Face 1:
- Merci Jacky
- Typhareth "Beaute"
- Troupeau De Bisons Sous Un Crane
- Binah "Comprehension Feminine"
- Les Temps Changent
Dziś na tapecie
zespół ZAO. To przedstawiciele muzycznego nurtu zwanego Zeuhl. Zespół powstał
na początku lat siedemdziesiątych, a jego założycielami było dwóch byłych
członków zespołu Magma: François "Faton" Cahen oraz Jeff
"Yochk'o" Seffer. Kapitalna to muzyka, którą prezentowali panowie z
ZAO od samego początku ich istnienia. Pamiętam jakie świetne wrażenie zrobił na
mnie ich debiut zatytułowany Z=7L. Kolejne albumy tylko potwierdzały kunszt
muzyków biorących udział w nagrywaniu tychże. Dlaczego wybrałem do posłuchania Typhareth? Po pierwsze chciałem wysłuchać albumu instrumentalnego. Po
drugie jestem admiratorem Manu Katché i jego gry na perkusji. A to właśnie on gra
tu na perkusji. Bardzo młody, ale wyśmienity perkusista. Typhareth powstał już bez udziału Yochk'O
Seffera co niestety słychać, choć jakaś ogromna strata dla materiału zawartego na tej płycie to nie jest.
Opisywana tu płyta zbliżona jest raczej do twórczości takich zespołów jak Weather Report. Panowie odeszli od typowego Zeuhl na rzecz bardziej jazzowego grania. Czy to źle? Absolutnie nie. Ja tę płytę uwielbiam odkąd miałem okazję ją pierwszy raz wysłuchać. Album otwiera kapitalny Merci Jacky. Sam początek to wyśmienita perkusja i elektryczne pianino. Za chwilę mamy popis basu, ależ to wszystko wspaniale współgra. Mniej więcej w połowie utworu pojawia się sekcja dęta. Całe przedstawienie kradnie tu puzon na którym znakomicie gra nowy członek zespołu Hamid Belhocine. Fajne zmiany tempa. Już do samego końca utworu zespół jakby płynie w świetnych improwizacjach i popisach poszczególnych instrumentów.
Opisywana tu płyta zbliżona jest raczej do twórczości takich zespołów jak Weather Report. Panowie odeszli od typowego Zeuhl na rzecz bardziej jazzowego grania. Czy to źle? Absolutnie nie. Ja tę płytę uwielbiam odkąd miałem okazję ją pierwszy raz wysłuchać. Album otwiera kapitalny Merci Jacky. Sam początek to wyśmienita perkusja i elektryczne pianino. Za chwilę mamy popis basu, ależ to wszystko wspaniale współgra. Mniej więcej w połowie utworu pojawia się sekcja dęta. Całe przedstawienie kradnie tu puzon na którym znakomicie gra nowy członek zespołu Hamid Belhocine. Fajne zmiany tempa. Już do samego końca utworu zespół jakby płynie w świetnych improwizacjach i popisach poszczególnych instrumentów.
Drugim utworem
na stronie pierwszej jest kompozycja tytułowa. Dwanaście i pół minuty
fantastycznego bujania i błogiego relaksu. Kapitalny klawiszowy motyw przewodni,
świetna linia basu (ach, jak ja uwielbiam tu ten
bas) i delikatne perkusyjne talerze. Muzyka płynie, płynie i
płynie. Po około dwóch minutach usłyszymy równie pięknie snujący się flet. Świetnie
buduje się tu ta cała atmosfera gdy wchodzi puzon. . Niektórych może ten utwór nieco uśpić. Uważam jednak, że właśnie w tym bujaniu
jest cały czar tej kompozycji.
Drugą stronę
wydania winylowego otwiera utwór zatytułowany Troupeau De Bisons Sous Un Crane.
Nieco funkowy z wyraźnym motywem klaskania od samego początku. Ponownie mamy
fajne elektryczne pianino i świetny saksofon. Dobry utwór na senny poranek. Delikatnie
komercyjny, ale przyjemny utwór.
Binah
(Comprehension Feminine) to uspokojenie po skocznym poprzedniku. Znakomity motyw
przewodni na klawiszach, wyśmienity bas i fenomenalny flet. Utwór brzmi bardzo
bajkowo (to chyba mój faworyt z tej płyty). Proszę zwrócić uwagę na te
wszystkie przeszkadzajki. Poezja. W trzeciej minucie pojawia się puzon, który
nie stara się zagłuszyć czy zniszczyć tego spokojnego obrazu malowanego przez
inne instrumenty. Jednak dość mocno się tu zaznacza i wyróżnia.
Płytę zamyka
kompozycja zatytułowana Les Temps Changent. Sam początek to odgłosy rozmów po
których do głosu dochodzi sekcja dęta. Fantastyczny popis Cahena na klawiszach i świetna współpraca Katché
na perkusji. Ponownie wkrada się do tej kompozycji nieco funkowego ducha, który
znakomicie rozświetla ten utwór. Pod koniec piątej minuty usłyszymy z kolei znakomity
dwuminutowy fragment z saksofonem François Debricona. Bardzo ładne zakończenie.
W moim skromnym
odczuciu Typhareth to znakomity album. Miłośnicy jazzu z bardzo delikatnymi naleciałościami
fusion i szczyptą funku powinni być tą płytą zachwyceni. Znakomite melodie w
połączeniu z indywidualnymi popisami muzyków dały fenomenalny efekt. Popołudnie
przy filiżance dobrej herbaty lub kawy plus „placek” zespołu ZAO spowodują, że to
będzie wspaniałe, miłe i dobrze spędzone popołudnie. Polecam.
Ach winyl...nie znałem tego zespołu - jak będę miał wolną chwilę to w weekend poszukam ich na Youtube, bo ciekawie o nich napisałeś.
OdpowiedzUsuń