- Separate Ways (World Apart)
- Send Her My Love
- Chain Reaction
- After The Fall
- Faithfully
- Edge of the Blade
- Troubled Child
- Back Talk
- Frontiers
- Rubicon
W przypadku tej płyty, ale przede wszystkim tego zespołu,
nie mam pojęcia od czego zacząć. Mój znajomy ze Stanów mówi, że Journey odkąd
zaczął w nim śpiewać Steve Perry stał
się zespołem dla dziewczyn. Dlaczego tak sądzi? Pierwsze ich płyty (w
szczególności rewelacyjna pierwsza) oferowały muzykę z kręgu rocka
progresywnego. Stopniowo zespół zaczął grać bardziej rockową muzykę by po dołączeniu
Perry’ego zostać zapamiętanym jako twórcy i wykonawcy przepięknych ballad i
melodyjnego grania. Czy tak jest rzeczywiście? Nie do końca. Bo przecież
tworzyli też utwory z pazurem na co dowody mamy na tym albumie. Czy przeszkadza
mi bardziej łagodne oblicze zespołu? Jak widać nie. Cenię sobie bardzo całą ich
dyskografię. Chyba rzeczywiście muzycznie ich debiut jest najlepszy, jednak
obok takiego głosu jaki miał Perry (dołączył do zespołu w 1977 roku) nie można
przejść obojętnie. Połączenie tych możliwości wokalnych ze wspaniałymi
umiejętnościami gry na gitarze Neala Schona i cudownymi klawiszami Jonathana
Caina, dały rewelacyjny rezultat. To jeden z tych zespołów do których bardzo
często wracam...
Po wielkim sukcesie płyty Escape przyszedł czas na
nagranie kolejnego krążka. Był nim właśnie Frontiers. Album rozpoczyna jeden z
ich przebojów Separate Ways (Worlds Apart). Szybki, żywiołowy kawałek w którym
główną rolę grają klawisze. Mamy tu bardzo fajną solówkę Schona. Utwór został
napisany na trasie koncertowej promującej wspomnianą wyżej płytę Escape.
Świetny kawałek, idealny do samochodu.
Dalej mamy przepiękną balladę Send Her My Love. Nie ukrywam,
że jest to moja ulubiona ballada w ich repertuarze, a do tego jeden z
ulubionych ich utworów w całej dyskografii zespołu. Tekst bardzo pasuje do jednego z
moich etapów w życiu. I znowu mamy tutaj delikatne klawisze, perkusję
wybijającą rytm oraz świetną pracę basu.
Do tego bardzo przejmujące solo na gitarze. Piosenka, która potrafi złapać za
serce. Fantastyczny utwór.
Chain Reaction to piosenka, która mogłaby jak dla mnie nie
istnieć na tym albumie. Kompletnie psuje to co usłyszeliśmy w dwóch pierwszych
utworach. Niby do przodu, z jajem ale coś mi tu nie do końca gra. Piosenka w
której nie wykorzystano moim zdaniem możliwości głosowych Perry’ego. Wiem, że
fani bardzo cenią ten utwór. Ja nie mogę się przemóc.
After The Fall to sympatyczna piosenka. Spokojne tempo. Dla
mnie neutralny utwór na płycie, który ani nie porywa ani nie zniechęca.
Piosenka znalazła się na ścieżce dźwiękowej do filmu Risky Business w którym
główne role zagrali Tom Cruise i Rebecca De Mornay.
Ostatnia piosenka na stronie A to ich wielki przebój.
Faithfully, bo o tym utworze mowa, to jeden z killerów tej płyty. Piosenkę
napisał klawiszowiec grupy Jonathan Cain. Utwór opowiada o żonatym muzyku grupy
rockowej, który jest ciągle w trasie. O wierności i tęsknocie za
ukochaną. Jednocześnie, bohater piosenki cieszy się, że przy każdym powrocie do domu na nowo
odkrywa uczucie do swojej żony, co jest wspaniałe. Fantastyczny utwór.
Strona B zaczyna się od utworu Edge Of The Blade. Świetne
rockowe granie.
Chciało by się powiedzieć, że panowie pokazali w tym utworze
swoje ciemniejsze oblicze. Bardzo interesujący motyw gitary. Schon
pokazuje tu jak dobrym jest gitarzystą.
Kapitalna praca basu. Pamiętam jak wiele lat temu zachwyciłem się tą piosenką.
Troubled Child. Sam początek, gdy gitara gra razem z
klawiszami, przywodzi mi od razu na myśl lata 80-te i serial Miami Vice.
Idealnie ten utwór by pasował do tego serialu. Tu z kolei Steve Perry pokazuje jakie ma
wielkie możliwości wokalne, ciągnąc jeden dźwięk przez długi czas. Ponownie
bardzo fajne solo gitary.
Back Talk to moim zdaniem zapychacz. Nic ciekawego w tym utworze
nie ma.
Beznadziejny słowotok Perry’ego i jednostajne dudnienie w bębny
skutecznie odstrasza. Słuchając tego albumu z płyty kompaktowej natychmiast
wciskam przycisk next.
Kolejna pozycja to utwór tytułowy. Niestety też nie robi on za dobrego wrażenia. Jakby stworzony bez większego pomysłu, jednostajny,
po prostu nudny.
Kompozycją zamykającą ten album jest Rubicon. Powrót
lepszego grania. Kompletnie niedoceniona i nieznana piosenka, która może nie
porywa ale na pewno ma w sobie potencjał.
Druga strona płyty jest w moim odczuciu zdecydowanie
słabsza. Tragedii oczywiście nie ma, jednak nie porywa już tak jak strona
pierwsza. Po bardzo dobrym początku w postaci utworów Edge Of The Blade i
Troubled Child później wszystko siada. Nie ma pomysłu ani polotu. Dopiero utwór
zamykający ten album trochę ratuje te wcześniejsze potknięcia.
Dodać można jeszcze na marginesie, że na chwileczkę przed
rozpoczęciem procesu tłoczenia płyty, Michael Dillbeck człowiek z działu
artystycznego wytwórni, zdecydował o zamianie utworów na płycie. Otóż zamiast
piosenek Only The Young (z którą wiąże się bardzo ciekawa ale jednocześnie bardzo smutna opowieść) oraz Ask the Lonely na płycie znalazły się
Troubled Child i Back Talk. Kompletnie nie rozumiem tego posunięcia. Co do
utworu Troubled Child nie można się przyczepić, to do tego drugiego już tak.
Przecież Only The Young (utwór wykorzystany w filmie Vision Quest) bije na
głowę pod każdym względem słaby, żeby nie powiedzieć mocniej, utwór Back Talk.
Moim zdaniem był to strzał w kolano.
„Wyrzucone” piosenki znalazły się na ostatnim wznowieniu tej
płyty jako utwory bonusowe.
Podsumowując. To jedna z płyt Journey do której wracam
najczęściej. Usłyszymy tu wyraźnie lata osiemdziesiąte. Fantastyczne trio
Perry/Schon/Cain które wiedziało jak pisać świetne piosenki. Ich główną bronią
były ballady, co udowadniają także na tym albumie. Świetna muzyka,
która powinna zadowolić wszystkich wielbicieli delikatniejszej strony rocka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz