wtorek, 25 grudnia 2018

George Michael - Jesus To A Child (1996)



Tak, to dziś mija druga rocznica śmierci George’a Michaela. Jak Państwo już zapewne wiedzą, to bardzo ważny dla mnie Artysta. Myślę, że do końca mych dni George będzie tym najważniejszym mimo, że od jakiegoś czasu odstawionym gdzieś na bok, wszak słucham dziś raczej innej muzyki. Jednak pierwszej miłości nie zapomina się nigdy. I nie zapomniałem, przynajmniej raz w miesiącu posłucham jakiejś piosenki czy dwóch. Bardzo mi go brakuje. Wspominałem już o piosence Jesus To A Child. Od pierwszego usłyszenia była dla mnie magiczna i osobista. Po 25 grudnia 2016 stała się jeszcze ważniejsza…

Właściwie miałem problem z datą. George napisał ten utwór dużo wcześniej. Pierwszy raz zaprezentował go światu jesienią 1994, śpiewając na żywo pod Bramą Brandenburską w Berlinie. Jednak oficjalnie singiel ukazał się 8 stycznia 1996. Wracam na moment do tego wykonania z 1994 roku. Oglądałem to wtedy (MTV – to był kanał) i zamarłem. Siedziałem przed telewizorem i nie potrafiłem opanować łez. W tym głosie, w muzyce i w tym tekście były takie emocje, taka tęsknota, że nie dało się wytrzymać. Jejku, jak ja czekałem wtedy na tę nową płytę Michaela. Nawet reszta materiału mogła być sknocona, ale dla tej jednej piosenki dałbym wtedy wszystko. Musiałem czekać mniej więcej półtora roku, album Older ukazał się bowiem w maju 1996 roku.

Po śmierci George’a to był pierwszy utwór jakiego wysłuchałem choć wysłuchałem, to dość odważne stwierdzenie. Po prostu nie byłem w stanie dotrwać do jego końca. Jak to jest? Właściwie obca osoba, którą widziałem na żywo zaledwie kilka razy, nigdy nie rozmawiałem, a jest tak ważna w życiu niczym członek rodziny.
Jesus To A Child to niezwykle osobista piosenka. Traktuje o nieprawdopodobnej tęsknocie za ukochaną osobą, która właśnie odeszła z tego świata. Pal licho orientację George’a, przecież tu nie o to chodzi. Wielka miłość, jej utrata, to jest wszak najważniejsze. Dlatego ten utwór jest dla mnie tak istotny. We wszystkie rocznice śmierci moich Rodziców czy innych bliskich, włączam ten utwór i rozmyślam o nich, wspominam i z biegiem czasu czuję coraz mocniej jak mi ich brakuje. A ponoć czas leczy rany. Gówno prawda.
Wreszcie Jesus To A Child to jedyna piosenka, która po pierwszych taktach powoduje, że muszę się zatrzymać, przystanąć. Tak mam, przysięgam. Zdarzyło mi się nie wysiąść z tramwaju bo akurat w radio którego słuchałem zaprezentowano ten utwór. Pojechałem trzy przystanki dalej. Gdzie bym nie był, wyłączam się na te kilka minut. Przepiękny to utwór i traktuję go z ogromnym szacunkiem.
Dodam jeszcze tylko, że singiel ten sprzedał się w ilości ponad dwustu tysięcy egzemplarzy, dotarł do pierwszego miejsca list przebojów w wielu krajach. Dochód z jego sprzedaży jak i wszystkie tantiemy George przekazał na rzecz fundacji ChildLine zajmującej się dziećmi i młodzieżą do lat dziewiętnastu. Przemoc domowa, narkotyki, wczesne ciąże, seksualne wykorzystywanie, choroby psychiczne, nękanie – to kilka okropności, z którymi walczy ta fundacja. Kwota przekazana przez Michaela pewnie powaliłaby niejedną osobę, ale zrobił to z zastrzeżeniem, że nikt nie może o tym wiedzieć. Wypłynęło to dopiero po jego śmierci. Niesamowity człowiek.




Co tu jeszcze można dodać? Chyba nic, proszę włączyć i posłuchać. Dla mnie jedna z najlepszych i najpiękniejszych piosenek pop w historii muzyki. Od ponad dwudziestu lat jest bardzo bliska mojemu sercu. To jeden z tych utworów, który powinien zagrać na moim pogrzebie. Bez gadania i obrzędów, tylko muzyka.

Na koniec malutki cytat z tej piosenki, który kieruję do George’a - Człowieka, Artysty, Muzyka…
You will always be…my love

3 komentarze:

  1. Oj tak, czas upływa nieubłaganie i niepostrzeżenie… Dziwimy się niepomiernie patrząc na daty: To on tak dawno odszedł? A to wszystko prawda… Przez ostatnie cztery lata odeszło wielu artystów, choć chyba najbardziej dojmujące były pożegnania pomimo świąteczno-noworocznej aury. Joe Cocker, Lemmy Kilmister, George Michael, David Bowie… Każda z tych wiadomości dotknęła mnie bardzo. Chyba od czasu kiedy przed laty w Wigilię odeszła o poranku moja prababcia. Kiedy zadzwonił telefon brzmiał akurat McCartney i jego „Once upon…” i tak już pozostał we mnie ten utwór, taki słodko-gorzki…
    Boże Narodzenie i Nowy Rok postrzegamy jako dobry czas, w którym nie może stać się nic złego. Widzimy w ten czas nadzieję na przyszłość, kontynuację dobrej passy i zapominamy o przemijaniu i rzeczach ostatecznych. A życie toczy się dalej…
    George Michael – przykład ciekawej kariery i bardzo odważnego zerwania z poprzednim wizerunkiem i dokonaniami. I przyznam, że im jestem starszy, tym płyty nagrane po epoce Wham! smakują mi bardziej. I chętniej posłucham w Święta wspomniane „Jesus To A Child” bądź „Praying For Time” niż wszechobecne „Last Christmas” Dojrzewam? Chyba tak…
    Wszystkiego Dobrego w Nowym Roku! Oby był zdrowy i szczęśliwy, oby zawsze starczało czasu na dobrą muzykę i nie zabrakło wzruszających, ulotnych momentów do opisania na łamach Blogu.
    Pozdrawiam serdecznie – Leszek
    PS. Mam podobny problem z twórczością Sir Paula. Właściwie też uwielbiam tylko ten jeden utwór i gdybym miał wybierać to chyba częściej po jego kolegę Georga Harrisona… Ale o tym może przy innej okazji

    OdpowiedzUsuń
  2. Doskonale Cie rozumiem. George byl i zawsze bedzie moim nr 1. Zapraszamy do grupy na fb, chyba, ze juz tam jestes, i nie wiem, ze Ty to Ty :). Wlasnie slucham Jesus To A Child w nowym radiu 357, dzis 01.11.2020 i przyznam, ze nie jest latwo... Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń