- Praying For Time
- Freedom 90
- They Won't Go When I Go
- Something To Save
- Cowboys And Angels
- Waiting For That Day
- Mothers Pride
- Heal The Pain
- Soul Free
- Waiting (Reprise)
Dziś mija 25 lat od
wydania tej znakomitej płyty. Jeden z najważniejszych albumów w moim
dotychczasowym życiu. To między innymi ta płyta pozwoliła mi przetrwać bardzo
trudny czas. Proszę mi wierzyć, początek lat dziewięćdziesiątych to był
straszny dla mnie okres i te piosenki sprawiły, że jestem i dziś piszę te
słowa. Na co dzień od wielu, wielu już lat słucham głównie rocka progresywnego
w przeróżnych jego odsłonach, ale George Michael odkąd sięgnę pamięcią był
zawsze moją muzyczną (podkreślam muzyczną) miłością. Niestety większości
kojarzy się on jako goguś w różowych szortach, który śpiewa Wake Me Up Before You
Go-Go, Careless Whisper lub tak podobno znienawidzone Last Christmas. A to nieprawda. W swoim dorobku Michael ma
całe mnóstwo piosenek wielkiego formatu. Do tego w moim odczuciu jest mistrzem
coverów. Prawie każda wersja piosenki innego artysty zaśpiewana przez George’a
brzmi zdecydowanie lepiej. Ta płyta to jeden z moich uzdrowicieli, ale po kolei…
Po wielkim sukcesie
pierwszej solowej płyty Faith (sprzedanych 25 milionów egzemplarzy) przypieczętowanym
wielką, niemal półtoraroczną trasą koncertową, Michael rozpoczął pracę nad
swoim kolejnym albumem. Chciał aby było to
dzieło zdecydowanie dojrzalsze, bardziej zaangażowane tekstowo. Stąd tytuł
albumu, Michael pragnie aby słuchać go bez uprzedzeń, zrozumieć, że chciał
stworzyć coś innego, że odchodzi od grania jakie zaprezentował na poprzednim
albumie. Jednak nadal ciągnęło go do tworzenia skocznych, tanecznych piosenek.
Odpowiedzią na to miał być album Listen Without Prejudice Vol.2, który miał
zawierać bardziej dyskotekowy, taneczny repertuar. Ten pomysł nie doszedł
niestety do skutku. Michael jest autorem wszystkich piosenek na płycie z dwoma
malutkimi wyjątkami o których wspomnę w dalszej części.
Już pierwsza piosenka
na tym albumie, napisana we wrześniu 1989 roku, pokazuje słuchaczowi jaki to
będzie album. Praying For Time, bo o tym utworze mowa był jednocześnie
pierwszym singlem z tej płyty. Piosenka ukazała się w sierpniu 1990 roku. Promował
ją bardzo skromny w swojej wymowie teledysk. Otóż przedstawiał on czarne tło na
którym pojawiały się słowa śpiewane przez George’a. Michael stwierdził, że nie
chce mieć nic wspólnego z dotychczasowym symbolem seksu i mega gwiazdy.
Postanowił, że nie pojawi się jego wizerunek w teledyskach. Zrezygnował również
z przedstawienia swojej osoby na okładce płyty. Ale wróćmy do Praying For Time. Ta bardzo smutna, a zarazem piękna piosenka,
opowiada o niesprawiedliwości tego świata, o okrucieństwie i hipokryzji ludzi.
Autor jest zawiedziony tym wszystkim co widzi dookoła siebie. Ileż jest prawdy
w tej piosence. Lata mijają i nic się nie zmienia. Bogaci mają coraz więcej,
biedni coraz mniej. Na ostatniej trasie koncertowej Symphonica, George śpiewał
tę piosenkę z nieco zmienionym tekstem. „Minęło 25 lat i nic się nie zmienia…”
Utwór dotarł do pierwszego miejsca na amerykańskiej liście przebojów. W Anglii singiel
dotarł do miejsca siódmego. Piękny utwór: gitara, bas, klawisze i ten głos.
Druga piosenka na tym
albumie to taneczny Freedom 90, który był zarazem trzecim singlem z tej płyty.
Osoby żyjące w latach dziewięćdziesiątych na pewno doskonale pamiętają teledysk
do tego utworu. Jako się rzekło, Michael ponownie nie wystąpił w klipie.
Pierwszoplanowymi postaciami były top modelki i modele z tamtego okresu. Co jeszcze
można było zobaczyć na teledysku, a co
mocno zapadało w pamięć? Po pierwsze promień lasera spadający na płytę
kompaktową (wtedy w Polsce kosmos dla większości) i wybuchające szafa grająca i
gitara oraz paląca się kurtka skórzana, symbole poprzedniej płyty. To wymowna
scena mówiąca, że Michael zrywa z poprzednim wizerunkiem i jest teraz wolny. Utwór
bardzo często grany w MTV, wtedy znakomitej stacji telewizyjnej nadającej teledyski.
They Won’t Go When I Go
to cudownej urody, bardzo przejmujący w swojej wymowie cover. Autorami tego
utworu są Stevie Wonder i Yvonne Wright.
Pierwotnie znalazł się on na płycie Wondera z 1974 roku zatytułowanej
Fulfillingness’ First Finale (notabene jedna z moich ulubionych płyt tego
Artysty). Choć kocham wersję Wondera, to gdy pierwszy raz usłyszałem tę
piosenkę w wykonaniu George’a nogi dosłownie mi się ugięły w kolanach, a po
policzku popłynęła łza. Jeszcze wtedy, w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych,
ten utwór miał dla mnie podwójne znaczenie. Znakomita partia fortepianu (odniesienia
do Chopina jak najbardziej usprawiedliwione) i ponownie ten głos. Michael zaśpiewał
ten utwór z takim zaangażowaniem i mocą, że chyba tylko na kimś o kamiennym
sercu nie zrobi on wrażenia. Do tego jest to wykonanie na żywo, bez studyjnych
wspomagaczy, wygładzeń i poprawek. Możemy się więc przekonać jaką moc i możliwości
ma głos Michaela. Znakomita piosenka o odchodzeniu z tego łez padołu. To jeden
z tych utworów który powinien zagrać na moim pogrzebie.
Dalej mamy dość krótką
i skoczną piosenkę Something To Save, w której oprócz głosu George’a instrumentem przodującym jest
gitara akustyczna. Ale usłyszymy tu również znakomite partie na wiolonczelach,
na których zagrały Emily Burrige i Alfia Nakipbekova. Ładna piosenka o miłości
napisana jeszcze w grudniu 1988 roku. Jedna z ulubionych mojej Żony z tego
albumu.
No ale następny utwór
jest jednym z moich ukochanych jeśli idzie o całą twórczość Michaela i wtedy
dla mnie najważniejszym. Do dziś nie mam pojęcia dlaczego ta piosenka nie
trafiła do odbiorcy (dotarła zaledwie do 45 miejsca na Wyspach). Cowboys And
Angels, bo o tym utworze mowa, był ostatnim singlem promującym ten album. Sam
utwór to jazzujące cudo, utrzymane w tempie walca. Fantastyczny utwór
opowiadający o trójkącie miłosnym. Jak wspomina sam George, w tamtym czasie
pewna przepiękna dziewczyna była na zabój w nim zakochana, jednak w tym samym
czasie on sam kochał się w innym facecie. Piosenka opowiada o skomplikowanej
relacji tych trojga. A muzycznie? Już wstęp na fortepianie ścina z nóg.
Pamiętam od pierwszych dźwięków ten utwór mnie powalił. Minęło dwadzieścia pięć
lat i pod tym względem nic się nie zmieniło w moim odbiorze. Fantastyczny
basowy motyw przez całą piosenkę, no i na sam koniec znakomite solo na
saksofonie. Nieco ponad siedem minut rozkoszy. Nic tylko odpłynąć.
Co mamy dalej? Świetny
Waiting For That Day, który był drugim singlem promującym płytę. Tu usłyszymy
zapożyczenia od innych Artystów. Bo motyw perkusji zaczerpnięty jest z utworu
Jamesa Browna zatytułowanego Funky Drummer. No i na sam koniec tekst Rolling
Stonesów „You Can’t Always Get What You Want” przez co panowie Jagger i Richards
wpisani są jako współautorzy tej piosenki. Zawsze podobał mi się tu motyw
klawiszowy, taki w stylu Procol Harum z lat sześćdziesiątych. Chwilę później
usłyszymy jedną z moich faworytek tej płyty, mianowicie Mothers Pride. Przepiękny,
mocno przejmujący utwór opowiadający o wiecznych wojnach. O tym jak przez wieki
matki i synowie żegnali swoich mężów i ojców, którzy wyruszali na kolejną wojnę.
Po wielu latach ci sami synowie wyruszali na następną wojnę i tak bez końca.
Utwór był tak zwanym B-sidem singla Waiting For That Day i zrobił ogromną
furorę w Stanach. Właśnie w tamtym czasie trwała pierwsza wojna w Zatoce
Perskiej i piosenka bardzo często była puszczana w amerykańskich stacjach
radiowych. Ponownie usłyszymy tu przepiękny fortepian, klawiszowe tło i
delikatną partię gitary George’a. No i oczywiście pełen nostalgii i bardzo
mocno zaangażowany głos Michaela. Przepiękny utwór o antywojennej wymowie. Łzy
same płyną.
Heal The Pain czwarty
singiel z tego albumu. Bardzo ładna melodia oparta na gitarze akustycznej.
Sympatyczna miłosna piosenka w której podmiot liryczny jest uzdrowicielem,
który potrafi uleczyć każdy wewnętrzny ból i stać się nową miłością. W 2005
roku George ponownie nagrał ten utwór tyle że tym razem w parze z Paulem McCartney’em.
Która wersja jest lepsza? To już każdy powinien ocenić sam.
Na sam koniec mamy
jeszcze taneczny w swojej budowie utwór Soul Free. Ta piosenka to jakby
zapowiedź tego co miało się znaleźć na drugiej części Listen Without Prejudice.
Fajny, skoczny utwór, który nieco rozjaśnia ten mroczniejszy klimat
wcześniejszych piosenek.
Już na sam koniec
krótka bo trwająca nieco ponad dwie minuty piosenka zatytułowana Waiting
(Reprise), która pięknie zamyka ten wyjątkowy album. Znowu gitara akustyczna i
delikatne dźwięki fortepianu. W warstwie tekstowej to jakby spowiedź, a zarazem
wyznanie George’a. Śpiewa że nie wiedział dokąd zmierza, droga która obrał
wcześniej napełniła jego kieszenie forsą przez co stał się pusty w środku.
Wyznaje, że te piosenki to rok jego pracy i życia, są tu także piosenki o słuchaczu.
Na koniec pyta czy nie jest za późno by spróbować jeszcze raz. To właśnie ta
piosenka otwierała jego koncerty na trasie 25Live.
No właśnie,
odpowiadając na pytanie czy nie jest za późno. Jednak chyba było. Album nie
spotkał się z wielkim entuzjazmem. Sprzedał się w zaledwie ośmiomilionowym nakładzie
co w porównaniu z sukcesem Faith było porażką i to wielką. Wszystko to, plus kłopoty i kłótnie z wytwórnią
spowodowały, że planowana na początek wakacji 1991 roku płyta Listen Without
Prejudice Vol.2 nie została wydana. Na pocieszenie dla fanów na składance Red
Hot + Dance znalazły się trzy utwory z niedoszłej płyty. Były to Too Funky, Happy oraz Do You Really Want to
Know. Co
do zawartości reszty niewydanego albumu przez lata chodzi całe mnóstwo
spekulacji i domysłów. Jakie jeszcze piosenki miały się znaleźć na LWP Vol.2?
Podobno Crazyman Dance, który znalazł się na stronie B singla Too Funky oraz
piosenka zatytułowana Disco. Osobiście myślałem, że z okazji „ćwiartki” ukaże
się jubileuszowe wydanie tego albumu gdzie na dodatkowej płycie mogłaby się
znaleźć część druga projektu Listen Without Prejudice. Niestety, ciągłe kłopoty
w życiu osobistym George’a spowodowały
pewnie to, że nic o takim wydawnictwie nie wiadomo.
Jeszcze na sam koniec
moje osobiste konstatacje. Życzyłbym sobie aby w dzisiejszych czasach
powstawały takie popowe arcydzieła. Niestety obawiam się, że utwory z LWP Vol.1
pozostaną jednymi z niedoścignionych wzorów. Już chyba nikt nie jest w stanie takich
utworów napisać i do tego tak zaśpiewać. Żyjemy w fatalnych czasach jeśli
chodzi o muzykę pop. Dla mnie opisywany tu album stawiam o wiele wyżej niż
płytę debiutancką. Zgoda, Faith było przebojowe, ale jako całość mnie nie
zachwyciło. Pamiętam moją alergiczną reakcję na piosenki Faith czy I Want Your
Sex. LWP Vol.1 jest o wiele dojrzalsza, zarówno w sferze muzycznej jak i
tekstowej. No i w końcu to właśnie między innymi ta płyta pozwoliła mi
przetrwać bardzo ciężkie chwile w moim życiu. I słowa z utworu Cowboys And
Angels, które wtedy wryły mi się w głowę i są aktualne do dziś:
Please be stronger than your past
The future may still give you a chance.
The future may still give you a chance.
PS.
Fotografie (jak widać) przedstawiają tylko kompaktową część kolekcji. Winylowa jest
w innym mieszkaniu.
Pięknie opisane. Pełna zgoda. Powalająca płyta.
OdpowiedzUsuńTak, to bardzo niedoceniona, a wspaniała płyta.
OdpowiedzUsuńFajna recenzja tej Wybitnej Płyty Wielkiego Artysty!
OdpowiedzUsuńAbsolutnie płyta genialna. George to był jeden z nanwiększych artystów wszechczasów - i piszę to z pełną odpowoedzialnością. Ja dopiero teraz, tyle lat po jego śmierci, doceniam jak wspaniale potrafił tworzyć, jakim był perfekcjonistą. Zgadzam się, że cuda które On tworzył, są niedoścignionymi wzorami... Recenzja świetna;)
OdpowiedzUsuń