wtorek, 7 marca 2017

Supertramp - Crime Of The Century (1974)

Side One:
  1. School
  2. Bloody Well Right
  3. Hide In Your Shell
  4. Asylum
Side Two:
  1. Dreamer
  2. Rudy
  3. If Everyone Was Listening
  4. Crime Of The Century

Już nie pamiętam kiedy ostatni raz słuchałem w całości tej płyty. W niedzielę to nadrobiłem, z czego jestem ogromnie zadowolony. Raczej wszyscy znają ten album, ale przypomniałem sobie pewną historię z nim związaną. Bardzo dla mnie ważną tak ze względów osobistych jak i też z innego powodu. Tym powodem była piosenka tytułowa z tego albumu, która swojego czasu zrobiła nieprawdopodobne wrażenie na całkiem przypadkowych słuchaczach, którzy chcieli dowiedzieć się cóż to za zespół stworzył tak wspaniały utwór…

W końcu to płyta (winyl widoczny na zdjęciu), która była w moim domu rodzinnym odkąd pamiętam. Tato włączał ją czasami i dosłownie tonął w tych dźwiękach. Tak zaraził mnie ogromnym szacunkiem do grupy Supertramp i jej dwóch liderów Richarda Daviesa, ale przede wszystkim do Rogera Hodgsona. Crime Of The Century to trzeci album w dorobku tej wspaniałej grupy. Właściwie od tej płyty grupa zaczęła być rozpoznawalna i szanowana. Wcale mnie to nie dziwi bo materiał który znalazł się na tym albumie jest znakomity od pierwszej do ostatniej piosenki. Choć muzyka Supertramp zaliczana jest często do tak zwanego art rocka  to część uważa, że to bardziej ambitny pop no co najwyżej pop-rock. A co ja o tym sądzę? Mnie to zarówno. Albo muzyka zawarta na płycie mnie bierze albo nie. Muzyka z Crime Of The Century bierze mnie zdecydowanie i obojętne mi jest do jakiej szufladki z jakim gatunkiem ją wrzucimy.

Całość otwiera kapitalny School z harmonijką ustną na dzień dobry. Później delikatna gitarka, klarnet i śpiew. W tle słyszymy odgłosy bawiących się gdzieś, być może na boisku szkolnym, dzieci. Wtem pisk jednego z nich i utwór rozkręca się na dobre. Z każdą sekundą jest tylko lepiej i lepiej czego wyrazem jest świetny bas, klawisze i saksofon. Plus wielki za ciągle aktualny tekst.
W kolejnym Bloody Well Right od początku rządzą klawisze do których dołącza saksofon a następnie ciekawy gitarowy riff, śpiewa Davies trochę w stylu floydowskim. Saksofonowa solówka kończy ten utwór. 
Hide In Your Shell to raczej spokojna piosenka z Hodgsonem za mikrofonem. No i tu w refrenach niesamowicie na pile gra pewien anonimowy jegomość, którego panowie z Supertramp ściągnęli wprost z ulicy. Utwór trwa niemal siedem minut czego w ogóle nie czuć. Świetna ballada z ładną choć króciutką partią saksofonu na koniec.
Stronę pierwszą zamyka utwór Asylum będący autorstwa Daviesa. Znakomity fortepian, delikatne pyknięcia perkusji i śpiew autora piosenki (w dalszej części dołącza też Hodgson). W okolicach drugiej minuty wchodzi mocniej sekcja oraz tenorowy saksofon, przez co utwór nabiera ciut pazura. No i  tu pojawiają się w końcu piękne orkiestracje, które zaaranżował Richard Hewson. Te wszystkie wyciszenia i mocniejsze wejścia brzmią doskonale, orkiestra miesza się z gitarowymi zagrywkami. Całość brzmi wyśmienicie.

