek.
No ale mamy przecież wspomnianą już wcześniej twórczość solową Frey'a. Pamiętam jak dziś, kiedy wygłupialiśmy się z Siostrą przy piosence The Heat Is On, którą można było usłyszeć w filmie Gliniarz z Beverly Hills. Co prawda Glenn nie jest jej autorem, ale zaśpiewał ją znakomicie. Jest jednak jeden utwór, który zawsze kojarzy mi się z Frey’em. Jak już wiele razy na moim blogu, wracam do serialu Policjanci z Miami. To właśnie w jednym z odcinków mogliśmy usłyszeć piosenkę You Belong To The City. Pamiętam jak byłem zauroczony tym utworem. Towarzyszy mi on z resztą do dziś i jest chyba jego najczęściej granym utworem w moim domu. Uwielbiam tę piosenkę i ten saksofon. 
Już wiem czego będę dziś słuchał. Postawiłem (jak w przypadku Davida) na składaki. Właśnie w takich chwilach najlepiej mi się ich słucha. To taka sentymentalna podróż przez twórczość danego zespołu czy wykonawcy. Dlatego dziś wybieram płyty Glenn Frey Solo Collection oraz znakomity, koncertowy album Eagles Hell Freezes Over. Panowie spotkali się po wielu latach by dać tak wspaniały występ.

Jak zawsze, dziękuję Ci drogi Glennie za wszystko co zrobiłeś dla muzyki i do zobaczenia po drugiej stronie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz