poniedziałek, 18 grudnia 2017

Pieter Nooten • Michael Brook - Sleeps With The Fishes (1987)


1. Several Times I; 2. Searching; 3. The Choice; 4. After The Call; 5. Finally II, 6. Instrumental; 7. Suddenly II; 8. Suddenly I; 9. Clouds; 10. Finally I; 11. Several Times II; 12. Equal Ways; 13. These Waves; 14. Time; 15. Several Times III


Z cyklu "Atrakcyjna Osiemdziesiątka"
Miało być o całkiem innej płycie, bardzo znanej, a którą od lat słucham namiętnie w okolicach świąt. Jednak niedawna moja rozmowa ze znajomym zmieniła te plany. Rozmawialiśmy o Tomaszu Beksińskim i jego muzyce. Wspominaliśmy jego audycje i ogólnie rozprawialiśmy o tym całym obecnym BUM! na rodzinę Beksińskich. W pewnej chwili złapałem się na tym, że mimo iż kolega mówi, ja w swojej głowie słyszę pierwszy utwór z tej płyty. Po powrocie do domu umyłem ręce, zrobiłem sobie herbatkę i włączyłem ten album. Kolejna perełka ze stajni 4AD…

Wspominałem ostatnio o tym, że wiele ważnych dla mnie osób zmarło w grudniu i właśnie 24 grudnia będziemy mieli kolejną rocznicę śmierci Beksy. Ależ to był dla mnie cios wtedy w tym 1999. Nie, nie byłem jego fanatycznym wyznawcą, nie patrzyłem na jego audycje i dobór utworów bezkrytycznie, ale wiele wniósł do mojego życia, tak muzycznego jak i osobistego.
Pamiętam też doskonale, jak bodaj na początku lat dziewięćdziesiątych stworzył audycję posiłkując się tekstami Edgara Allana Poe i jemu poświęconą (gdzieś mi świta, że wcześniej mogłem słyszeć ten album w Wieczorze płytowym). Utwór który tę audycję otwierał był właśnie tym, który nuciłem w głowie, rozmawiając z kolegą. Za takim radiem tęsknię, takiego radia mi brakuje. Ale przecież dziś audycja, w której moglibyśmy na przemian usłyszeć poezję i fantastyczną muzykę się nie sprzeda, nikt tego nie wysłucha. Teraz tylko reklamy, wyślij SMS, znowu reklamy oraz krzyczący prezenterzy. O „muzyce” którą ów puszczają nawet się nie wypowiadam. Bądźmy uczciwi, jest jeszcze w Polsce kilku prawdziwych radiowców trzymających poziom, ale toną oni w bezkresie tandety i umpa, umpa.
Przejdźmy w końcu do omawianego tu albumu. Kim są te dwie postaci? Pieter Nooten to były członek znakomitego zespołu Clan of Xymox. Kapitalny kompozytor, proszę wysłuchać chociażby płyty Medusa tego zespołu. To właśnie Pieter odpowiada tam za większość utworów. Niestety, jak to często bywa i w Clan of Xymox dochodziło do napięć, kłótni i nieporozumień. Nooten postanowił więc opuścić grupę poświęcając się karierze solowej. Michael Brook to kanadyjski producent i realizator nagrań. To także kompozytor i muzyk sesyjny.
Nawiasem mówiąc Sleep With The Fishes jest niejako kontynuacją Medusy. Ba, znalazło się na niej kilka utworów właśnie z Medusy tylko nieco inaczej zaaranżowanych i z troszkę innym instrumentarium. Przykład? Proszę bardzo. Utwór otwierający album zespołu Clan of Xymox nosi tytuł Theme I. Na Sleep With The Fishes zatytułowany jest Clouds, tyle że dodatkowo posiada słowa. Innym przykładem jest chociażby powracający utwór After The Call.
Sleep With The Fishes to magiczny album, smutny, chwilami bardzo smutny. Muzyka nigdzie się nie spieszy, mamy tu znakomite partie skrzypiec, wiolonczeli i oboju. No i jeszcze usłyszymy jakby niekończące się dźwięki gitary Brooka, która gdzieś w tle ciągle śpiewa, ciągle lamentuje. Przepiękna sprawa.
Swego czasu potrafiłem godzinami siedzieć na plaży, a w discmanie kręcił się ten właśnie krążek. Patrzyłem w morze, wspominając pewne sytuacje, miejsca, ludzi. Zastanawiałem się nad sensem wszystkiego, snułem plany na przyszłość, odrzucałem problemy, myślałem o odchodzeniu z tego świata i podłości rasy ludzkiej. Słońce ogrzewało moje plecy, a ja siedziałem niczym postać wyrzeźbiona w piasku i gapiłem się w bezkresne tonie morskie.

Płyta do wyciszenia, wspomnień i zadumy. Ciężko mi się jej słucha dziś ponieważ teraz kojarzy mi się niemal wyłącznie ze smutkiem i stratą bliskich osób. Znowu marudzę? No tak mam. Wspominałem też o tym chociażby w poprzednim wpisie dotyczącym płyty Steve’a Roacha. Ale tak już jest, że jestem niezwykle sentymentalny. Na co dzień trzeba być silnym, walczyć, spierać się. Ale wieczorem, po ciężkim dniu, mogę się rozluźnić i dzięki takiej wspaniałej muzyce poczuć, że jestem istotą żywą, posiadającą wspomnienia, empatię, wrażliwą na cudze nieszczęście i potrafiącą się przyznać, że czasami można, a nawet trzeba się poryczeć. Sleep With The Fishes jest płytą do tego wręcz stworzoną. Polecam.

2 komentarze:

  1. Zgadzam się z każdym zdanie, mam wrażenie, że to moje myśli. Jestem wychiwana na 4AD. To moja młodość, jest mi tego bardzo brak. Wieczory płytowe Beksińskiego, tam się wychowałam muzycznie, ta muzyka mi do dziś w sercu pozostaje i jest zarazem mi jej brak, ale kto by to dziś rozumiał?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że wtedy mieliśmy więcej czasu na przeżywanie tej muzyki. Mały dostęp do płyt powodował, że delektowaliśmy się każdym dźwiękiem, który przedstawiało radio. Do tego była to muzyka cudowna w rzeczy samej. Dziś natłok wszystkiego i dostęp do nieograniczonej ilości muzyki powoduje, że młodzież słucha po łebkach, na szybko. Oby więcej, oby szybciej. Brak jest przystanku, zastanowienia, przemyśleń. Tracimy coś pięknego. Dobrze, że choc ja stary pryk mam co wspominać i nadal potrafię słuchać z uwagą i wynajdywać muzyczne delicje. Pozdrawiam.

      Usuń