Stronę drugą otwiera żartobliwy, zagrany głównie na elektronicznym pianinie Dreamer, który utrzymany jest w typowych klimatach Hodgsona. Dreamer stał się nawet przebojem docierając do trzynastego miejsca na angielskiej liście singli. Roger jest oczywiście autorem tej piosenki i napisał ją mając zaledwie dziewiętnaście lat.
Chwilę po nim mamy najdłuższy utwór na płycie zatytułowany Rudy. Tu ponownie mamy fortepianowy wstęp po którym pojawia się śpiew. Wszystko brzmi delikatnie i kojąco po czym znienacka pojawia się mocna gitara, utwór przyspiesza i staje się zadziorny po czym ponownie zwalnia. Gdzieniegdzie włącza się saksofon oraz wspaniałe orkiestracje. Fajny utwór o nieco bluesowo-funkowym zabarwieniu, który rozwija się z każdą minutą brzmiąc coraz mocniej i mocniej. Ostatnia minuta to znowu balladowy klimat, który zapewniają wspominane już wspaniałe orkiestracje.
Podobnie zbudowany jest If Everyone Was Listening. Spokojny początek, który rośnie z każdą sekundą by  następnie ponownie zwolnić. 
Całość zamyka wspomniany już na początku utwór tytułowy. Wracam więc do mojej opowieści. W czasach studenckich jednym z moich znajomych był właściciel jednego z klubów studenckich. Od czasu do czasu prosiłem go abym mógł w ciągu dnia wejść do tego klubu. Powód był jeden, posłuchać w samotności ukochanych utworów. A że sprzęt grający był w klubie znakomity, kolumny zaś swoją moc posiadały, zamykałem się tam by głośno posłuchać muzyki. Aby się wyżyć lub naładować akumulatory wystarczał mi czasami kwadrans, czasem pół godziny. Tu głośność robiła swoje, jednocześnie nikomu nie przeszkadzałem. Tak było i tym razem. Wszedłem tam na dosłownie dziesięć minut bo niedługo miała być dostawa piwa i innych napojów. Jak zawsze ustawiłem krzesło na środku klubu, podszedłem do konsolety, wrzuciłem kompakt, nacisnąłem numer 8, podkręciłem potencjometr  i biegiem na krzesło. Z głośników popłynął utwór Crime Of The Century, zamknąłem oczy i odleciałem. Przepiękny fortepian i głos Daviesa, dalej mocne wejście perkusji i niemal krzyk Richarda. Pojawia się znakomita gitara i pierwsza łza w oku. Kiwam się na tym krześle jednocześnie imitując w powietrzu grę na perkusji. Gdy w drugiej minucie pojawia się motyw fortepianowy jestem ugotowany. Gdzieś w tle grają organy, po czym wchodzi orkiestra i w końcu niesamowicie przejmujący saksofon. Nie da się tego opisać słowami, gra to jak ta lala. Gdy utwór się zakończył usłyszałem za plecami oklaski. Odwróciłem się a tam z dziesięć osób, cztery klaszczą, dwie płaczą, kolejne dwie stoją jak wryte,  i nagle uświadomiłem sobie że zapomniałem zamknąć za sobą drzwi. Spieszę z wyjaśnieniem, że klaszczący nie wyrażali swojego uznania dla moich perkusyjnych popisów a dla tej właśnie piosenki. Tak czy inaczej, wszyscy są pod ogromnym wrażeniem tego utworu. Zapytali natychmiast cóż to za cudo. Do dziś wspominam ich twarze i ich reakcję na te wspaniałe dźwięki. Tak, muzyka ma nieprawdopodobną moc, muzyka jest uzdrowicielem.


Nie będę oryginalny gdy powiem, że to moja ulubiona studyjna płyta w dorobku zespołu. Cieszę się ogromnie, że do niej wróciłem bo spowodowała ona lawinę, przez co niedziela upłynęła mi pod szyldem Supertramp. Bo kolejno do odtwarzacza poleciały Crisis? What Crisis?, naszpikowany przebojami Breakfast In America oraz kapitalna płyta koncertowa z Paryża. Wracając do Crime Of The Century, kto dobrze zna niech sobie przypomni, kto nie zna, natychmiast proszę się zapoznać, naprawdę warto.

1 komentarz:

  1. Potwierdzam. Bardzo lubię ten album, choć przyznam, że na szczycie mojej listy znajdują się dwa krążki Supertrampa: "Even In The Quietest Moments" z nieśmiertelnym "Fool's Overture" i "Famous Last Worlds" z przepięknym "Don't Leave Me Now" na czele. Tak czy siak, lubię od czasu do czasu wrócić do Zbrodni Wieku. Po prostu klasyk.

    OdpowiedzUsuń