poniedziałek, 31 lipca 2017

Co W Napędzie Piszczy odc.3



Lato, lato, lato. Tylko co to za lato jak ciągle pada, wieje, jest chłodno. Mnie staremu to zarówno, ale dzieciaki nie mają frajdy. Od lat urlop spędzam po sezonie gdy już tłumy opadną, a w miejscowościach turystycznych robi się cicho i luźno. W niemal całym swoim życiu dorosłym nie potrafiłem zrozumieć jaka przyjemność jest w spędzaniu urlopu w hałasie i tłoku. Ale jak wszyscy wiemy, co kto lubi…
Nie dalej jak wczoraj, korzystając z bodaj pierwszego w lipcu upału, postanowiłem, że przespacerujemy się z Żoną nad miejscowe jeziorko, nieopodal wioski w której mieszkamy. Rano jeszcze było znośnie, ale gdy wracaliśmy w okolicach piętnastej, tłumy były nieprawdopodobne. Każdy skrawek plaży i trawnika zajęty, właściwie nie wiadomo w którym miejscu kończy się jedna rodzina, a zaczyna następna. Ale moją uwagę zwróciły radyjka przenośne i grające telefony. A tam co? Króluje disco polo, ewentualnie współczesne dicho. Jak wiele już razy to podkreślałem, nie różnicuję ludzi na lepszych czy gorszych, nie oceniam ich według tego co robią, jak się ubierają, co jedzą, a tym bardziej czego słuchają, ale… No właśnie, zawsze dziwiło mnie dlaczego przeciętny Kowalski nie chce poznać innej muzyki niż wspomniane disco polo i kilkanaście ogranych przez stacje komercyjne kawałków. Kilka razy próbowałem przekonać moich byłych sąsiadów do innej muzyki. Jednak bezskutecznie. Po pierwszych taktach widać było po nich znudzenie i brak zainteresowania. Wracali do swoich klimatów czyli prostych rymowanek, najlepiej o zaglądaniu pod sukienkę i jeszcze prostszych dźwięków. I absolutnie nie dawałem im odczuć, że moja muzyka jest lepsza od ich muzyki (a przecież jest), że są gorsi czy co tam jeszcze. Mówiłem tylko, zobaczcie ile jest ciekawej muzyki na świecie, nie chcecie jej poznać? Nie i już, groch o ścianę. Zostawmy to.
Drugi temat to płyty. Od lat kupuję je przez Internet lub będąc na zagranicznych wojażach. W naszym pięknym kraju sklepów stacjonarnych jak na lekarstwo, a jak już to w miastach powyżej stu tysięcy mieszkańców. No właśnie, czasami jadę z mojej małej mieściny do większego miasta „pokopać” w płytach. Ze dwa tygodnie temu wybrałem się na wycieczkę do sklepu „Nie dla Idiotów”, wpadam na sekcję z płytami, a tam… pustka absolutna. Z kilkunastu dużych regałów z kompaktami został jeden i to malusieńki. Wryło mnie gdy to ujrzałem, dosłownie. Obleciałem niemal cały sklep dookoła aby upewnić się czy to nie jest jakaś pomyłka, ale okazało się że nie. Przyznaję, że nie było mnie tam kilka, może kilkanaście miesięcy, ale aż taka zmiana? Kiedyś cała masa płyt z metalem, rapem, jazzem, osobny dział z muzyką filmową, popem, rockiem, regały z muzyką polską. Teraz miszmasz z tego co zostało i troszkę nowości (badziewnych z resztą) plus regał z winylami. A kiedyś można tam było wyłowić naprawdę sporo perełek w znakomitej cenie. Żona latała po sklepach z ciuchami, a ja kopałem w płytach. Teraz nędza. To już chyba koniec…


Przejdźmy w końcu do płyt, które kręciły się w moim odtwarzaczu przez ostatnie tygodnie. Jak poprzednio, to tylko wycinek tego co słuchałem, wybrany ot tak, niemal losowo.


1.  Varius Manx - Emu (1994)
2. Varius Manx - Elf (1995)
3. David Bowie - Blackstar (2016)
4. David Bowie - No Plan (2017)
5. Ennio Morricone - The Mission (1986)
6. Peter Gabriel - Passion (1989)
7. Kazik & Kwartet Proforma - Taka Kazika Kontra Hedora (2017)  
8. Taste - On The Boards (1970)
9. Joe Henderson - Power To The People (1969)
10. TOTO - Fahrenheit (1986)
11. Steven Wilson - The Raven That Refused To Sing (2013)
12. Sound Of Contact - Dimensionaut (2013)
13. Genesis - The Lamb Lies Down On Broadway (1974)
14. Genesis - Duke (1980)
15. Santana - Caravanserai (1972)

No właśnie. W owym „Nie dla Idiotów” kupiłem jedynie wznowienie albumu Emu grupy Varius Manx. Moje pierwsze kompaktowe wydanie powędrowało swego czasu w świat i oczywiście nie wróciło. Kto pamięta ten szał na Variusów w połowie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia? Awansem doszła druga i niestety ostatnia ich płyta (Elf) z Anitą na wokalu. Na Emu śpiewają też Janson i Robert Amirian tak dobrze znany z występów w grupie Collage.
Był też Bowie z jego znakomitą ostatnią płytą plus suplemet w postaci EP-ki No Plan. Pisząc o ów EP-ce na blogu, jeszcze nie wiedziałem, że zostanie ona wydana fizycznie.
O ścieżce dźwiękowej do filmu Misja dopiero pisałem. Z kolei kontynuując temat wyśmienitych soundtracków, zanurzyłem się i to wielokrotnie w muzyce do filmu Ostatnie Kuszenie Chrystusa. Ależ ta muzyka ma klimat. Palce lizać.
Słucham też Kazika i ProFormy z utworem Ogrodnik na czele. Magiczny utwór.
Taste, tak trochę nietypowo dla mnie. Nie przepadam za bluesem, ale akurat na tym albumie nie ma go tak dużo. Płyta zróżnicowana muzycznie i naprawdę dobrze się tego słuchało po latach.
W zestawieniu znalazło się też miejsce na jazz. Henderson na saksofonie, Hancock za klawiszami. Efekt kapitalny. 
Jako że lubię TOTO, posłuchałem sobie kilka razy ich płyty, na której po raz pierwszy zaśpiewał Joseph Williams. Ballada I’ll Be Over You (tu główny głos należy do Lukathera) nadal ładnie buja.
W oczekiwaniu na nowe wydawnictwa posłuchałem Stevena Wilsona, którego reprezentuje tu Kruk.
Miałem już okazję zapoznać się z materiałem z nadchodzącej płyty Wilsona. To co innego niż możemy wysłuchać na Kruku czy następnej Hand. Cannot. Erase. Póki co nie zdradzam swojego zdania w temacie nadchodzącego krążka. Druga płyta, wyczekiwana przeze mnie to płyta zespołu Sound Of Contact, która mam nadzieję będzie tak samo dobra jak ich debiut.
Jako, że w Sound Of Contact śpiewa i gra na bębnach Simon Collins (syn Phila) posłuchałem trochę Genesis. Owieczka w całości robi wrażenie. Duke’a lubię odkąd pamiętam i dość często do tego albumu wracam.
Na sam koniec z okazji siedemdziesiątych urodzin Carlosa Santany przypomniałem sobie moją ulubioną płytę w jego dyskografii. Tu nie będę oryginalny, bo jest to Caravanserai, która świetnie brzmi w całości. 

Jak wspomniałem, płyt było więcej, ale te wybrałem do tego właśnie odcinka. Co w następnym? Pożyjemy, zobaczymy…


2 komentarze:

  1. + za Taste, Hendersona i Santanę (sądzę, że jednak bardziej popularny jest, niestety, "Supernatural") ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja, zapomniałem o tym albumie "radio friendly" ;-)

      Usuń