piątek, 16 grudnia 2016

Return To Forever - Romantic Warrior (1976)

  1. Medieval Overture 
  2. Sorceress
  3. The Romantic Warrior  
  4. Majestic Dance
  5. The Magician  
  6. Duel Of The Jester And The Tyrant(Part I & Part II)

Dziś po raz kolejny chciałbym przedstawić czterdziechę. Tak, minęło czterdzieści lat od wydania tego znakomitego albumu. Pewnie z racji tego, że właśnie ta płyta w dyskografii grupy jest najbardziej znana, moje odkrywanie tego zespołu zaczęło się właśnie od niej. No nijak nie da się przejść obojętnie obok takiej okładki. Do tego gdy odwróciłem płytę na drugą stronę i ujrzałem nazwiska, które brały udział w jej nagraniu, pomyślałem, że to może być coś…
Przyznam też szczerze, że wtedy o jazz-rocku nie miałem zbyt wielkiej wiedzy. Co prawda znałem już Mahavishnu Orchestra czy Weather Report, ale to były moje pierwsze kroki w tym temacie. A te nazwiska? Znałem oczywiście pana o nazwisku Corea (chyba nie trzeba go przedstawiać) oraz z dwóch czy trzech płyt solowych Di Meolę. Poprosiłem kolegę o pożyczenie tego albumu. Po jego wysłuchaniu opadła mi szczęka. Zastanawiałem się jak można grać w tak wspaniały sposób. Chwilę później pomyślałem „Chłopaku, ile jeszcze przed tobą muzyki do odkrycia”.


Zostawmy moje wywody i przejdźmy do albumu Romantic Warrior. To szósty album w dyskografii grupy. W jego nagraniu wzięli udział: Chick Corea (fortepian, Fender Rhodes, minimoog, inne klawisze), Stanley Clarke (gitara basowa, kontrabas), Al Di Meola (gitary) oraz Lenny White (perkusja). Założycielem i liderem grupy był Chick Corea, jeden z najwspanialszych pianistów jazzowych, którego dyskografia i dokonania są tak duże, że ten tekst mógłby być właściwie tylko o nim. Zanim przejdę do muzyki, napomknę jeszcze tylko, że Return To Forever obok wspomnianych już Mahavishnu Orchestra i Weather Report był w latach siedemdziesiątych jednym z najważniejszych przedstawicieli jazz-rocka.

Na płycie znalazło się sześć kompozycji. Corea jako lider jest autorem trzech z nich, natomiast pozostałe utwory należą do reszty muzyków. Tak więc każdy z nich wniósł swój wkład w powstanie tej płyty.

Dobrze, zacznijmy standardowo od pierwszej kompozycji Medieval Overture. Dzieje się tu sporo. Muzycy udowadniają jak wspaniałymi są wirtuozami oraz ile przeróżnych nastrojów, zmian tempa i pomysłów potrafią pokazać w te kilka minut. Początek to znakomite klawisze Chicka do których po chwili dołącza cały zespół. Dalej wyciszenie po czym istna galopada (to co wyprawia tu White na perkusji jest po prostu niesamowite). Później znowu zmiana nastroju bo Corea przy pomocy klawiszy przenosi nas w kosmiczne rejony, po czym włącza się Di Meola. Pod koniec wraca klawiszowy motyw z otwarcia, któremu towarzyszy popis Di Meoli na gitarze. Mocne, melodyjne, wspaniałe granie. Kapitalny otwieracz.

Sorceress jest kompozycją, której autorem jest perkusista zespołu Lenny White. I utwór rozpoczyna mocno zarysowana sekcja z basem w roli głównej. Corea zmienia tu instrumenty klawiszowe jeden po drugim, wykorzystuje cały ich wachlarz, od Fendera przez minimooga na fortepianie kończąc. Ale jest w tym utworze również miejsce na wyśmienitą solówkę gitarową w wykonaniu Ala. Co fajne w Sorceress, że poszczególne części czy tematy przechodzą płynnie jeden w drugi. Nie ma rwania czy przestojów. Wszystko idealnie łączy się ze sobą. Słucha się tego wspaniale.

Pierwszą stronę płyty winylowej zamykał utwór tytułowy, którego autorem jest Corea. Początek to marzycielski fortepian, odrobina blachy i kontrabas. Później do głosu dochodzi wyraźny bas oraz klasyczna gitara wspierana przez fortepian. W tym utworze na pewno na wielkie uznanie zasługuje Clarke i jego bas. Ale tak naprawdę każdy z muzyków pokazuje tu swoje wspaniałe umiejętności. No zwróćmy chociażby uwagę na gitarowy popis Ala w stylu flamenco. Zaraz po nim Corea w swoim żywiole. Na bębnach szaleje White.


Stronę drugą otwiera chyba najbardziej rockowy numer z tej płyty, którego autorem jest Di Meola. Oczywiście gitara w roli głównej, ale i klawisze mają tu sporo do powiedzenia. Świetny, żywiołowy numer.

No i w końcu dojechaliśmy do kompozycji Clarke’a, zatytułowanej The Magician. Fajne zmiany tempa, świetna gitara i rzeczywiście magicznie brzmiące klawiatury, które chwilami przenoszą nas do średniowiecznego zamku. Naturalnie, nie zabrakło popisów na basie autora kompozycji. Fajna zabawa.

Całość zamyka dwuczęściowy Duel Of The Jester And The Tyrand (Paart I & Part II). Pierwsza część w większości oparta jest na znakomitych klawiaturach Chicka. Po pewnym czasie pojawia się gitara poruszająca się w rockowo-bluesowych rejonach. Sekcja fajnie napędza ten utwór. W części drugiej możemy posłuchać popisów wszystkich muzyków z zespołu. Fantastyczne zamknięcie płyty.


Słychać na tym albumie, że panowie z zespołu bawią się muzyką. Słychać również bardzo dobrze, że potrafią to robić, malując przeróżne obrazy, często trudne technicznie, ale jednocześnie zagrane z niesamowitą lekkością. Muzycy nie boją się eksperymentować, doskonale się rozumieją i uzupełniają wzajemnie, czego wynikiem jest ta wspaniała płyta. Za każdym razem gdy słucham Romantic Warrior ani przez chwilę się nie nudzę. Wspaniałe pomysły, improwizacje oraz technika nie pozwalają na nudę. Znakomity jazz-rock czerpiący też z innych gatunków. Wyśmienity album.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz